Rozdział 8

172 12 0
                                    


W piątkowy wieczór na trybunach stadionu Berkeley, było jak zwykle sporo kibiców, w pierwszym rzędzie  wiwatowały wierne fanki graczy Rugby. Kiedy mężczyźni schodzili do szatni przegrywając po pierwszej połowie, zagrzewały ich do walki pokazując swoje atuty.
W szatni czekał na nich trener.
– Co się z wami dzieje? Obudzić się! Jak macie wejść do Final Four jak nawet do ćwierćfinałów możecie nie wejść! – Howkings krzyczał na nich swoim basowym głosem.– Brać się do roboty! Rozwalcie tych z Santa Cruz!
– Tak jest panie trenerze! – krzyknęli chórem i zebrali się stając w kole, przykładając prawe ręce na środek – Go go Bears! – uniósł się w szatni motywujący krzyk kilkunastu męskich gardeł. Zawodnicy wybiegli na boisko, ustawili się na przeciwko przeciwnika w formie ludzkiego tarana, piłka została podana, zaczęła się walka przypominająca wojnę w filmie 300. Nikt się nie oszczędzał odbierając piłkę studentom Santa Cruz, wszyscy byli ubrudzenia ziemią. W drugiej połowie sytuacja odwróciła się i to Bears mieli przewagę. Mayson dawał z siebie wszystko, będąc na pierwszej linii uderzenia. Ostatecznie wygrali spotkanie i zakwalifikowali się do ćwierćfinałów. Odtańczyli taniec zwycięstwa, łapiąc się w kole za ramiona i skacząc do góry spiewając hymn drużyny:
"Jesteśmy najlepsi, nikt nas nie pokona. Ten co spróbuję marnie skona. Yeah yeah yeah! Berkley Bears numerem jeden jest!". Schodzili do szatni pełni dumy, ale i zmęczeni.
– Skopaliśmy im tyłki! – krzyknął Sam. – Jutro opijamy zwycięstwo! – Zrobił gest popychania do przodu. Pod prysznicami była wrzawa, każdy cieszył się z wygranej.
Mayson przebrał się w świeże ciuchy, zarzucił torbę na ramię i wyszedł z szatni. Pod drzwiami czekała na niego blond fanka w krótkiej spódniczce z odsłoniętym biustem i nienaturalnie napompowanymi czerwonymi ustami.
– Cześć przystojniaku, jestem twoim prezentem za wygraną – puściła oczko i przygryza wargę.
– Dzięki, ale jestem zbyt zmęczony na nagrody. Może któryś z kolegów skorzysta. – Wskazał na szatnie i poszedł w stronę parkingu, o jego auto opierał się ucieszony Sam.
– Jak tam nagroda?
– To twoja sprawka?
– No nie mów, że nie skorzystałeś z okazji. – Zamrugał brwiami.
– Weź ruchaczu. Jestem padnięty, dali nam ostry wpierdol, dobrze że wygraliśmy – warknął Mayson i  wrzucił torbę na tył swojego SUV-a.
– Miałbym ochotę na erotyczny masaż relaksujący – rozmażył się Sam.
– To weź se idź do burdelu. Podrzucić cię?
– Nie, dzięki. Poczekam do juta – zaśmiał się Peterson.

W sobotę Alice miała poranną zmianę, już od rana sporo było klientów spragnionych śniadania po piątkowych imprezach.
– Dzisiaj to ja poszaleję – zamyśliła się czyszcząc kolbę od ekspressu i robiąc kolejną kawę dla klientów. Nagle usłyszała znajomy głos zza lady.
– Zapomniałaś rano pogadać z lokatorką. – Alice odwróciła się widząc uśmiechniętą Vivi – O której dziś kończysz?
– Koło 15.
– Świetnie, wybierzemy się na małe zakupy przed imprezą. Przyjdę po ciebie. Lecę do biblioteki. Pa, kochana – posłała jej buziaka w powietrzu zanim ta zdążyła coś powiedzieć. Amelia podkręciła głową, uśmiechając się.
– Jakieś plany na wieczór? – zagadał Nick.
– Yes, wybieramy się na małą imprezkę, sama nie wiem gdzie chyba do jakiegoś Bractwa na kampusie.
– No, no. To szykuje się niezła zabawa.
– Picie do białego rana i tańce na stole. Wolę raczej małe domówki albo kluby, ale warto czasami zmienić perspektywę.
– Uważaj na siebie. Jakby coś to dzwoń – podał jej kartkę z numerem telefonu.
– Dzięki – uśmiechnęła się niepewnie.
Po skończeniu zmiany, przed drzwiami czekała na nią Vivi.
– To co gotowa na podbój męskich serc?
– Wolałabym jedno niż kilka – zaśmiała się Alice.
– Lepiej więcej niż mniej. Chodź do tego sklepu w centrum Berkeley. Są tam ciuchy w dobrej cenie wybierzemy sobie jakieś kiecki. – Vi pociągnęła koleżankę i po krótkim spacerze przymierzały propozycje przed lustrem.
– Ta jest idealna.
– Sama nie wiem wolałabym czarną – wahała się Ali.
– Dziewczyno w tej czerwonej wyglądasz jak milion dolców. Uchyla rąbek twoich dwóch walorów. – Vivi mrugnęła oczkiem. – A poza tym podkreśla idealne wcięcie w tali i krągły tyłeczek. Lepiej pomóż mi coś wybrać, bo ja nie mam tak idealnych kształtów. – Vi zrobiła smutny dzióbek.
– Przymierz tą zieloną, idealnie podkreśli kolor twoich włosów, a poza tym bedzie doskonale na tobie leżeć – podała koleżance sukienkę do przebieralni.
– No, no. Mogłabyś być sprzedawcą. – Dziewczyna przeglądała się w lustrze z aprobatą. – Dobra mamy kiecki, czas na showtime – uśmiechnęła się chytrze Vi.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz