Świta

1.1K 80 2
                                    

Papiery. Dokumenty. Jeszcze więcej papierów. Syriusz Orion Black zajęczał, gdy bez entuzjazmu przerzucił kolejną stertę kartek leżącą na jego biurku. Być może powinienem podrzucić je Shacklebolt'owi... Jemu uporanie się z nimi zajmie połowę tego co mi! Doskonale zdawał sobie sprawę, że bycie Szefem Biura Aurorów wiązało się także z papierkową robotą i między innymi dlatego odmówił przyjęcia tej posady, gdy po raz pierwszy została mu zaoferowana. Ale wtedy James zaczął na niego naciskać, by zastąpił go po jego rezygnacji i Syriusz zgodził się bez chwili wahania. Bo chociaż kiedyś był wściekły na Jamesa, za rolę, jaką ten odegrał w związku ze zniknięciem jego chrześniaka, to stary, dobry Lunatyk posłużył jako rozjemca.

Trzy lata później Syriusz nadal zastanawiał się, jak jego najlepszy przyjaciel mógł być tak beztroski w stosunku do swojego syna. Nawet jeśli to Dumbledore osobiście zapewniał go, że Harry jest bezpieczny, Syriusz wciąż nie mógł pojąć, jak James mógł pozwolić Harry'emu żyć z dala od siebie przez sześć lat i ani razu nie sprawdzić, co dzieje się z chłopcem... najwidoczniej śmierć Lily uderzyła Jamesa bardziej, niż Syriusz przypuszczał. On sam często opłakiwał tego małego szkraba i równie często zastanawiał się, czy figlarny, mały i ciekawski Harry gdzieś tam jednak żyje. Ach, Harry... W takich chwilach Syriusz czuł, jak na nowo zalewa go fala złości na swojego najlepszego przyjaciela... a jeśli chodzi o starego Dyrektora... Syriusz wątpił, czy gniew skierowany w jego stronę kiedykolwiek wyblaknie.

                            ~oOo~

Jak ten czas leci... pomyślał kapryśnie Bartemius Crouch Junior obserwując dwóch małych chłopców ścigających się na najnowszych, dostępnych w sklepach miotłach. Widział, jak czarnowłosy chłopak wykonał nagle U-kształtny skręt i parł wprost na jasnowłosego, który natychmiast zamarł w miejscu. Gdy czarnowłosy znalazł się kilka cali od blondyna, zaśmiał się i zboczył w prawo.

Barty potrząsnął głową w rozbawieniu. Panicz miał czasami sadystyczne poczucie humoru. Według Barty'ego była to cecha, którą „odziedziczył" po Czarnym Panu. Czasami było mu żal młodego Malfoya z powodu tego, że musiał regularnie znosić poczucie humoru mrocznego dziedzica.

Kilka lat temu panicz uprzejmie poprosił swego ojca, Czarnego Pana, by zapewnił mu paru dziecięcych towarzyszy zabaw. Jego prośba poskutkowała tym, że poznał kilkoro czystokrwistych dzieci śmierciożerców, w tym Draco – syna Malfoya, Teodora – syna Nota, Daphne – córkę Greengrassów, Pansy – córkę Parkinsonów, Vincenta – syna Crabbe'a, Goyla – syna Gregoryego, Alerona – syna Mulcibera, oraz Silasa – syna Macnaira. Podczas gdy większość z nich była w tym samym wieku, co mroczny dziedzic, ostatnia dwójka należała do grona drugorocznych uczniów Durmstrangu.

Ze wszystkich tych dzieci, jak zaobserwował Barty, panicz wydawał się najbardziej zżyty z dziedzicem rodu Malfoyów, a następnie z Mulciberem, co Barty uważał za dość osobliwe, zważywszy na to, że ten drugi był o dwa lata starszy od panicza. Z tego, co Barty wiedział, u dzieci w tym wieku różnica dwóch lat była czasami nie do przeskoczenia.

                            ~oOo~

Aleron Fidel Mulciber przyglądał się, jak mroczny dziedzic oraz Draco ścigają się z zadowoleniem po niebie. Sam leżał właśnie na trawie, tuż obok swojego przyjaciela, Silasa Curtisa Macnaira, odpoczywając po poranku spędzonym na zabawie z dwójką młodszych chłopców.

– Czasami czuję się stary, Silasie.

Jego przyjaciel zerknął na niego. Koślawy uśmiech wygładził ostre rysy twarzy, a łobuzerski błysk przemknął przez brązowe oczy.

– W tym wieku? A więc, mój drogi Aleronie, z niecierpliwością będę wyczekiwać na to, co powiesz, gdy będziemy tak starzy jak Bartolini Crouch.

Mroczny jak noc / HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz