Durmstrang: Rok pierwszy, cz. I

1.1K 77 9
                                    

Wkrótce rozbrzmiał dźwięk informujący o przybyciu statku do Durmstrangu. Harry, odrywając się od małego okienka, którym mogła poszczycić się kabina i przez które przez ostatnią godzinę obserwował najpierw podwodne życie, a następnie górską scenerię Durmstrangu, narzucił na ramiona czarną, obitą futrem pelerynę. Pomimo tego, że już nie był tak chudy i niedożywiony, jak to było w czasach, gdy mieszkał z Dursleyami, nadal pozostawał stosunkowo niski. Co prawda ostatnimi czasy trochę podrósł, osiągając imponujące pięć stóp, ale ku jego rozdrażnieniu nawet Daphne pozostawała odrobinę od niego wyższa.

Jednakże, gdy tylko zszedł ze statku i po raz pierwszy spojrzał na zamek znajdujący się tuż przed jeziorem, szybko zapomniał o swoim poirytowaniu. Widok zamku był... zapierający dech w piersiach. Ogromny i rozłożysty, z głównym skrzydłem składającym się z czterech pięter i dwiema wieżami wznoszącymi się aż na siedem. Jego zewnętrzną fasadę pokrywał ciemny granit, a na dachu leżały czarne dachówki. Wybudowany pośrodku doliny, obramowany był ze wszystkich stron gęstymi, mrocznymi lasami, emanując dość posępną i mroczną aurą.

Wraz z Daphne i pozostałymi pierwszorocznymi uczniami, Harry podążał za prefektem, Xavierem Deverillem, który prowadził ich wprost do gmachu szkoły. Gdy tak szedł, wsłuchiwał się w podekscytowane rozmowy niektórych z otaczających go pierwszorocznych.

– ... w końcu zaczyna się szkoła, to takie ekscytujące! – dziewczyna o szelmowskim wyrazie twarzy zachichotała w stronę swojej przyjaciółki.

– Ciekawe, kiedy dostaniemy swoje plany zajęć... – chłopak o twarzy aniołka, z długimi, kasztanowymi włosami związanymi w podskakujący kucyk, idący tuż obok Harry'ego, wymamrotał do swojego towarzysza, który w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami.

– ... do której grupy powinienem dołączyć... – wysoki chłopak noszący okulary, wykręcił w strachu swoje ręce, gdy inny, smagły i zdecydowanie dużo większy, poklepał go serdecznie po ramionach.

– Calvin, będziesz mógł dołączyć do grupy, którą planuję stworzyć!

Harry prychnął w myślach, czując momentalną niechęć do tego drugiego. Nawet jeśli masz to w planach, osoba inteligentna nie rozgłaszałaby tego wszem i wobec, przynajmniej dopóki rzeczywiście nie zaczęłaby robić czegoś w tym kierunku.

W Durmstrangu nie było Domów. W zamian za to uczniowie mogli utworzyć lub dołączyć do jednej z istniejących grup, które mogły składać się z dowolnej liczby osób, nie mniejszej jednak niż siedem. Uczniowie, w zależności od swoich poczynań, mogli zdobywać lub tracić punkty dla swojej grupy. A ta, która pod koniec roku miała ich najwięcej, otrzymywała tytuł „Mistrzowskiej Grupy" oraz zyskiwała prestiż i szacunek z nim się wiążący. Ponieważ bardzo wiele zależało od liczebności grupy i poziomu, jaki reprezentowali należący do niej uczniowie, przywódcy posiadali całkowitą dowolność jeżeli chodzi o decydowanie, kto się w niej znajdzie, i nawet nauczyciele nie mogli w tej kwestii interweniować. Z jednej strony większa liczba studentów oznaczała więcej okazji do zdobycia punktów, ale równocześnie pociągała za sobą większe ryzyko ich utraty. Dlatego też liczebność większości grup oscylowała w granicach od piętnastu do dwudziestu osób, a przynajmniej tak twierdził Aleron. Powiedział także, że w zeszłym roku było dziesięć grup, w większości podzielonych ze względu na wiek ich członków. Harry podejrzewał, że w pewien sposób miało to sens. Z pewnością starsi uczniowie nie mieli ochoty na zajmowanie się młodszymi... jednak Harry planował to zmienić.

Przerywając swoje rozważania, zauważył, że kasztanowowłosy chłopiec zerka na niego ze spekulacyjnym błyskiem w oczach. Harry, zastanawiając się, czy jego rozmyślania odbiły się na twarzy, z czarującą uprzejmością wyciągnął rękę w stronę chłopaka.

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz