Dzisiaj był zdecydowanie jeden z tych dni, kiedy słońce zdecydowanie było schowane za chmurką. Obudziłam się około godziny 11. Niestety samotnie, ale życie ze sportowcem tak właśnie wygląda. Nie ważne na jakim etapie sezonu jest, zawsze dba o formę. Mimo, że byłam sama to i tak czułam jego obecność. Poduszka zdecydowanie przesiąknęła jego zapachem. Zerknąłem w telefon z milionem powiadomień i postanowiłam wstać. Weszłam do łazienki i od razu postanowiłam skorzystać
z prysznica. Letni, przyjemny prysznic to zdecydowanie to czego było mi trzeba. Nie wiem ile to trwało, ale zakładając szlafrok po, czułam że żyje. Delikatnie wytarłam włosy
i udałam się w stronę salonu. Drzwi na taras były otwarte. W kuchni widać było, że ktoś
w niej buszował, ale w mieszkaniu byłam sama. Włączyłam ekspres i postanowiłam napić się kawy. Zobaczyłam, że na stacji w kuchni leży telefon Lewisa. To oznacza, że po pierwsze to nie sen... A po drugie, że raczej wróci. Obok telefonu zobaczyłam karteczkę.
Idę na trening.
Szaleje.
L.
Włączyłam muzykę i delikatnie dźwięki otuliły mieszkanie. Akurat ostatni kawałek odtwarzany to jeden z wielu Calvina Harrisa. Ten wyjątkowo spokojny. Wyszłam na taras
i mimo braku słońca na niebie, było dość ciepło. Rozłożyłam się na narożniku
i postanowiłam zerknąć w telefon. Milion jakiś dzikich powiadomień na instagramie, które średnio mnie interesują. Po wiadomościach od P. widziałam, że wcale nie jest zła. Max zachowywał się conajmniej dziwnie. Kilka serwisów plotkarskich podłapało nasze zdjęcia, ale nic specjalnego. Na szczęście na żadnym
z nich nie miałam czerwonych oczu, a to się chwali. Kawa zdecydowanie była dzisiaj przepyszna. Zamknęłam oczy, ale usłyszałam że ktoś pojawił się na balkonie.
-A gdzie koszulka?- Spojrzałam na mężczyznę
i zaśmiałam się. Oparł się o barierkę
i wyciągnął słuchawki.- Doskonała pogoda, aby pobiegać.- Zachichotałam. Nie minęła chwila jak poczułam człowieka na sobie.
-Jest wiele aktywności pasujących do tej pogody.- Pocałował mnie w nos i poczułam jak jego ręka gładzi moje udo.- Można je robić tu
i tam.- Pocałował moje usta, moją szyję, obojczyki. Schodził coraz niżej. I już było całkiem miło gdy oderwał się i wrócił do moich ust. Mocne słodkie cmoknięcie i wstał.- Dziękuje za swoją szafę. Na prawdę doceniam, że nie spaliłaś moich rzeczy w grudniu.
-Ja? W życiu!!- Zaśmialiśmy się. Rozwiązał sznurówki butów i wszedł do mieszkania. Zerknęłam, że idzie w kierunku łazienki. Oddałam się dalej czynności wylegiwania na tarasie, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam dość niechętnie i podeszłam do nich. Otworzyłam je i zaraz chciałam je zamknąć.
-Ej ej ej. Czekaj!- Jego ręka wylądowała na brzegu drzwi. Odsunęłam się i poszłam sobie
w stronę tarasu. Usłyszałam, że gość idzie
w moją stronę.- Czemu nie odpisałaś? Dlaczego nic nie chcesz mówić? Znowu...
-Niech pomyśle, może dlatego że jak wróciłam do domu to miałam ciekawsze zajęcia. Wybacz nie będę się tłumaczyć. No jeżeli chcesz znać jakieś szczegóły.- Max stanął przy barierce, a ja położyłam się na narożniku.
-Nie masz mi się tłumaczyć, tylko no jestem
w szoku. Romans okej, jest możliwość, że ma
w sobie coś pociągającego. -Dziwnie wykrzywił usta.-Życie razem? Nie widzę tego.- Założył ręce na piersiach i widać było, że nie jest zadowolony.
-A co jeśli jest ktoś na świecie do kogo tak mocno cię ciągnie, że nie potrafisz inaczej? Przecież też tak masz!- Wstałam i oparłam się
o barierkę.- Na prawdę chce być szczęśliwa.Ja zawsze kibicuje tobie i twojemu szczęściu.- Zerknęłam na niego a on przyjął tą samą pozycje co ja.
-A co jeśli jest wielu facetów lepszych dla Ciebie?- Przeczesał włosy i spojrzał na mnie.- Na prawdę wielu oddałoby wszystko co ma dla Ciebie.- Jego oczy były takie smutne
i przeszywające. Nie lubię, gdy jest smutny.
-Tylko, że ja chce jego! Mamy do końca życia się ukrywać? Teraz albo nigdy...- Ułożyłam twarz w dłoniach.- Proszę daj nam szanse.- Podeszłam do niego i oparłam głowę o jego ramię.- Daj mi szanse Max.- Mocno mnie przytulił.
-Zawsze cię uratuje i wszystko dla ciebie rzucę... Pamiętaj.- Uśmiechnął się.
-Wiem. Doceniam to. Marzyłam o tym czasie od 5 lat. To nie jest normalna sytuacja, ale my też nie jesteśmy normalni.
-Nie uważasz, że to dziwne? 5 lat kochacie się na zabój, a dopiero teraz każde z was chce zaryzykować?- Uśmiechnęłam się szeroko
i delikatnie przegryzając palce mojej dłoni. Zdecydowanie zaprzeczyłam.- Nie przeszkadzam, ale pamiętaj...- pokazał na swoją klatkę piersiową- Tu jest twoje miejsce zawsze!- Mocno mnie przytulił i wyszedł.Oparłam głowę o barierkę i teraz miałam totalny mętlik w głowie. A może na prawdę popełniam błąd? Tylko skąd mam to wiedzieć?
-Czy wszystko jest okej?- poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii.- Powiedz.
-Tak wszystko dobrze.- Obróciłam się
i delikatnie złapałam dłońmi jego twarz. Przejechałam palcami po jego zaroście. Jak zawsze idealny. Czekoladowe oczy mocno mi się przyglądały, a ja delikatnie musnęłam jego usta. -Bardzo mi zależy.- Zobaczyłam jego szeroki uśmiech.
-Miło budzić się w takim stanie, że ktoś na ciebie czeka. Ktoś z tobą jest. Na prawdę cieszę się na to wszystko.- Musnął moje czoło i mocno przytulił.
-Na prawdę chce, żeby w końcu nam się udało. Tak na prawdę, na prawdę.- Mocno wtuliłam się w jego jeszcze mokry tors i poczułam jak rozklejam się.
-Ej skarbie...-Spojrzał na mnie i mocno mnie pocałował.-Obiecuje, że będę zawsze i na zawsze. Przez ostatnie 5 lat każdy moment, chwila...- Spojrzał w niebo i mocno zacisnął oczy.-Każda wygrana...Zawsze była dla ciebie
i dzięki tobie. Mimo, że nikt nie wiedział o nas nic, a my sami uciekaliśmy od tego.-Jeszcze mocniej mnie przytulił. Czułam, że rozpływam się w jego ramionach.- Kiedy dojechałem do mety w grudniu oprócz tego, że nie mogłem powstrzymać łez.- Mocno otulił rękoma moją twarz.- Wiedziałem, że ty tam stoisz gdzieś
i widzisz to...Chciałem tak bardzo ciebie znaleźć, przytulić.- Spojrzał mi głęboko w oczy.
-To był szalony wieczór.-Zamknęłam oczy
i fantastycznie było wrócić do tego wspomnieniami.- Jednak po nim wszystko się posypało skutecznie.- Zerknęłam na niego a on głośno westchnął.
-To prawda. Jednak każde z nas dobrze wiedziało, że to nic nie znaczy. Czas dał nam możliwość aby to po układać.- Pocałował mnie w czoło.
-Jesteś wielkim sportowcem. Zawsze imponuje mi twoja determinacja.- Poczułam jak się uśmiechnął.
-Jesteś moją motywacją, nawet jak się na mnie złościsz mocno.- Uśmiechnęłam się i mocno wtuliłam się w jego tors. Czułam jak gładzi spokojnie moje włosy.
Nie wiem ile czasu staliśmy wtuleni, ale nikt
z nas nie chciał wyrywać się z tego błogiego stanu. Było idealnie... Jak zawsze z nim. Wydaje się, że to sen. Czy rzeczywistość może być snem?- A teraz proponuje śniadanie?- Zaśmiał się
i pociągnął mnie do stołu w jadalni. Wyrwał nas skutecznie z nostalgii. Zjedliśmy śniadanie, które wcześniej udało mu się zamówić i resztę dnia właściwie nic nie robiliśmy. Leżeliśmy na kanapie i leniliśmy się. Około 21 zarządziłam pójście spać. Wole jednak rozpoczynać dzień
o 7, a nie 11.
-Może być tak codziennie?- Poczułam jak ktoś mocno się do mnie przytula.- Jedź ze mną
i bądź ze mną.- Obróciłam się i nasze twarze były idealnie przed sobą.
-Postaram się, jednak ciebie proszę o to samo.- Poczułam ciepłe wargi na moich i to była zdecydowanie najlepsza część zasypiania.
CZYTASZ
About me. I love you.
FanfictionMiesiąc, lato, Monako. Czy ma to jakiś wspólny mianownik? Czy starcie pretendentów do bycia mistrzem świata odbywa się tylko na torze?