Lato

854 70 2
                                    

Tego lata, gdy Voldemort zerknął na oceny Harry'ego, oznajmił, że powinien spisać się lepiej. Harry westchnął i jednym uchem słuchał tyrady Mrocznego Lorda. Czasami posiadanie ojca geniusza było męczące. Najwidoczniej młody Tom Riddle rokrocznie był najlepszym uczniem w szkole. Wkrótce Czarny Pan zakończył łajanie syna stwierdzeniem, że od teraz będzie osobiście uczyć Harry'ego Czarnej Magii. Oczekiwał też od niego, że w ciągu pierwszego tygodnia wakacji odrobi wszystkie swoje zadania domowe.

– Wraz z nadejściem drugiego tygodnia będziesz tak zajęty zajęciami wyznaczonymi przeze mnie, że nie będziesz mieć czasu, by nawet pomyśleć o szkole – oznajmił Czarny Pan z paskudnym błyskiem w oku. Harry jęknął cicho, ale jedyne, co mógł w tej sytuacji zrobić, to odpowiedzieć krótkim „Tak, ojcze".

W pierwszym tygodniu wakacji każdą wolną chwilę, której nie przeznaczał na odrabianie zadań domowych, Harry spędzał w towarzystwie Draco, Theo, pozostałych pierwszorocznych Ślizgonów, Alerona i Silasa. Chłopcy grali w zmodyfikowaną wersję Quidditacha, ciesząc się przy okazji oślepiającym błękitem bezchmurnego nieba, pofałdowanymi, zielonymi łąkami i ciepłem słońca delikatnie całującym skóry. Draco cały czas narzekał na to, że pierwszoroczni nie mogli wziąć ze sobą do szkoły mioteł. Harry'emu wydawało się to dziwne, ale w końcu doszedł do wniosku, że musiała być to kolejna intryga Dumbledore'a, mająca na celu sprawienie, by mugolaki nie czuły się wyalienowane. No bo co innego, jak nie niechęć do podkreślania różnic pomiędzy dziećmi z magicznym zapleczem, a tymi bez niego, miałoby być powodem tego zakazu? Przecież dzieci wywodzące się z magicznych rodzin dorastały grając w Quidditacha, albo przynajmniej latając na miotle, podczas gdy te, wychowywane przez mugoli, musiały się dopiero tego wszystkiego nauczyć.

– Ale w przyszłym roku, w przyszłym roku dostanę się do drużyny Slytherinu – poprzysiągł sobie Draco. Harry uśmiechnął się pokrzepiająco i obiecał, że trochę z nim potrenuje, pomagając mu przy okazji w rozwinięciu umiejętności. – Tylko bez przyprawiających o atak serca akrobacji – zastrzegł natychmiast Draco. Harry lekko zacisnął usta, nim niechętnie na to przystał.

– Ale to już nie będzie takie zabawne...

– Zachowaj swój sadyzm dla Brutusa Flinta, Harrison – nachmurzył się Draco w odpowiedzi.

– A czy kapitan naszej drużyny nie ma czasem na nazwisko Flint? – zapytał Theo, dołączając do rozmowy. – Jak myślicie, mogliby być spokrewnieni?

Harry wzruszył ramionami.

– Z tego, co mówiliście, Marcus Flint wygląda tak, jakby miał w sobie trochę krwi trola – parsknął – więc myślę, że tak. Mogą być spokrewnieni.

                            ~oOo~

Tydzień względnego odpoczynku dobiegł końca. Harry'emu przydzielono szereg różnych nauczycieli z przedmiotów, z których nie osiągnął najwyższych wyników: z Zielarstwa, Eliksirów, Arytmetyki i Transmutacji. Po pierwszych, dwugodzinnych zajęciach z wujkiem Rodym, Harry poprzysiągł sobie, że już nigdy więcej nie dostanie z tego przedmiotu oceny innej niż najwyższa. Bo o ile lubił Rodolphusa Lestrange, to mężczyzna ten był najnudniejszym nauczycielem na świecie. Harry wolałby przez cały następny rok spotykać się wieczorami z Profesorem Kai-zang Lee na dodatkowych zajęciach z Arytmetyki, niż w przyszłe wakacje ponownie mieć lekcje z Rodolphusem.

Jeżeli chodzi o Transmutację, to Barty nie dopatrzył się żadnych błędów ze strony Harry'ego. Dlatego też Harry, bardzo niechętnie, opowiedział mu o swoim konflikcie z Frederickiem Edmundem Flintem, wujem Brutusa Gaisua Flinta. Opowieści o powodach, dla których Flint odbierał Harry'emu punkty wprawiły Barty'ego w wyśmienity humor.

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz