Hogwart Rok V: Zajęcia

729 53 1
                                    

Po śniadaniu Harry pożegnał się z przyjaciółmi i wraz z Septimusem, Octaviusem, Steffi i siódmoroczną durmstrangową Gryfonką, Cerisą Lavern (wcześniej z Lawendowych Dziewczyn) udał na zajęcia z transmutacji. Najwidoczniej Ślizgoni dzielili wiele przedmiotów z Gryfonami, co wydało mu się dość dziwne, zważywszy na wzajemną wrogość i rywalizację.

Wchodząc do klasy zauważył, że w środku czekała już szóstka uczniów z Beauxbatons, czwórka z Gryffindoru i dwójka ze Slyteherinu. Alaina Fitzroya, jakże by inaczej, otaczał wianuszek fanów; dwie francuskie Gryfonki i Ślizgonki oraz jeden Gryfon. Reszta przebywających w pomieszczeniu uczniów wyraźnie od siebie stroniła, hogwarccy Gryfoni i Ślizgoni nie garnęli się ku sobie. Harry, odseparowawszy się od Lavern, razem ze swoimi zwolennikami skierował się ku ślizgońskiej stronie klasy. Usiadł obok siódmorocznego prefekta swojego domu, który uśmiechnął się do niego na powitanie, podczas gdy bliźniacy Withers zajęli miejsca tuż za nimi. Wkrótce Harry wciągnął starszego kolegę w przyjazną pogawędkę; nie miał jeszcze zbyt wiele okazji do nawiązania kontaktów z uczniami z siódmego roku, ale właśnie temu zaradzał.

Zadzwonił dzwonek i do klasy weszła McGonagall, jak zawsze z surową miną i spiętymi w ciasny kok włosami. Rzuciła krótką uwagę skierowaną do nowych uczniów z zagranicznych szkół i zabrała się do wprowadzania klasy w zawiłości ludzkiej transmutacji. Po trwającym pół godziny wykładzie poleciła uczniom dobrać się w pary, by mogli przećwiczyć na partnerze przemianę w zwierzę. Jednak nim Harry zdążył to zrobić, McGonagall podeszła do niego.

— Panie Riddle. — Nozdrza nauczycielki zadrżały przy wymawianiu jego nazwiska. Czarownica wzięła głęboki wdech i zaczęła jeszcze raz. — Panie Riddle, rozumiem, że uczęszcza pan na zajęcia siódmego roku pomimo swojego młodego wieku dzięki specjalnemu pozwoleniu dyrektorów Karkarowa i Dumbledore'a. I chociaż wierzę w ich umiejętność rozpoznawania utalentowanych uczniów, to nie mogę panu pozwolić z czystym sumieniem na udział w prowadzonych przeze mnie lekcjach bez osobistego poznania pana umiejętności.

Harry uśmiechnął się pod nosem na słowa nauczycielki.

— W pełni rozumiem pani troskę, madam — oparł gładko. — Co powie pani w takim razie na małą demonstrację?

McGonagall wyglądała na zaskoczoną. Tak naprawdę to chciała zaproponować jakiegoś rodzaju test sprawdzający, ale słysząc słowa chłopca i widząc malującą się na jego twarzy pewność, przytaknęła z roztargnieniem. W zasadzie nie był to zły pomysł; znała się na swojej pracy na tyle dobrze, by bez problemu określić poziom Riddle'a na podstawie rzucanych przez niego zaklęć. Miała właśnie zasugerować jakiś przedmiot, gdy chłopiec ponownie się odezwał:

— Septimusie. — Harry wskazał głową na pustą przestrzeń przed sobą. Wywołany uczeń skinął na znak zgody i natychmiast wstał ze swojego miejsca.

— Oczywiście, mój książę.

Harry zdusił chęć westchnięcia, słysząc ten tytuł. Nie znalazł jeszcze delikwenta odpowiedzialnego za skandowanie go na całą szkołę, po tym, jak czara wyrzuciła jego imię, ale wiedział, że jego przyjaciele przywykli już do zwracania się do niego per „Czarny Książę". Postanowił więc dać sobie spokój i nie reagować, gdy tak go nazywali, nawet jeśli miało to wzbudzić czyjeś podejrzenia czy wywołać komentarze.

Teraz cierpliwie czekał, aż Septimus ustawi się dokładnie naprzeciwko niego. Wiedział, że w przeciwieństwo do McGonagall, która zmarszczyła brwi w wyrazie całkowitego zdziwienia, Septimus domyślał się, co za chwilę nastąpi. Gdy bliźniak zajął odpowiednią pozycję, Harry uprzejmie skinął nauczycielce, po czym oznajmił:

— Jeśli pani pozwoli, zacznę. — To powiedziawszy skupił się, wizualizując to, co chciał osiągnąć, po czym machnął różdżką.

Powoli Septimus zaczął się zmieniać. Jego blond włosy skurczyły się, a po chwili rozpełzły się po całym ciele, przez mięśnie i kości przeszedł spazm, kiedy te zaczęły się wykręcać i samoistnie przestawiać. Twarz i kończyny chłopca wydłużyły się, uszy przeniosły na czubek głowy, nos przemienił w czarny, wilgotny trójkąt. Z tyłu wystrzelił ogon, paznokcie wyostrzyły się, przybierając szponiasty kształt, a na twarzy pojawiły się kocie wąsy. Zwieńczeniem wszystkiego była bujna, brązowa grzywa okalająca głowę Ślizgona. Donośnym rykiem Septimus-lew ogłosił koniec swojej przemiany.

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz