W środę późnym popołudniem doleciałam do stolicy Kataru. Postanowiłam dać sobie czas na zaklimatyzowanie. Może uda lepiej znieść mi się tą podróż. Od wyjścia z samolotu czułam, że jest gorąco.
-Gorąco.- Spojrzał na mnie a ja zaśmiałam się. Wcale tego nie czuje pod bluzą.
-To prawda. Odzwyczaiłam się.- Z uśmiechem udaliśmy się w stronę auta, które na nas czekało. Jeden z wielu plusów podróży prywatnych to jest to, że nie trzeba czekać na bagaż. Droga do hotelu była bardzo szybka. Mieszkaliśmy w przepięknym hotelu w centrum Doha na pięćdziesiątym piętrze. Widok na zatokę i ogólnie miasto był przecudowny. Postanowiłam najpierw wziąć prysznic i przebrać się w coś bardziej dopasowanego do pogody.
-Jemy na mieście?- Ułożyłam włosy i zabrawszy błyszczyk wyszłam z łazienki, która była integralną częścią sypialni. Dzieliła te pomieszczenia tylko szklana ściana.
-Możemy.- Włożyłam do torebki kilka rzeczy i zabierając lekką czarną marynarkę, która idealnie pasowała do lnianych prostych spodni do ziemi. Dodałam do tego klapki w czarnym kolorze i beżowe dopasowane body na grubych ramiączkach. Czekając na mojego towarzysza, który dopasowywał elementy swojej stylizacji stanęłam ponownie przed ścianą z okien i podziwiałam widok. Mimo pory roku ludzi było bardzo dużo. Na pewno przyciągnęła ich zdecydowanie ciepła aura panująca wokół.
-Idziemy?- Wyciągnął do mnie rękę, a ja nie mogłam mu odmówić.- Zamówiłem stolik w restauracji. Mam nadzieje, że ci się spodoba.- Pocałował mnie w skroń. Zawsze miał wszystko zaplanowane.
-Pójdziemy na spacer?
-Jasne.- Stanęliśmy w windzie. Zrobiliśmy sobie kilka głupich zdjęć. Tym razem jego fryzura była zapleciona, ale dało stworzyć się z niej kucyka, który wyglądał delikatnie jak mop. Przyprawiało mnie to o szeroki uśmiech, jego zresztą też. W każdym wcieleniu był niezwykle słodki. O dziwo mieliśmy do dyspozycji własne auto, co było super. Nie do końca lubię podróże taksówkami. Wsiedliśmy i odjechaliśmy do restauracji, która znajdowała się praktycznie przy plaży w jednej
z dzielnic Kataru. Była to bardzo mała i skromna knajpka, ale miała w sobie dużo uroku. Zamówiliśmy jedzonko, co było delikatnym wyzwaniem, dlatego że wegańskich dań było niewiele w karcie. Coś udało się zamówić, a gdy oczekiwaliśmy na jedzenie można było obserwować zachód słońca.
-Jedziesz jutro ze mną na tor?- Zerknęłam na niego odrywając się od ekranu telefonu.
-Pewnie. P. będzie dopiero wieczorem, więc bardzo chętnie.- Uśmiechnęłam się, on również. Dodałam kilka zdjęć na stories i oprócz jedzenia zajęliśmy się rozmową. W końcu mogliśmy porozmawiać o wszystkim na żywo.
-Muszę ci o czymś powiedzieć...- Spojrzał na mnie dość niepewnie. Szczerze mówiąc nie wiedziałam czego mam się spodziewać.- Gdy byłem w Brazylii rozmawiałem z Maxem.- Oho, ciekawe czy mam się czego obawiać. Pobić raczej się nie pobili. O tym raczej dowiedziałabym się znacznie szybciej.- Wiem, że będziesz na mnie zła, ale denerwował mnie już.
-Do brzegu...- Teraz już zupełnie nie wiedziałam co myśleć.
-Powiedziałem mu, że jak się zakochał to ma się odkochać, albo zniknąć. Na prawdę denerwuje mnie to, że wiecznie słyszę z jego ust coś związanego z tobą. Traktuje nas tak, jakbyśmy to my byli przyjaciółmi, a ty byłabyś z nim.- Moje zdziwienie na twarzy było bardzo mocne. Nie wiedziałam, że dochodzi do takich sytuacji.- To jest chore. Bardzo cię kocham, ale nie wiedziałem, że w momencie gdy będziemy już ze sobą na stałe te sytuacje będą się powtarzać.- Wypuścił powietrze i spojrzał na mnie, a ja zaniemówiłam. Nie wiedziałam, że to aż tak wygląda. Raczej myślałam, że każdy z panów dryfuje po swojej osobnej rzece. Oprócz rywalizacji nic więcej nie wpływa na ich negatywne nastawienie.
-No dobrze. Jestem w szoku.- Tylko tyle mogłam powiedzieć w tamtym momencie.- Ja na prawdę, nie wiedziałam że tak jest. Przepraszam, jeśli tego dostatecznie szybko nie zobaczyłam. Poproszę Maxa o rozmowę i porozmawiam z nim o tym, że nie życzysz sobie takich sytuacji.
-Już dosadnie powiedziałem co myślę. Chciałem, żebyś wiedziała.
-No dobrze, czyli muszę coś zrobić, ale nie muszę nic robić. Świetnie.- Kelner przyniósł rachunek. Zapłaciliśmy i wyszliśmy z restauracji. Udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu, ale czułam że każde z nas jest wyjątkowo nieobecne. Gdy dotarliśmy do hotelu, ja udałam się pod prysznic, a potem miałam taki plan, aby z książką zasnąć. Plan jednak musiał ulec zmianie.- Co robisz?- Spojrzałam na mężczyznę, a on leżał na ziemi i dziwnie się zachowywał.
-Odpoczywam.- Uśmiechnął się do mnie. To było dziwne.- A ty co robisz?
-Stoję, a następnie chce wskoczyć do tego pięknego łóżka, aby zasnąć.- Spojrzał na mnie dość dziwnie i wstał.- Jestem leniem.- Zaśmialiśmy się.
-Ja planuje iść na basen. Może wybierzesz się ze mną?- Zerknęłam na telefon i było grubo po godzinie 23. Zdecydowanie wolałam iść spać.- Nie daj się prosić.
-Jak tak mówisz to brzmi jakbyś miał coś zaplanowane.- Ostatnio ilość niespodzianek przerodziła się w jego główne hobby. Czasem czułam się niepewnie.
-Mam zaplanowane pójście na basen.- Ubrał szlafrok i zabrawszy ręcznik czekał na to co postanowię.
-Przyjdę za kilka minut.- To daje mi jakąś chwilę, aby podjąć decyzje czy iść czy nie, bez presji. Gdy drzwi się zamknęły położyłam się do łóżka. Otworzyłam książkę i po przeczytaniu kilku stron zdecydowałam, że może jednak wybiorę się na ten basen. Wygrzebałam z walizki strój kąpielowy, który nałożyłam na siebie. Dodałam do tego szlafrok i trzymając ręcznik wraz z telefonem i kartą do pokoju wyszłam, aby udać się do windy i na basen. Gdy już zbliżałam się do miejsca gdzie miał być basen zdziwiłam się, że jest tam dość ciemno. Jednak postanowiłam pójść dalej, dlatego że może taki akurat klimat panuje tutaj wieczorem. Może sprzyja to nocnemu pływaniu. Gdy weszłam do miejsca gdzie jest basen próbowałam jakkolwiek odszukać miejsca z rzeczami Lu. Żaden z leżaków nie był zajęty co mnie zmartwiło. Zadzwoniłam do niego, ale po drugiej stronie słuchawki była cisza. Postanowiłam udać się ponownie do windy i pokoju. Nie miałam ochoty na basen, raczej chciałam mu po prostu dotrzymać towarzystwa. Gdy wsiadłam do windy byłam w szoku i na prawdę miałam wrażenie, że to jest jakiś kiepski żart. Zastanawiałam się, gdzie zniknął. Skoro miał iść na basen, a tam go nie ma i nie odbiera telefonu jest to co najmniej dziwne. Gdy zbliżałam się już do pokoju, spróbowałam jeszcze raz do niego zadzwonić, ale niestety ta misja była nieudana. Otworzyłam drzwi i od zdenerwowania, do uśmiechu minęła dosłownie sekunda. Trzymał telefon w ręce, który wskazywał na północ. W drugiej zaś trzymał bukiet kwiatków. No tak, dzisiaj są moje urodziny.
-Wszystkiego najlepszego!- Podszedł do mnie i podał mi kwiaty. Objął moją twarz rękoma i delikatnie musnął usta.- Życzę ci, aby twoje marzenia się zawsze spełniały.- Pocałowałam go.
-Dziękuje. Wiesz, że się zezłościłam na ten basen?- Odłożyłam kwiaty do wazonu, a on usiadł na brzegu łóżka. Usiadłam na jego kolanach i czekałam na wyjaśnienia.
-Tak? Nie widać.- Zaśmiał się. Delikatnie objęłam twarz i pocałowałam go. Na prawdę mocno za nim tęskniłam.
Poranek był dość przyjemny, ale to zapewne przez to, że w końcu można zobaczyć od rana promienie słońca i przez to, że poranek mogłam spędzić, w końcu z Lewisem. Zamówiłam kawę
i śniadanie przez tablet hotelu i musiałam wstać, ponieważ praca wzywa. Rozłożyłam swoje biuro przy stole. Oprócz zmiany kraju, lokalizacja bardzo przypominała moje domowe biuro. Lewis wstał i po zjedzeniu odrobiny śniadania udał się na poranne bieganie. Ja zabrałam się za korespondencje mailową i wszystkie sprawy. Zapewne i tak będę musiała dokończyć pracę na torze, przez różnice czasowe. Od rana czekała na mnie masa maili z życzeniami urodzinowymi. To bardzo miłe, zresztą taka jest kultura w naszej firmie i zawsze składamy sobie życzenia przez maila, szczególnie że rzadko się widujemy na żywo. Home office pełną parą. Śniadanie było przepyszne, kawa znośna. Chyba jednak włoska codzienna kawa skradła moje serce na zawsze. Zerknęłam w telefon i zobaczyłam, że dzwoni do mnie babcia. Babcia i facetime to mój ulubiony czas w trakcie dnia. Mimo jej już podeszłego wieku, na prawdę technologicznie była na wysokim poziomie. Gdy Lewis wrócił załapał się na rozmowę z babcią, co ucieszyło i jego i ją. Ich miłość do siebie była przeogromna. Uwielbiam jak Lu mówi po francusku. Jest to niezwykle pociągające. W między czasie ogarnęliśmy się na tor. Prace zabrałam ze sobą, przynajmniej będę miała zajęcie.
-Tym razem ja odprowadzę ciebie do pracy.- Zaśmiałam się, gdy przechodziliśmy przez bramki.
-Bardzo mi miło.- Złapał moją dłoń i udaliśmy się do budynku jego drużyny. Bardzo miło było zobaczyć się ponownie z tymi wszystkimi ludźmi. Lewis zajął się pracą, a ja udałam się do miejsca nad aleją serwisową i postanowiłam dokończyć pracę. Założyłam słuchawki i odpłynęłam do swojej krainy pracy.
CZYTASZ
About me. I love you.
FanfictionMiesiąc, lato, Monako. Czy ma to jakiś wspólny mianownik? Czy starcie pretendentów do bycia mistrzem świata odbywa się tylko na torze?