Hogwart Rok V: Reprezentanci

788 50 4
                                    

Gdy nadpalony kawałek pergaminu wystrzelił z czary, cała Wielka Sala wstrzymała oddech. Dumbledore pochwycił go i wyciągnął na długość ramienia, zerkając na niego znad swojego zakrzywionego nosa.

— Reprezentantem Beauxbatons zostanie... — przeczytał mocnym, czysty głosem — Alain Fitzroy.

Smukły chłopak z kręconymi, czekoladowymi włosami, siedzący pośród Gryfonów, powstał pośpiesznie i przeszedł pomiędzy ich stołem a stołem Ślizgonów. Harry rozpoznał w nim ucznia, który śmiał się szyderczo wczorajszej nocy.

Fitzroy, tak? Mózg Harry'ego wirował, gdy ten przypominał sobie wszystko, co wiedział o pierwszym reprezentancie. Ojciec dostarczył mu listę potencjalnych kandydatów wraz z krótkimi notatkami o każdym, tak, by bez problemu mógł pleść swoje intrygi. Fitzroy był kimś w rodzaju czarnego konia. Z ojcem pochodzącym ze starożytnego, francuskiego rodu czarodziejów i matką szlamą był półkrwi czarodziejem z ponadprzeciętnymi ocenami. I najwidoczniej Gryfonem. Czyżby był więc tak lekkomyślny i idiotycznie dzielny, jak to oni mieli w zwyczaju? Harry wiedział już, że Tiara Przydziału nie była wszechmocna. W końcu jemu udało się użyć okulumencji, by utrzymać kapelusz w nieświadomości, pokazując tylko kilka starannie wybranych wspomnień. Fitzroy mógł zrobić to samo. A nawet jeśli naprawdę był Gryfonem, to Harry i tak nie miał zamiaru niedoceniać nikogo, kto został reprezentantem.

Kiedy oklaski i rozmowy powoli zamierały, uwaga wszystkich ponownie skupiła się na czarze, która sekundę później po raz kolejny rozkwitła czerwienią. Drugi kawałek pergaminu wystrzelił w powietrze...


— Reprezentantem Hogwartu — zaczął Dumbledore — jest Cedrik Diggory!

Harry rozejrzał się dookoła, rozbawiony niezadowoleniem malującym się na obliczach Draco i Teo – widocznym na tyle, na ile Ślizgoni, świadomi publiki, pozwoli sobie na to. Jednak w przeciwieństwie do nich cała Wielka Sala, wypełniona po brzegi uczniami Hogwartu, rozbrzmiała szaleńczymi aplauzem. Wszyscy Puchoni zerwali się na nogi, rycząc ile sił w płucach. Nawet niektórzy zasiadający przy stole Ślizgonów uczniowie zaklaskali, choć oczywiście ich brawa były bardziej wstrzemięźliwe.

Harry również zaklaskał uprzejmie, kiedy przystojny, brązowowłosy chłopak z szarymi oczami szedł w kierunku stołu nauczycielskiego. Cedrik Diggory. Czystokrwisty, syn Amosa Diggory'ego, czarodzieja o przeciętnej mocy pracującego w Ministerstwie w Departamencie Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Prefekt Puchonów, kapitan i szukający ich quidditchowej drużyny. Dobre stopnie. Ponadprzeciętne osiągnięcia. A sądząc po aplauzie, który otrzymał, Diggory musiał cieszyć się popularnością wśród szkolnych kolegów.

Czara Ognia znowu rozjarzyła się czerwienią, znowu buchnął snop iskier, język ognia ponownie wystrzelił w powietrze, a z jego czubka Dumbledore po raz kolejny porwał kawałek pergaminu. Przenikliwe niebieskie oczy jakby zmatowiały, gdy zerknęły na imię zapisane na pergaminie, ale po krótkiej przerwie Dumbledore odchrząknął i przeczytał:

— Reprezentantem Durmstrangu... — Oczy dyrektora powędrowały ku stołowi Ślizgonów. — ...jest Harrison Riddle.

Harry płynnie i z gracją powstał ze swojego miejsca. W Sali zapadła ogłuszająca cisza, wkrótce zastąpiona szeptami na temat jego wieku. Wtedy, wzorując się na Emlenie, Draco i Teo, wszyscy Ślizgoni powstali i zaczęli bić głośne brawa. Harry w tym czasie zmierzał już w stronę przejścia pomiędzy stołami. A gdy zaczął nim iść, usłyszał jak ktoś zawołał:

— Czarny Książę!

Ów okrzyk został wkrótce pochwycony przez resztę Durmstrangowych uczniów, bez względu na to, do którego domu zostali przydzieleni.

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz