𝟷𝟽

151 20 6
                                    

Od jakiegoś czasu Wooyoung odwykł od przeglądania pamiątek i rzeczy w swoim pokoju. Kiedyś robił to codziennie, ale od kiedy już się nie nudził i mniej czasu spędzał w domu, nie miało już dla niego wielkiego znaczenia co zostawił po sobie prawdziwy Wooyoung i jaki był. W końcu miał iść własną drogą, nie tą narzuconą przez ojca.

W środę wieczorem wrócił nieco wcześniej, jeszcze zanim zjawił się jego ojciec. Usiadł u siebie w pokoju rozglądając się z zaciekawieniem. Nic się nie zmieniło, a jednak czuł się, jakby od dawna go tu nie było. Pomyślał o Sanie i o pudle, które trzymał w swoim pokoju. Wooyoung miał podobne, również przechowywał tam wiele rzeczy związanych z ich relacją.

Podniósł się z materaca zaglądając ponownie do pudełka z uśmiechem przeglądając dobrze znane sobie rzeczy. W oczy jednak rzuciło mu się wybrzuszenie w jednym z pamiętników. Otworzył go więc, by sprawdzić co jest jego powodem. Okazało się, że pomiędzy kartki włożony był wisiorek. Zwykły, srebrny z serduszkiem. Zdziwił się przez chwilę jak mógł go wcześniej nie zauważyć. Obejrzał biżuterię dokładnie zostawiając wszystko inne w pudle. Był ciekaw skąd naszyjnik się tutaj wziął i czy miał dla Wooyounga jakieś znaczenie, że włożył go do pamiętnika.

Uśmiechnął się pod nosem zapinając błyskotkę na swojej szyi wciąż uważnie się jej przyglądając. Nie miała w sobie nic nadzwyczajnego. Zwykły wisiorek z zawieszką w kształcie serca.

۝

- Nie możesz mieć dwóch pytań. To wbrew zasadom - zaprotestował San, gdy rozmawiali w drodze do domu z pracy.

- Ale wczoraj nie wykorzystałem żadnego, więc dziś powinienem mieć dwa.

- To tak nie działa, jeśli nie wykorzystałeś żadnego to twoja strata.

- Ale to niesprawiedliwe.

- Dlaczego? To tylko i wyłącznie twoja wina, że zapomniałeś - uśmiechnął się złośliwie. Byli blisko celu, gdy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu - Pośpieszmy się, to może nie zmokniemy.

Chwycił robota za rękę ciągnąc go, by przyspieszył kroku. I tak nie udało im się całkowicie uciec przed deszczem, ale zdążyli schronić się w budynku, nim rozpadało się na dobre. San zamknął szybko drzwi łapiąc oddech po biegu.

- Aish, moje stopa mi tego nie wybaczy - zaśmiał się cicho.

- Boli cię? - zmartwił się Wooyoung.

- Trochę. To nic takiego.

Jego słowa zostały jednak zignorowane, gdy Wooyoung bez ostrzeżenia objął go mocno i trzymając pod kolanami zaczął kierować się po schodach na górę.

- Hej! Dam radę przecież!

- Powiedziałeś, że cię boli.

- No bo boli, ale to nie znaczy, że nie mogę iść.

- Skoro boli, lepiej jeśli cię wniosę.

Ich kłótnię przerwała sąsiadka - na oko 60-letnia kobieta - która wychodząc ze swojego mieszkania na zakupy spotkała tę dwójkę przyglądając im się dziwnie. Znała Sana i wiedziała, że ten raczej nie ma zbyt wielu znajomych, a obecny widok był raczej niecodzienny. Przeszła jednak obok nic nie mówiąc, podczas gdy pozostała dwójka śledziła ją wzrokiem aż do wyjścia.

- Odstaw mnie - rozkazał San z płonącymi policzkami. Czuł się zawstydzony, że kobieta widziała ich w takiej, a nie innej sytuacji.

- Nie - odparł na to stanowczo Wooyoung i ruszył dalej po schodach.

San jedyne co mógł zrobić to westchnąć głęboko i odpuścić sobie kłótnie, na które nie miał w tym momencie siły, ani ochoty. Milczał, gdy doszli pod jego mieszkanie, gdzie podał Wooyoungowi klucze, aby otworzył drzwi. Odstawił go na ziemię dopiero, gdy przekroczyli próg.

- To było zbędne - stwierdził od razu San - Ale dzięki.

- Dlaczego nie wykorzystasz tego, że jestem od ciebie silniejszy? Jeśli coś cię boli, nie widzę problemu, bym ci pomógł.

- Dlaczego? Bo to zawstydzające. Nie masz uczuć, więc tego nie zrozumiesz, ale gdy pani Lee przechodziła obok chciałem się zapaść pod ziemię.

- Dlaczego?

- Bo niosłeś mnie jak małą sierotkę! Kto wie, może nawet pomyślała sobie za dużo.

- To znaczy?

- Boże, nie wytrzymam zaraz. Chodzi o to, że mogła sobie pomyśleć coś nieodpowiedniego, gdy nas zobaczyła. Coś... Nieprawdziwego.

- Chodzi ci o to, że mogła pomyśleć, że przez to, że jesteśmy tak blisko, jest między nami coś, czego nie ma? Jak uczucie w związkach?

- T-tak dokładnie - przytaknął czując się niekomfortowo w tej rozmowie - Dlatego staraj się, żeby nikt tak nie myślał. Okej?

San lekko utykając przeszedł do swojego pokoju, gdzie lubili razem spędzać czas. Pogoda na zewnątrz nie zapowiadała, by Wooyoung mógł prędko wrócić do domu. Nawet jeśli był robotem i nic raczej by się nie stało, gdyby wrócił do domu w deszczu, San się uparł. Nie jego wina, że Jung wyglądał jak człowiek, więc chciał o niego zadbać jakby faktycznie nim był.

- To jak? Masz jakieś pytania? - podwinął nogi zaplatając je pod sobą na materacu.

- Cóż, wiemy już o sobie naprawdę dużo - westchnął Wooyoung - Nie wiem, o co mógłbym jeszcze pytać.

- Tak się składa, że to mi szybciej kończą się pytania - prychnął - Wiesz, jestem na tym świecie trochę dłużej od ciebie.

- Ale za to jesteśmy zupełnie różni.

- Fakt. Lubisz sałatkę owocową? - zapytał zupełnie zmieniając temat. Nie zajęło mu długo zrealizowanie - Oh... No tak. W każdym razie, chciałbyś zrobić ze mną sałatkę owocową?

- Jasne. Czemu nie - uśmiechnął się i ruszył z Sanem do kuchni.

Był ciekaw jak robi się sałatkę i bardzo chciał zrobić coś z Sanem, by się nie nudził. Chłopak instruował go dokładnie, a on wykonywał każde jego polecenie, nie mając z nimi większego problemu. Skończyli krojąc razem owoce, żartując, rozmawiając o dosłownie wszystkim. Wszystko szło bardzo dobrze do czasu aż Wooyoung nie usłyszał kolejnego cichego syknięcia.

- Aish, niezdara ze mnie - powiedział odkładając nóż, którym przed momentem przeciął sobie palec. Momentalnie zrobiło mu się słabo - Boże, krew, zaraz zemdleje.

- Co się dzieje? - robot w mgnieniu oka znalazł się przy nim podtrzymując w razie upadku.

- Przepraszam, nie mogę patrzeć na krew... Chyba rozumiesz.

- Ah, no tak. Spokojnie, zaraz coś zaradzę.

Znów to zrobił. Znów wziął chłopaka na ręce obawiając się, czy nie przewróci się po drodze. Posadził go jak dziecko na krańcu wanny oglądając jego palec. San nie patrzył, mimo że rana nie był głęboka. Jednak lała mu się krew, a tego nie mógł znieść. Niczego nie bał się tak bardzo jak krwi. Wooyoung wyciągnął apteczkę, z której wziął waciki, wodę utlenioną i plastry. Starał się być jak najbardziej delikatny, mimo że nie robił tego nigdy wcześniej.

- Już. Po wszystkim - oznajmił z uśmiechem naklejając plaster.

- Dziękuję... - powiedział nieśmiało spoglądając na swojego towarzysza. Zapadła chwilowa cisza, w której po prostu wpatrywał się w niego, w jego sztuczne, ciemne oczy. Zatrzymał się jednak, gdy na jego szyi zauważył wisiorek. Zerwą się biorąc go do ręki i uważnie oglądając zdenerwowany - Skąd to masz?

Not (Only) Human • Woosan ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz