37.

378 18 0
                                    

-Tylko nie to...- Położyłam na głowę poduszkę i skutecznie podjęłam próbę zignorowania budzika, który nachalnie dzwonił i z mojego i Lewisa telefonu. Cóż za synchronizacja, pozazdrościć. Gdy przestał dzwonić co sygnalizowało, że włączył tryb drzemki odchyliłam lekko poduszkę i zobaczyłam jego uśmiech.
-Dzień dobry! To będzie wspaniały dzień!- Poczułam jak kładzie się na mnie i zabiera poduszkę z mojej twarzy. Jego uśmiech był zdecydowanie kojący i najmilszy tego poranka.
-Dzień dobry! Idę spać...- Zaśmiałam się
i poczułam jego usta. A po tym pocałunku poczułam jak wstaje i od razu udaje się pod prysznic. Totalnie dobrze się to oglądało. Założyłam okulary i zerknęłam w telefon. P. wysłała mi zdjęcie widoku ze swojego okna, a ja wysłałam jej zdjęcie swojej twarzy. Lewis skończył uprawiać prysznic i przepasając swoje biodra białym miękkim ręcznikiem.
-Dobrze się bawisz?
-Super się bawię.- Uśmiechnęłam się szeroko, a on podszedł na brzeg łóżka i poczułam jak z jego zaplecionych włosów delikatnie kapie woda na moją twarz i ramiona. Poczułam słodki pocałunek.
-Zamówię śniadanie dobrze?- Był tak cholernie pociągający, ale przy tym bardzo, ale to bardzo zdeterminowany do tego, aby wstać i pracować, że nie było szansy na nic poza pocałunkiem tego poranka. Choć to i tak w wielu momentach dalej spełnianie naszych marzeń o sobie.
-Dobrze.- Poszedł do części jadalnianej pokoju, a ja wstałam i szybko udałam się pod prysznic, po którym czułam się super dobrze. Zjedliśmy śniadanie w wyśmienitych nastrojach, a po nim Lewis udał się na lekki trening, a ja spotkałam się z tatą na kawę i ciacho, aby omówić kilka spraw. Po południu zaczyna się panel prasowy, jeden z wielu podczas tego tygodnia
i weekendu. Postanowiłam wybrać się na tor, aby zobaczyć bolid i ogólnie jak się ma formuła po zimie, która była dość mocna i mroźna. Na testach też ma być minimalna ilość prasy, raczej tylko takie związane oficjalnie z federacją i f1, więc miło będzie móc przemieszczać się po torze bez wielu oczu podążających za Lewisem, a tym samym niestety i za mną.

-Wychodzimy dzisiaj na babskiego drinka wieczorem?- Odbiłam kartę przy wejściu do paddocku i włożyłam ją do kieszeni kurtki. Nie miałam w zwyczaju chodzić ze smyczą na szyi. Wystarczy obecna zawsze i wszędzie maseczka na twarzy, ale w chłodniejsze dni takie jak ten to zdecydowany atut.
-Możemy. Dziwnie tak iść do tego samego garażu.- Zaśmiałam się, a ona mega dumnie się uśmiechnęła.
-To jest najlepsze na świecie!- Ciężko było się nie zgodzić. Nie miałam się za bardzo w co ubrać na tego drinka wieczorem, więc tak czy siak będę musiała zahaczyć o jakiś sklep z ubraniami. Dres to niekoniecznie dobry pomysł. Przechodziłyśmy przez paddock, aby dostać się na pyszną kawę do budynku zespołowego Mercedesa, choć zawsze będę ubóstwiać kawę w Williamsie, nie ma chyba lepszej. Wiatr wiał przeokrutnie, więc cieszę się, że zdecydowałam się na ciepły dres i ciepłą przeciwdeszczową kurtkę. Chyba nigdy nie byłam w takim stroju tutaj, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
-Sara!- Obróciłyśmy się i zobaczyłam, że w naszą stronę zbliża się szef formuły 1, a prywatnie bardzo dobry kolega mojego taty. Miałam okazje kilka razy widzieć go w naszym rodzinnym domu. Bardzo przyjemny gość.
-Dzień dobry.- Uścisnęłam jego dłoń.- Jak mija ci dzień?
-Pracowicie. A tobie? Jak wrażenia?
-Chyba bardzo dobre.
-Rozmawiałem z Lewisem dzisiaj, zjedliśmy razem lunch...- Widziałam w nim wielkie zakłopotanie, tylko nie wiem dlaczego.
-Nie rozmawiałam z nim, ale pisał że było bardzo przyjemnie.
-Zawsze uprzejmy i taktowny...
-Cały Lewis...- Uśmiechnęłam się, a nasza rozmowa zeszła na lżejsze tematy, między innymi temat kawy i bardzo miło było, że odprowadził nas do naszego miejsca celowego. Gdy weszłam do środka zobaczyłam Lu pijącego zapewne herbatę i rozmawiającego z kilkoma osobami. Nie chciałam mu przeszkadzać, bo widać było że jest mocno zaaferowany. Dostałam przepyszną kawę od Emily i postanowiłam zerknąć w telefon. P. jak to miała w zwyczaju zagadywała mnóstwo osób, a ja poczułam, że ktoś się do mnie przytula.
-Cześć.- Uśmiechnęłam się szeroko, jak poczułam ciepłe wargi na swojej szyi.- Jak się czujesz?
-Bardzo dobrze, choć myślałam że pogoda będzie bardziej sprzyjająca.- Obróciłam się
w jego stronę.- A ty... Jak się czujesz?- Dotknęłam dłonią jego policzek, a pod palcami poczułam idealnie przygotowany zarost. Zawsze dobrze się na to patrzy. Dni kiedy miał go w zupełnie nieidealny stanie ubóstwiam jeszcze mocniej, bo były wyjątkowe i zdecydowanie tylko nasze.
-Dość dobrze, chociaż mogłoby być lepiej. Przygotowałem coś wyjątkowego na wieczór, dasz się zaprosić na randkę?
-Umówiłam się z P.- Spojrzałam na niego z ustami ułożonymi w podkowę, raczej inscenizującą nieszczęście niż szczęście.
-Myślę, że P. wybaczy ci twoją nieobecność, a i George na tym skorzysta.- Uśmiechnął się wesoło, a ja cóż chyba nie miałam nic więcej do powiedzenia. P. przyjęła to z wielką wyrozumiałością, ale wiedziałam że jutro mi nie odpuści. Czasem tęsknie za czasami, gdy byłyśmy same, a bary i kluby od piątku do poniedziałku były nasze. Zjedliśmy razem obiad wraz z innymi członkami ekipy. Dobrze widzieć, że wszyscy są w bardzo dobrych nastrojach. Naładowani pozytywną energią przed nowym sezonem.
-Muszę iść na konferencje.- Poczułam ciepłe wargi Lu na swoich. Bardzo przyjemny stan.- Super jak ubierasz dres.- Uśmiechnął się szeroko i kiedy wstał złożył pocałunek na moim czole, a za chwile zniknął. W sumie nie mam co tutaj robić więc postanowiłam otworzyć swój plecak z którym tutaj przybyłam i popracować. P. miała jakieś ważne spotkanie online, więc też zniknęła. Włożyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Włączyłam plik nad którym pracowałam
i postanowiłam oddać się przyjemności pracy.

-Halo!- Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam P. Ściągnęłam słuchawki.- Mówiłam do ciebie wiele rzeczy...
-Przepraszam.- Uśmiechnęłam się do niej.- Czy coś chciałaś ode mnie ważnego?
-Zawsze chce od ciebie coś ważnego.-Artystycznie spojrzała w dal z pełną powagą. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.- Zamówiłam nam prywatną wizytę w kilku butikach... Nie masz się w co ubrać...- Zaśmiałam się. To akurat prawda. Moja walizka jest na tym wyjeździe zdecydowaną minimalistką.
-Czy to nie jest z jednej strony wymówka dla ciebie, aby pójść na zakupy?- Wywróciła oczami. Diagnoza może być tylko jedna i jest nią zakupoholizm.
-To jest pasja... Akurat w tej materii z Hamiltonem się zgadzamy!- Pokazała mi język, a ja od razu przed oczami miałam garderobę Lu. Ciężko się nie zgodzić. Zamknęłam komputer i udałyśmy się na te zakupy. Karta płatnicza poszła w ruch, a ja wzbogaciłam się o kilka nowych ubrań. Gdy weszłam do pokoju w hotelu i rzuciłam wszystkie siatki oraz plecak na kanapę postanowiłam choć na chwilę rzucić się na łóżko. Czułam ogromne zmęczenie, a biała miła pościel była zdecydowanie przyciągająca. Historia zakończyła się tak, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam, a gdy obudziłam się w fotelu siedział słodki człowiek, który pracował nad czymś intensywnie na komputerze. Jego twarz oświetlana była przez delikatne światło lampy stojącej za nim i ekran laptopa. Zerknęłam na zegarek i zbliżała się godzina 19:30. Dałam czadu z tą drzemką. Oparłam się o ramę łóżka i zapaliłam lampkę. Komputer został odłożony, a on szeroko się uśmiechnął.
-Wyspana?
-Jak nigdy...- Przetarłam twarz i uśmiechnęłam się. Dobrze zrobił mi ten sen.- Mocno pokrzyżowałam plany?
-Praktycznie wcale.- Wstał i usiadł na brzegu łóżka. Miał ubrane czarne spodnie i do tego koszulę w tym samym kolorze. Na nogach miał białe sportowe buty, które jednocześnie były moim ulubionym modelem obuwia. Jego były specjalnie przygotowane dla niego, ale czy kogoś to dziwi.- Poczekam na ciebie
i pójdziemy realizować nasz plan, dobrze?
-Jasne, dobrze.- Wstałam i tym razem mogąc złożyć pocałunek na jego czole udałam się pod prysznic a po nim ubrałam się w wcześniej zakupione ubrania. Padło na garnitur w kolorze zielonym. Dość modnym w tym sezonie. To jeden z niewielu kolorów w mojej szafie. Raczej totalne szaleństwo, ale pogodno całkiem ładnie wygląda przy mojej karnacji. Ubrałam ten sam model butów jak towarzysz mojego życia
i torebkę, która towarzyszy mi praktycznie zawsze. Duże kolczyki, lekki makijaż i jestem gotowa. Drzemka dodała mi zdecydowanie siły na ten wieczór.
-Chciałbym zabrać cię na kolacje w chmurach.- Staliśmy w windzie, a ja czułam podekscytowanie. Z każdego miejsca gdzie byliśmy razem zawsze zabieramy piękne wspomnienia.
-W chmurach?
-Tak. Kolacje i nie tylko... W chmurach.- Uśmiechnął się szeroko i jeszcze mocniej zacisnął moją dłoń. Lubię jak mnie zaskakuje,
a miejsce które wybrał na prawdę było tak wysoko jakby było w chmurach i było zdecydowanie magicznie. Barcelona i love you!

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz