Weekend w Barcelonie dobiegł końca, a my wróciliśmy do Monako. Mimo wyjaśnienia tej sytuacji czułam się, że jest lekko nieswojo. Lewis starał się pokazać, że to nic nie znaczy i, że wszystko jest super, ale ja czułam że musimy to przepracować. Nie chciałam więcej tego wałkować, więc zdecydowanie oddałam to pod działanie czasu i tego, że on to zaleczy. Poniedziałek był zupełnie standardowy ja pracowałam, a Lewis trenował i pracował. Za dwa tygodnie są oficjalne testy w Bahrajnie. Mnie na nich nie będzie, bo mamy coroczne spotkanie
z całą rodziną na którym babcia zwołuje wszystkich na obiadek i herbatkę.
-O której kończysz pracę? Cześć.- Poczułam jego usta na swoim czole.
-Hej, kończę za dwie godziny.- Spojrzałam na mężczyznę, który wrócił ze spotkania z dwiema dużymi paczkami. Wniósł je do mieszkania i postawił w salonie.- Jak było na spotkaniu?
-Wszystkie szczegóły dopracowane. Będę w kampanii dla Balenciaga.- Uśmiechnął się szeroko.
-Gratuluje!- To była super informacja, że małymi krokami zaczyna się ponownie układać. A to bez wątpienia jest sukces.- A co jest w tych pudełkach?
-Ubrania, które dla mnie przygotowali na weekendy wyścigowe. Zresztą... To nie jest teraz ważne.
-Okej... A co jest ważne?- Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Paczki trafiły do mojej biednej garderoby, która przeżywa kryzys zbyt dużej ilości nie swoich ubrań. Staram się ją pocieszać każdego dnia, Marii z troską ją porządkuje, ale nowy lokator ma ostatnio zbyt wiele spotkań
z projektantami ubrań. Chyba na prawdę czas na nowe mieszkanie, albo dom.
-Umówiłem nas na spotkanie i oglądanie tym razem mieszkania. Pomysł domu padł, rozumiem.
-Masz dom w Anglii, dom w Miami... Chyba preferuje na ten moment mieszkanie. Serio chcemy zmieniać mieszkanie?- Dopiero o tym pomyślałam podczas wywodu na temat garderoby, a tu nagle spotkanie, aby oglądać mieszkanie.
-Ja swoje na pewno chce sprzedać.
-Ja do swojego mam większy sentyment...- Uśmiechnęłam się, a na twarzy mojego współlokatora pojawił się on także.
-Dobrze. Napiszę, że o 18 pasuje nam dobra?- Nie zdążyłam nic powiedzieć, a można było słyszeć energiczne stukanie w klawisze na dotykowym ekranie telefonu. Zerknęłam na kawę
i upiłam jej łyk, a następnie wróciłam do pracy.- Zamówię obiad.- Ponownie nie zdążyłam nic powiedzieć, a Lewis zniknął w sypialni. Jego dzisiejsza energia roznosi to mieszkanie, a mi wyjątkowo nic się nie chce.Pracowałam i jadłam zupę krem, która była przepyszna i idealnie pasowała do jeszcze zimnej aury panującej w Monte Carlo. Mój towarzysz oglądał serial i podzielał moje zdanie na temat zamówionego jedzenia. Bycie weganką przy Lu jest dość proste i przyjemne. Na drugie danie były jakieś kluski w sosie nie wiem jakim i nie wiem z czego, ale wyglądało apetycznie.
-Odpuszczam drugie danie.- Wstałam i zaniosłam naczynie do zmywarki. Wróciłam
i dokończyłam pisanie jakiegoś nieciekawego dokumentu.
-Nie myślałaś o trzecich studiach?- Spojrzałam na niego z zaciekawieniem z nad komputera. Był totalnie wyluzowany. Komputer z serialem stał na stole, a on z rozłożonymi nogami na drugim krześle jadł drugie danie i wyglądał uroczo z plamą na bluzie dresowej.
-Nie wiem. Na razie skupiam się na pracy. Dwa kierunki studiów zdecydowanie mi wystarczą. Czemu pytasz?
-Tak tylko. Nie wiem. Mega cię podziwiam.
-Za co?- Zaczęłam się śmiać. Jedyną osobą do podziwiania w tym mieszkaniu jest zdecydowanie Lewis.
-Za wykorzystanie szans.- Spojrzał na mnie z uśmiechem.- Równie dobrze mogłabyś nie robić nic, a tak studiowałaś dwa kierunki na raz, pracujesz i jesteś bardzo dobra w tym co robisz.
-Nie no raczej rodzice nie pozwolili by mi na to... Od zawsze musiałam pracować, robić cokolwiek. Z P. zawsze w wakacje pracowałyśmy w hotelu jak jeszcze nie studiowałyśmy. Ty też wykorzystałeś swoje szanse. Nawet całkiem całkiem ci to wyszło.- Zaśmiał się.
-Całkiem całkiem?
-Całkiem całkiem. Możemy wymieniać rekordy, które nie są twoje... Będzie szybciej.- Wysłałam ostatniego maila i zamknęłam komputer. Położyłam na niego kilka dokumentów, notatnik
i piórnik. Prawie jak w szkole. Udałam się w drogę do sypialni.
-Chciałbym żebyś była moją szefową...- Obróciłam się i spojrzałam na niego. Taki w dresach,
z ubrudzoną bluzą zdecydowanie wygląda jak pracownik miesiąca.
-Nie chciałbyś. Zapewniam cię... A teraz, jeśli chcesz zdążyć na spotkanie to radzę ci się zebrać.- Odłożyłam na komodzie w sypialni moje biuro i poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic
i lekko ogarnąć się. Praca z domu ma swoje plusy, a nimi na pewno jest pracowanie
i brak potrzeby ogarnięcia do pracy. Choć czasem tęsknie za biurem i możliwością pracy bezpośrednio z ludźmi.
Przed 18 pojawiliśmy się w innej dzielnicy Monte Carlo. Apartamentowiec znajdował się także właściwie przy porcie. Lubię ten widok z okna i jestem do niego przyzwyczajona. Gdy wjechaliśmy windą na piętro 14 po wyjściu z windy zobaczyłam jedne drzwi na pięknym marmurowo drewnianym piętrze i kobietę z teczką.
-Cześć Meg.
-Cześć Lewis.- Uścisnęła go.- A to zapewne Sara?
-Tak.- Podałam jej dłoń.
-Miło mi cię poznać. To co oglądamy?- Uśmiechnęła się, a ja myślę że zdecydowanie nie uśmiechała się do mnie. Klasycznie, nic nowego.
-Tak.- Lewis i jego entuzjazm był dość dziwny. Otworzyła drzwi za pomocą karty i mieszkanie było na prawdę piękne. Ja generalnie od razu udałam się do przeszklonej ściany, która prowadziła na taras, który był większy niż mój, ale miał równie piękny widok. Zrobiłam zdjęcie
i wysłałam na grupę z naszą wspólną konwersacją z dziewczynami. Mieszkanie robiło wrażenie, było całe jasne w beżowo białych odcieniach, co daje mu wielki plus. Rozkład pomieszczeń też pasował do naszych potrzeb, bo były dwie garderoby i biuro. To czego brakuje w moim mieszkaniu. Chodziłam, robiłam zdjęcia i przyglądałam się. Złote klamki, złote dodatki w łazience i kuchni. Piękne marmurowe blaty. Prawie nie różni się niczym od mojego mieszkania. Remont prawie nie jest konieczny. Tylko czerwony kolor z sypialni musiał by zniknąć. Ktoś miał konkretną fantazje z tym kolorem. Wróciłam do części z jadalnią i kuchnią, które są połączone
z przedpokojem i zobaczyłam Lu, który stał i opierał się o ścianę. Czułam, że coś kombinuje.
-Wszystko okej?
-Tak. I jak twoje wrażenia?
-Podoba mi się. Lekki remont na pewno byłby potrzebny, ale to nic poważnego.
-Czerwona sypialnia?- Uśmiechnął się, a ja przytaknęłam skiniem głowy. Zerknęłam w telefon
i dostałam wiadomości od dziewczyn, że chcą tam ze mną zamieszkać.- To co o tym myślisz?
-A muszę już myśleć i podjąć decyzje?- Uśmiechnął się.
-Gdzie twoja koleżanka Meg?- Zaśmiał się, a ja starałam się być poważna.
-Skończyła pracę i poszła do domu. Miło, że nas odwiedziła.- Przymrużyłam oczy i nie wiedziałam o co mu chodzi. Po chwili olśniło mnie...
-Bez jaj... Na prawdę to zrobiłeś?
-Co zrobiłem?- Jego śmiech w tym momencie jeszcze bardziej mnie denerwował. Dobrze, że
u niego wszystko super i ogólnie chillout.
-Kupiłeś to mieszkanie? Serio?
-Sprzedałem swoje i kupiłem to.- Stanął przede mną, a ja nie wiedziałam co o tym myśleć. Mi, aż tak łatwo nie przychodzą takie decyzje.- Od momentu, kiedy jesteś już moja i tylko moja...- Poczułam jego dłoń na swoim policzku.- Cieszę się i chce być z tobą cały czas. Chciałbym, abyśmy tu zamieszkali.
-A wiesz, że takie decyzje trzeba podejmować razem?- Znowu się uśmiecha.-Dlaczego życie
z tobą stało się tak łatwe?- Jego jeszcze szerszy uśmiech mówi wszystko. Na prawdę życie
z Lewisem stało się proste i przepełnione uśmiechem.
-Wiem, że powinienem poczekać na to co powiesz, ale... Wiem też, że dobrze żyć chwilą.- Poczułam jego usta na swoich i nie wiem dlaczego dałam się tak łatwo przekonać.
-Za łatwo się na wszystko zgadzam.- Zaśmiałam się.- Serio...-Przemieściłam się w stronę drzwi.- Czerwona ściana musi zniknąć.- Wyszłam z mieszkania, a zaraz za sobą poczułam człowieka, który objął mnie ramieniem.
-Super! Cieszę, się wiesz?- Wsiedliśmy do windy i dobrze było patrzeć jak się uśmiecha.
-To super. Ja potrzebuje chwili, aby przyzwyczaić się do tego wszystkiego.- Jego usta na mojej skroni były zdecydowanie kojące. Gdyby ktoś przyszedł do mnie trzy lata temu i mi powiedział, że w 2022 będziemy sobie żyć razem, Lewis oświadczy mi się kilka razy, a następnie będziemy razem mieszkać w nowym pięknym mieszkaniu powiedziałabym temu człowiekowi, że ma się uspokoić i przestać fantazjować. Autentycznie. Czuje się jak we śnie i chyba będzie już tak zawsze.
Choć trzeba przyznać, że ten sen jest zdecydowanie bardzo przyjemny.
CZYTASZ
About me. I love you.
FanfictionMiesiąc, lato, Monako. Czy ma to jakiś wspólny mianownik? Czy starcie pretendentów do bycia mistrzem świata odbywa się tylko na torze?