50.

306 25 1
                                    

Poranek był zdecydowanie przyjemny. Odszukałam na stoliku nocnym pilota i otworzyłam żaluzje w całym mieszkaniu. Słonko delikatnie oświetliło sypialnie, ale będzie go zdecydowanie więcej po południu. Lewis jeszcze spał, co jest do niego niepodobne.  Zdecydowanie budzi się pierwszy i od wczesnego rana coś robi. Położyłam się na boku i przyjrzałam się jego twarzy. Nie mogłam dostrzec ani jednej zmarszczki. Zdecydowanie wygląda na dwudziesto latka, a nie prawie czterdziesto latka. Porozrzucane warkoczyki na poduszce, idealnie przycięty zarost i mieniąca się delikatna biżuteria dodają mu dużo uroku. Czułam, że się rozmarzyłam. Zerkałam tak na niego, aż nie zadzwonił jego budzik, który od razu skutecznie wybudził go ze snu. Widziałam jak jeszcze z zamkniętymi oczami szuka telefonu na stoliku i wyłącza budzik. Uśmiechnęłam się delikatnie. Uwielbiam nasze wspólne poranki. Przetarł oczy i spojrzał w moją stronę. Czekoladowe oczy dokładnie mi się przyjrzały. Czułam, że mnie przeszywają i widziałam w nich ogrom miłości i pożądania.

-Dzień dobry.- Uśmiechnął się szeroko.
-Dzień dobry. Długo nie śpisz?
-Niedługo.- Poczułam jak przybliża się do mnie a jego usta zgrabnie lądują na moich.
-Moje ulubione poranki.
-Odczuwam to samo.- Poczułam delikatny pocałunek na obojczyku.- Jaki masz plan dnia?- Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko pogłębiające się pocałunki, które dokładnie otulały moją szyje, ramiona i obojczyki. Cóż za romantyzm od rana. Postanowiłam rozkoszować się tym, bo dobrze jest kiedy nie goni nas czas.
-Pytałaś jaki mam plan dnia.- Spojrzał na mnie i czułam, że hipnotyzuje mnie swoim spojrzeniem.- Mój plan jest bardzo prosty.- Poczułam jak jego dłoń wślizguje się pod mój top.
-Marii będzie za godzinę.
-Szmat czasu.- Zaśmialiśmy się i poranek był niezwykle przyjemny i odprężający. Po nim szybki prysznic i pojawiła się Marii, która odebrała catering z recepcji i wniosła mnóstwo energii do mieszkania.
-Chociaż żaluzje odsłonięte.- Zaśmiała się, gdy zobaczyła mnie jeszcze w szlafroku i z mokrymi włosami. Pocałowałam jej policzek i czułam, że zdecydowanie potrzebowałam takiego powolnego i przyjemnego poranka. Kawa, śniadanie i dużo śmiechu. Potem Lewis wyszedł na siłownie, a ja postanowiłam zarezerwować sobie godzinę z książką. Około południa pojawił się kurier z kilkoma paczkami. Przyszedł też tata, aby przynieść mi katalog z autami, które mogę wybrać dla siebie.
-Możesz jeździć moim autem.- Lewis stanął obok mojego taty i oboje zaczęli się śmiać.
-Mam zawał serca jak muszę parkować.
-W końcu dbasz o parkowanie.- Dalej śmiali się ze mnie, a ja robiąc głębszy rachunek sumienia w głowie powinnam przyznać im racje. Poprzednie auto miało kilka razy wymieniane elementy z przodu jak i z tyłu, właśnie z powodu moich problemów z parkowaniem. Nie jestem w tym najlepsza, a perspektywa jeżdżenia kogoś autem totalnie nie pomaga. Tata spędził z nami jakiś czas i musiał już lecieć, bo wiadomo gala i te sprawy. Mama by mu ukręciła głowę, gdyby się spóźnił albo nie pomógł jej. My za to postanowiliśmy odwiedzić budowę i zobaczyć postępy w mieszkaniu. Podobno też taras przeszedł już jakieś zmiany, więc nie mogę się doczekać.

-Sara?
-Lewis?- Spojrzałam na niego uważnie. Trzymał mnie mocno za rękę, gdy jechaliśmy windą.- Wszystko okej?
-Czy jest taka możliwość, abym mógł wyjechać w przerwie wakacyjnej...- Spojrzałam na niego jeszcze uważniej.- Na męski wypad do Afryki. Wiesz stała ekipa, wszyscy sami. Długo planowaliśmy tą podróż, a w końcu każdy ma czas, w tym samym terminie.
-Wiesz co...- Stanęłam przed nim, a winda się otworzyła. Kliknęłam przycisk, aby się zamknęła. Stanęłam przed nim i zarzuciłam ręce za jego szyje. Doskonale wiedziałam, że jest to jedno z jego marzeń.
-Wiem, że jest koncert i, że jest nasza rocznica...- Czułam się jakby gadała z nastolatkiem, który coś bardzo złego przeskrobał. Był totalnie uroczy.
-Będę bardzo tęsknić.- Cmoknęłam jego usta.
-Tylko 13 dni.- Objął moją twarz w dłonie i czułam jak wiele namiętności wkłada w pocałunki.
-Tylko 13 dni.- Ostatni raz złożyłam moje usta na jego i uśmiechnęłam się. Złapałam jego dłoń i otworzyłam drzwi od windy.
-W następnej nieruchomości musimy mieć swoją własną windę.- Zaśmiał się. Mieliśmy turbo przyciąganie do siebie w windzie.
-Zdecydowanie wole te publiczne.- Puściłam do niego oczko, a on jeszcze głośniej się zaśmiał. Było go słychać w całym mieszkaniu, bo na jego dźwięczny śmiech pojawiła się nasza pani architekt i dekoratorka, aby pokazać nam zmiany i podjąć kolejne decyzje.

Po wizycie w mieszkaniu, która była bardzo udana i pokazała nam, że czas do wprowadzenia zbliża się powoli, nastał moment przygotowywania się do wyjścia na galę. W domu pojawiła się Mia z Stephanem, którzy tworzą mój niezawodny team przygotowujący mnie na wyjścia. Zdecydowanie w ich rękach czuje się bezpieczna i zaopiekowana. Sukienka stała i czekała na manekinie, a Lewisa stylizowała Jane, która często z nim pracuje i dopracowuje jego wygląd na dużej ilości gal i eventach. W mieszkaniu panował kontrolowany chaos. Popijałam szampana i zdecydowanie zagłębiłam się w przyjemną rozmowę. Po przygotowaniu makijażu i ułożeniu prostej delikatnej fryzury, która miała nadać zdecydowanej lekkości, z pomocą innych ubrałam sukienkę. Jej ramiączka zakończone kokardkami zdecydowanie dodały mi dziewczęcego charakteru i wartości domu mody Dior. Z czym innym jak pięknym prostym logo i kokardkami kojarzył się ten dom domy. Zrezygnowałam z torebki, bo telefon to właściwie wszystko czego potrzebuje.
Zapięłam sandałki i byłam właściwie gotowa do wyjścia. Mgiełka perfum, które stworzyłam dla siebie podczas pobytu w NY otuliła moją skórę.
-Gotowa?- Zerknęłam przed siebie i spotkał mnie na prawdę przyjemny widok. Dresscode wydarzenia nie pozwolił na zbyt wiele szaleństw, ale Lewis w garniturze to już duże szaleństwo. Wyglądał na prawdę pięknie i zdecydowanie zazdrościłam sama sobie, że go mam dla siebie.- Wspaniały wybór.- Podszedł do mnie i skradł delikatny pocałunek z moich ust.
-Wzajemnie.- Podziękowaliśmy naszemu wspaniałemu teamowi, który przygotowywał nas na to wyjście. Zdecydowanie bardzo dobrze się z nimi pracuje. Mia zdobiła nam kilka zdjęć, które idealnie będą wyglądać na podsumowaniu zdjęciowym, które staje się niezwykle popularną formą na instagramie. Zjechaliśmy na dół windą, a następnie czekało na nas już auto i miałam nadzieje, że to będzie bardzo miły wieczór.

Dojazd do tego miejsca był dość mozolny, ale minął nam miło na szybkiej partii monopoly. Technologia i jej możliwości jest niesamowita,
a Lewis uwielbia w to grać i wygrywać. Co pewnie mu się uda, gdy dokończymy kiedy indziej rozpoczętą grę. Zdecydowanie cieszę się, że w życiu zupełnie idzie mi inaczej niż w tej grze planszowej. Lewis wysiadł pierwszy i podał mi swoją dłoń. Widziałam, że czerwony dywan raczej jest dość oblegany i jest na nim kilka osób.
-Schowasz mi telefon?- Oddałam mu przedmiot, który wylądował w kieszeni w marynarce i przeszliśmy kilka schodków. To zdecydowanie moment którego nie lubię najbardziej. Pozowanie i robienie zdjęć jest nużące. Wykrzykiwane imię Lewisa przez fotografa było dziwnym doświadczeniem. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że dobrze nie pojawiać się na takich uroczystościach. Chciałam, żebyśmy po tych kilkunastu metrach czerwonego materiału przesuwali się dość szybko. Na końcu było miejsce, gdzie stał jeden fotograf robiący zdjęcia dedykowane dla tego eventu. Czułam jak Lewis objął mocniej moją talię i przyłożył swoje usta do moich włosów. Dla fotografa będzie to na pewno super, bo zdjęcie będzie ciut intymniejsze. A tak naprawdę oznaczało to tylko jedno, zobaczył kogoś o kogo jest piekielnie zazdrosny.

About me. I love you.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz