Miałam wrażenie, że piątek przeleciał mi przez palce. Wieczorem wyszliśmy na wspólną kolacje z zespołem, co było miłym zwieńczeniem ich zimowej pracy. Drink z P. przesunął się na dzisiaj i miałam nadzieje, że dziś na pewno uda nam się wyjść. Przechodziłam przez paddock do garażu, aby zobaczyć sesje Lewisa, gdy usłyszałam swoje imię. Pogoda była okropna, wiatr i deszcz przeplatały się. Głos, który mnie zawołał nie był obcy i należał do tych, który totalnie był bliski memu sercu.
-Sara!- Obróciłam się i zobaczyłam jak kilka kroków za mną stoi Max. Nie chciało mi się
z nim rozmawiać, po jego grudniowym wyznaniu. Stałam i nie wiedziałam co mam zrobić, ale on był zdeterminowany i szybko znalazł się obok mnie.- Cześć.
-Hej.- Rozpuszczenie włosów dzisiaj nie miało zbyt wiele sensu, bo wiatr skutecznie je rozwiewał na wszystkie strony. Kaptur od kurtki nie pomagał.
-Jak się masz? Chyba nie za wiele pokazywałaś ostatnio w sieci...
-Myśle, że doskonale wiesz dlaczego...
-Tak, tak...- Rozmowa się przerwała, a żadne
z nas nie wiedziało jak ją kontynuować. Zerknęłam w telefon, ale o dziwo nikt nie mógł mnie uratować z tej niezręcznej sytuacji choćby telefonem.- P. też nie chciała powiedzieć co
u ciebie...
-Poprosiłam, aby tego nie robiła...- Włożyłam ręce do kieszeni i no nie miałam mu już więcej nic do powiedzenia.
-Dlaczego?
-Zastanów się Max... Przychodzisz do mnie i mówisz, że mnie kochasz...- Zamknął oczy
i nie mógł na mnie patrzeć.- A następnie wychodzisz z mojego mieszkania i idziesz dalej dobrze się bawić. Czy to jest okej postępowanie?- Nie wiedziałam kiedy mój ton głosu zmienił się z lekkiego i dość wycofanego, na ostry i stanowczy. Przechorowałam utratę przyjaciela, nie chce przeżywać tego drugi raz.
-Myślałem, że tak cię zatrzymam...
-Słucham?!- Mój głos teraz był na sto procent totalnie słyszalny przez wszystkich wokół. Nie chciałam robić sensacji, ale podnosiło mi się ciśnienie.- Powiedziałeś, że mnie kochasz! Co ty sobie wyobrażasz?! Bawisz się uczuciami?! Najbardziej żal mi w tym wszystkim Kelly!- Paddock Barcelony właśnie przeżywał trzęsienie ziemi. Chciałam, aby zniknął.
-No bez jaj...- Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Lewisa, który był już ubrany w kombinezon i za kilkanaście minut miał zaczynać sesje.- Powiedz, że się przesłyszałem...
-Niestety nie...- Stanął i zdecydowanie jego wyraz twarzy pokazywał, że jest niezadowolony- Lewis...- Pokiwał zrezygnowanie głową i odszedł.- Jesteś zadowolony? O to ci chodziło?
-Nie. Nie chce cię ranić.
-A skutecznie robisz to od kiedy jesteśmy z Lu.- Nie chciało mi się z nim rozmawiać, a wiedziałam że przeprawa z Lewisem będzie bardzo trudna. Nie zwierzyłam mu się z tej sytuacji i wiem, że popełniłam błąd.
-Sara przepraszam cię, na prawdę. Wiem, że źle postąpiłem. Na prawdę myślałem, że jak ci to powiem to pomyślisz, że może lepiej z nim nie być...- Mój wyraz twarzy oblał się zażenowaniem.- Dziecinne.. Wiem... Teraz już wiem.
-Chociaż coś wiesz...- Wróciłam po swoje rzeczy i postanowiłam wrócić do hotelu. Tata wykazał się wielką wyrozumiałością, bo nawet nie pytał co się stało. Gdy wróciłam do hotelu, czułam się jak każdego roku. Czułam, że znowu wszystko na czym mi zależy ucieka mi z rąk.
-Dramat.- Pokój był pusty, a ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Położyłam się na łóżko
i starałam się myśleć dość racjonalnie. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była szczera
i otwarta rozmowa. Postanowiłam, że nie będę go teraz bombardować wiadomościami czy nagraniami głosowymi, bo to zwyczajnie nie ma sensu. Spojrzałam na prysznic i za chwilę czułam już na swojej skórze ciepłą wodę. Starałam się zmotywować, bo wierzyłam że sytuacja jest totalnie do odkręcenia. Najważniejsze, że moje uczucia są jasne i klarowne. Szlafrok, ciepła herbata i książka to było coś czego było mi trzeba. Z tego wszystkiego totalnie zapomniałam o P. i naszych planach, ale sama zainteresowana postanowiła się przypomnieć głośnym pukaniem
w drzwi. Nie otworzyłam z największą motywacją. Zobaczyłam przed sobą szpilki i butelkę szampana.
-Oddajesz mi buty?- Postawiła piękne czarne szpilki od YSL, a obok nich stanął szampan.
-To jest bilet na wieczór odprężenia.
-Chyba nie do końca jestem zainteresowana.- Usiadłam przy stole i zastanawiałam się kiedy pojawi się Lewis.- Muszę wyjaśnić sobie to wszystko z Lewisem.
-Będziesz siedzieć i się umartwiać... To nie ma sensu.- Nalała szampana i podała mi kieliszek.- Poza tym oni będą dzisiaj długo siedzieć i pracować.- Napiłam się szampana i dostałam w tym samym momencie wiadomość od Lu, że wróci bardzo późno i nie mam na niego czekać. Świetnie.
-Właśnie dostałam wiadomość.- Odłożyłam telefon i wiedziałam, że bardzo ciężko będzie jej odmówić.- Nie mam się w co ubrać... A może zostaniemy i obejrzymy film?- Zaśmiała się
i pokazała na buty, a potem zaatakowała moją prowizoryczną garderobę.
-Botki Mugler nie odpakowane? Dobrze się czujesz?- Spojrzała na mnie dziwnie, a ja zaśmiałam się. Kiedyś na pewno bym je odpakowała. Rzuciła zestaw ubrań na krzesło.
-No dobra... Ubiorę się w to.- Wstałam i zabrałam rzeczy.- Pomaluje się i zrobię włosy i może iść, ale jeden drink, jedzonko i idziemy do domu.
-Dobra! Ale... Nie obiecuje.- Przechyliła kieliszek szampana z uśmiechem. No dobra, przeżyć.
Wyszłyśmy na pyszne meksykańskie jedzenie, które idealnie smakowało z przepysznymi drinkami. Gdy siedziałyśmy w restauracji, nie obyło się bez zdjęć. P. jako prawdziwa instagramerka nie odpuściła sobie zdjęć, a ja starałam się być dzielnym fotografem.
-Miał być jeden drink.- Zaśmiałam się, gdy kelner przyniósł kolejne drinki. P. udawała, że nic takiego nie padło. Słodko i uroczo. Spojrzałam w telefon i zbliżała się godzina 23. Brak wiadomości od Lewisa. Zamyśliłam się.
-O! Cześć!- Podniosłam wzrok i zobaczyłam kilka znajomych osób, jeszcze z czasów dużego imprezowania. P. uwiesiła się na jednym dj, ja niezręcznie pomachałam dłonią. Teraz tym bardziej chciałam uciekać do hotelu.- Może się dosiądziecie?
-P. miałyśmy się zbierać...
-Oj przestań! Dokończymy taco i drinka.- Nie chciałam się z nią kłócić.
-To co tam u Ciebie?- Spojrzałam na mężczyznę i nie chciało mi się z nim gadać.- Nie musimy gadać o Maxie.- Czy ja wspomniałam, że jeden z nich jest przyjacielem Maxa, a drugi dobrym kolegą. Fantastycznie.
-W sumie całkiem dobrze. A co u Ciebie?
-Też dobrze.- Wtrąciłam się do rozmowy P. z drugim mężczyzną, a gdy w końcu skończyła drinka zaciągnęłam ją do hotelu. Na prawdę nie chce, aby z tego wyszła jakaś dziwna afera.
Do pokoju hotelowego szłam z duszą na ramieniu. W sumie czułam, że drinki lekko wpłynęły na moje racjonalne myślenie. Przyłożyłam kartę do drzwi i gdy je otworzyłam zobaczyłam, że gdzieś świeci się światło. W tamtym momencie nie wiem do końca czego chciałam. Odłożyłam torebkę i poszłam w stronę światła. Brzmi to dość artystycznie. Oparłam się o ścianę, która dzieliła salon od sypialni. Leżał w łóżku i korzystał z komputera.
-Dobry wieczór.- Spojrzał i szeroko się uśmiechnął. Zdziwiłam się.
-Dobry wieczór.
-Jak ci minął wieczór? Pięknie wyglądasz.- Zamknął laptop i usiadł na brzegu łóżka. Czemu był bez koszulki? Nie mogłam się skupić.
-Dość miło. Zjadłam bardzo dużo taco i drinki były pyszne.- Ściągnęłam szpilki, które były kartą przetargową na wyjście i nogawki moich spodni zaczęły mi przeszkadzać.- Jak było w pracy?
-Stabilnie. Nie do końca jestem zadowolony z efektów, ale mamy jeszcze czas na poprawę. Usiądziesz?- Wskazał na miejsce obok siebie, a ja z wielką ochotą usiadłam.
-Dobra. Ja zacznę.- Spojrzałam na niego, a on delikatnie się uśmiechnął.- Bardzo cię przepraszam, że ci nie powiedziałam. Szczerze? Chciałam o tym zapomnieć, a wszystko było dosłownie przed moim wylotem do ciebie na święta. Max czasem nie myśli co robi.
-Dość często nie myśli co robi. Nic nowego.- Patrzył na swoje dłonie.
-Wtedy nie miałam szansy nic mu powiedzieć. Dzisiaj powiedziałam mu, że nie powinien tego robić, że rani mnie.- Poczułam delikatne łzy w moich oczach. Już przepłakałam to. Nie miałam ochoty teraz płakać.- Na prawdę bardzo cię przepraszam, że ci o tym nie powiedziałam. Nie chciałam ci dokładać na święta kolejnych zmartwień.
-Sara...- Spojrzał na mnie i poczułam jego dłoń na moim policzku.- Max to ogólnie jest trudny temat, wiem że jest dla ciebie ważny. Nic to nie zmienia między nami. Jego uczucia i jego sprawa.
-To prawda, ale coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że był ważny. Robi wszystko, aby już nie być ważnym.- Nie chciałam przeżywać tego drugi raz. Zdecydowanie postąpiłam źle, że nie powiedziałam od razu.
-Idziemy spać?
-Tak.- Skorzystałam szybko z prysznica i przygotowałam się do snu. Poczułam ulgę, bo już teraz serio mogę w żałobie pożegnać moja przyjaźń z Maxem. Przytuliłam się do mężczyzny w łóżku
i zasnęłam.
CZYTASZ
About me. I love you.
FanfictionMiesiąc, lato, Monako. Czy ma to jakiś wspólny mianownik? Czy starcie pretendentów do bycia mistrzem świata odbywa się tylko na torze?