Hogwart Rok V: Smoki

627 50 1
                                    

Harry podniósł się i ruszył ku wyjściu z namiotu. Szedł między drzewami, zmierzając w stronę zagrody otoczonej płotem zbitym z prostych desek. Wokół wznosiły się trybuny, skąd przyglądały mu się setki twarzy. Na drugim końcu zagrody, po przeciwnej stronie od przerwy, którą dostał się do środka, dostrzegł rogogona węgierskiego. Smoczyca przysiadła na jajkach z do połowy rozłożonymi skrzydłami i spoglądała na niego swoimi żółtymi, gadzimi ślepiami przywodzącymi na myśl oczy węża. Była niczym ogromny, okryty czarną łuską jaszczur, bijący najeżonym długimi kolcami ogonem, który żłobił w ziemi długie na jard ślady. Była piękna i śmiertelnie niebezpieczna. Jak Mordercze Zaklęcie – zabójcze, a równocześnie piękne w swym zielonym majestacie.

Harry uśmiechnął się drapieżnie. Dziś pokaże jej i wszystkim zebranym, że sam jest znacznie niebezpieczniejszym przeciwnikiem.

Złote jajo dostrzegł bez problemu – wyróżniało się na tle tych innych, cementowo szarych, spoczywając spokojnie pomiędzy przednimi łapami smoka. Zgrabnym machnięciem nadgarstka wysunął różdżkę z kabury i płynnie wycelował nią w rogogona. Błyskawicznym ruchem wyrysował w powietrzu zygzak, zebrał całą swoją wolę i wykrzyczał cztery razy to samo zaklęcie – po jednym razie na każdą smoczą łapę.

Jasne, niebieskie promienie uderzyły kolejno w przednie i tylnie łapy gada. Był to dość zaawansowany czar, w które musiał włożyć całkiem dużo mocy. Lewa tylnia łapa, lewa przednia, prawa tylnia, prawa przednia. Gdy tylko zaklęcia dosięgały muskularnego, pokrytego łuskami ciała, na trafionych kończynach zaczynał osiadać szron — z początku biały i delikatny, szybko rozprzestrzenił się po masywnych łapach. Najpierw jedna wąska strużka, potem kolejna — aż w końcu gadzie łapy zostały zakleszczone w silnym, śnieżnym uścisku, który wnet przeobraził się w twardą, zbitą, przeźroczysta bryłę lodu.

— Niech mnie dunder świśnie! On poskromił smoka Zamrażającym Zaklęciem! — krzyczał Bagman. — Łapacze smoków, czy wy to widzicie?

Tłum jakby skurczył się, gdy wszyscy głośno wciągnęli powietrze, chociaż Harry był pewien, że połowa zebranych nawet nie miała pojęcia, czym było owo Zamrażające Zaklęcie.

Uśmiechnął się pod nosem. Poskramianie smoków było niesamowicie trudnym zadaniem, głównie z powodu przesiąkającej ich na wskroś starożytnej magii — tylko naprawdę potężne zaklęcia były w stanie się przez nią przebić. I chociaż Harry znał i potrafił rzucić niektóre z nich, to zajęło by to zbyt wiele czasu — czasu, który smok mógł wykorzystać na przykład na zaatakowanie go. Dlatego najpierw musiał znaleźć sposób na unieruchomienie gada... Dlatego wybrał to wykraczające poza poziom OWUT-emów zaklęcie pozwalające na wyczarowanie lodu, który oplatał kończyny i zamarzał niemalże w tej samej chwili. W każdej innej sytuacji łańcuchy i kajdany sprawiłby się równie dobrze, ale nie w tej, bo nie powstrzymałyby zwierzęcia. Natomiast lód miał w sobie coś, co przeciwstawiało się ognistej naturze magicznych stworów takich jak smoki, przez co był skuteczniejszy niż inne substancje.

Harry powolutku zaczął zbliżać się do smoka, uważnie obserwując warczącego i syczącego stwora. A ten nagle otworzył swą wielką paszczę, i zionął spiralnym strumieniem pomarańczowo-czerwonego ognia.

Tyle że gdy płomienie dosięgły miejsca, w którym Harry stał, już go tam nie było – zrobił błyskawiczny unik i przetoczył się pięć stóp dalej. Niech Merlinowi będą dzięki za te wszystkie ćwiczebne pojedynki z ciocią Bellą... Przysięgam, że już nigdy nie będę narzekać, że zmusza mnie do robienie tylu uników...

— O ja cię! Ależ było blisko! Na tiarę Merlina, wygląda na to, że nasz najmłodszy zawodnik nieźle zna się na uciekaniu — ekscytował się Bagman. Harry jedynie zacisnął zęby i przestał zwracać uwagę na komentarze czarodzieja.

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz