Hogwart Rok V: Ceremonia Przydziału

825 52 1
                                    

Harry powstrzymał uśmiech, gdy w towarzystwie Draco wchodził do Wielkiej Sali. Niech Dumbledore interpretuje to jak tylko chce, pomyślał zadowolony. W końcu było konieczne, by mały dwór, którym w Hogwarcie otoczył się Draco, zaakceptował go jako swojego nowego lidera. A odrobina podejrzliwości ze strony Dumbledore'a nie była niczym, z czym Harry by sobie nie poradził... O wiele bardziej martwiły go przebłyski dziwnych uczuć, które pojawiły się, gdy zauważył swojego młodszego brata, stojącego tuż przed Draco. I nienawiść, którą poczuł w tym samym momencie, w którym wyłowił z tłumu nauczycieli, stojących w ostatnim rzędzie, sylwetkę Jamesa Pottera... Wziął wtedy głęboki wdech i skorzystał z oklumencji, by obronić się przed niechcianymi emocjami – w tej chwili nie mógł sobie na nie pozwolić.

Podążył za Draco i zajął miejsce przy stole należącym do Slytherinu, zasiadając po lewej stronie bladego blondyna. Kolejnym sygnałem był sposób w jaki pozostali uczniowie Durmstrangu i Ślizgoni rozsiedli się wokół niego – Emlen usiadł po jego lewej, Draco znalazł się po prawej, Dafne dokładnie naprzeciwko, pomiędzy Pansy i Francisem, a Teo na prawo od Draco. Oczywiście nie wszyscy uczniowie, których ze sobą zabrał, byli z Nocnych Węży, stąd przez chwilę panowało zamieszanie i konsternacja, ale ostatecznie wszystko sprawnie się rozwiązało.

Harry rozsiadł się wygodniej i odwrócił w stronę dyrektora Hogwartu. Powinien zaryzykować? Niepewny co do konsekwencji, zdecydował się jednak na to. Aktywował swój specjalny wzrok i rzucił okiem na wspaniałą aurę otaczającą Albusa Dumbledore'a, dyrektora Hogwartu, czarodzieja, który pokonał Lorda Grindelwalda. Mężczyznę spowijała biała poświata, tak intensywna, że Harry musiał zmrużyć oczy. Tyle że biel nie była w niej jedynym kolorem. Nie, aura poplamiona była gdzieniegdzie szarymi kleksami i smugami zabrudzonej żółci. Dziwne. Harry nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego, ale z drugiej strony, jego doświadczenie w tej dziedzinie było raczej ograniczone. Za to jedno musiał przyznać: aura Dumbledore'a była ogromna w swej wspaniałości i niemal tak samo wielka jak jego ojca, Czarnego Pana. Harry był pod tak wielkim wrażeniem, że musiał walczyć, by nie odbiło się ono na jego twarzy. Z niemałym wysiłkiem wyłączył swój specjalny wzrok – jeszcze chwila patrzenia na jasną aurę Dumbledore'a, a wątpił, czy będzie w stanie zapanować nad sobą.

W zamian zajął się rozglądaniem z zaciekawieniem po Wielkiej Sali – tak zaimponowało mu dostojeństwo zamku, że był w stanie zrozumieć, dlaczego ojciec uważał w młodości Hogwart za swój jedyny dom. A gdy spojrzał w górę na gwieździsty sufit, zaczarowany tak, by odzwierciedlał wygląd nieba, poczuł mimowolną sympatię do brytyjskiej szkoły. Hogwart w niczym nie przypominał Durmstrangu – Durmstrang był mroczny, formalny i ponury, natomiast Hogwart posiadał majestatyczną aurę, która równocześnie zdawała się emanować swojskością. To, doszedł do wniosku, była szkoła, którą mógłby pokochać... gdyby oczywiście był zdolny do tak ckliwych i sentymentalnych uczuć.

– Dobry wieczór panie i panowie, duchy, a szczególnie nasi drodzy goście – odezwał się Dumbledore, przerywając rozmyślania Harry'ego. – Mam wielką przyjemność powitać was w murach Hogwartu. Mam nadzieję i ufam, że będzie wam tutaj miło i wygodnie.

Od strony stołu Krukonów, przy którym zasiedli uczniowie z Beauxbatons, dało się słyszeć szydercze prychnięcie jednego z chłopców. Harry zauważył, że ów chłopak wciąż miał szyję owiniętą szalikiem i kręcone, brązowe włosy o czekoladowym odcieniu.

Głupiec, zawyrokował Harry. Nawet jeśli podzielał jego podejście co do przemowy dyrektora, to nigdy nie byłby na tyle tępy, by pokazać to publicznie.

– Turniej zostanie oficjalnie ogłoszony przy końcu tej uczty – oznajmił Dumbledore. – A teraz chciałbym zaprosić uczniów z Beauxbatons i Durmstrangu do wzięcia udziału w ceremonii przydziału, która jest częścią programu wymiany. – Niebieskie oczy zaiskrzyły wesoło na widok kobiety o surowych rysach, z okularami na nosie, która właśnie niosła brudny i postrzępiony kapelusz oraz stołek. Minerwa McGongall... i Tiara Przydziału...

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz