Rozdział 9

168 12 0
                                    


Po powrocie do akademika wzięły szybki prysznic. Alice zrobiła mocniejszy makijaż niż zazwyczaj, podkreśliła swoje piwne oczy smokey eyes, a usta czerwonym błyszczykiem, wyprostowała swoje długie, czarne włosy. Założyła koronkową, bordową bieliznę oraz nową czerwoną sukienkę z dekoltem opinającą jej kształty klepsydry, do tego czarne szpilki. Kiedy Vivi ją zobaczyła, zagwizdała:
– Ale z ciebie laska, nie będziesz mogła odpędzić się od adoratorów.
– Ty też wyglądasz jak hot cake!
– skomplementowaa ją Alice. Współlokatorka miała na siebie zieloną sukienkę na ramiączka, a jej rude włosy falami opadały na ramiona. Dobrała do tego delikatny makijaż oczu i czerwoną szminkę.
– Dobrze, że mamy czerwoną hybrydę, nie musimy tracić czasu na malowanie paznokci – zaśmiała się Vi, spojrzała na zegarek było koło 8 p.m. – Pośpiesz się, wychodzimy. – Alice złapała torebkę i wybiegła z pokoju. Budynek Bractwa Alfa znajdował się na obrzeżach kampusu, miał on swoją długoletnią tradycję. Zapewne kiedyś powstał dla innych celów niż imprezowanie, ale to był znak czasów. Muzyka roznosiła się po okolicy, słychać było dudniące basy wydobywające się ze środka. Na podjeździe i trawniku przed budynkiem było pełno zaparkowanych aut oraz ludzi z czerwonymi kubkami w dłoniach, niektórzy palili zioło. Większość mężczyzn była potężnej postury, a dziewczyny miały skąpe stroje.
– Czyżby to jakiś zlot sportowców i ich zabawek? – zaśmiała się Alice, kiedy zbliżały się do drzwi wejściowych.
– W sumie tak, dzisiaj rugbyści świętują swój awans do ćwierćfinałów, chyba...– Nie dokończyła, bo objął ją w pasie brunet średniego wzrostu, w jasnym tshircie i luźnych spodniach jeansowych.
– Hej Vi, super wyglądasz, fajnie że wpadłaś. Napijesz się czegoś?!
– Cześć Lucas – uśmiechnęła się figlarnie. – Przyprowadziłam koleżankę – wskazała na Ali. – Chyba nie masz nic przeciwko?
– Jasne, że nie. Im więcej dziewczyn tym lepiej – puścił oko do Vi. – Rozgoście się, miłej zabawy. – Chłopak odszedł w stronę podjazdu.
– Kto to był?
– To członek bractwa, chodzę z nim na kilka przedmiotów. Zgadaliśmy się i tak jakoś wyszło.
– No no, nie mógł od ciebie wzroku oderwać – zaśmiała się Ali, koleżanka szturchnęła ją w bok. Weszły do środka budynku, było w nim więcej ludzi niż na zewnątrz. W salonie sporo osób tańczyło, w kuchni stało mnóstwo butelek z alkoholem od piwa, przez whisky, na tequili skończywszy. Alice czuła na sobie wzrok mężczyzn. W pewnym momencie ktoś krzyknął:
– Za naszych chłopaków! Dawajcie ich tutaj, pora na piwny toast.
– Berkeley Bears, Berkeley Bears !! – Tłum zaczął skandować nazwę zespołu, dziewczyny zanim zorientowały się, miały już po butelce piwa w ręce. Otworzyły kapsle, słychać było tylko syknięcie. Nagle salon zrobił się pełny wysokich, postawnych mężczyzn w koszulkach z logo Berkeley University. Zaczęli śpiewać piosenkę drużyny i skakać w kręgu, który napierał   widownię. Alice poczuła, że traci równowagę, ale czyjeś ręce pochwyciły ją w pasie. Obróciła się i zamarła, tych brązowych oczu nie sposób było zapomnieć. To mężczyzna, którego spotkała w Vegas.
– Wkońcu cię złapałem – odchrzaknął, patrząc się w jej oczy.
Czuł niesamowite przyciąganie między nim, a tą kobietą. Kiedy zobaczył ją jak wchodzi do salonu seksowna jak diabli, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jej zajebista figura podkreślona obcisłą sukienką, odrazu kutas drgnął mu w spodniach. Przedarł się przez tłum, nie zważając na wołanie kumpli z drużyny. Był jak w transie, nie mógł jej stracić z oczu. Chciał do niej zagadać, ale kiedy sama wpadła mu w ramiona postanowił jej z nich nie wypuścić dzisiejszego wieczoru.
Kobieta odchrząknęła oniemiała.
– Flinston Jaskiniowiec co tutaj robisz?
– Raczej ja powinienem zapytać ciebie, to impreza mojej drużyny.
– Jak to twojej drużyny? – Alice zakrztusiła się robiąc wielkie oczy.
– Gram w Berkeley Bears – uśmiechnął się trzymając ją w ramionach.
– Już wiem skąd te maniery jaskiniowca. – zaśmiała się i poczuła jak upada na tyłek. – Ej, czemu mnie puściłeś?
– Muszę dostosować się do roli jaką mi przypisujesz. Swoją drogą fajnie tańczysz, te kocie ruchy nie powinny się marnować w małym klubie – puścił do niej oko, a ona pobladła.
– Widziałeś mnie?
– Nie pamiętasz już jak przede mną uciekłaś za kulisy? – Kobieta wstała  i chciała odejść, ale mężczyzna  przytrzymał jej ramię.
– Znowu chcesz uciec?
– Ja nigdy tego nie robię – zadarła głowę do góry z błyskiem w oku.
– Chodź, może wyjdziemy na świeże powietrze, trochę zrobiło się tutaj duszno – położył jej dużą rękę na dole pleców, aż przeszedł ją dreszcz, poczuła zapach jego wody kolońskiej, górował nad nią wzrostem, sięgała mu do klatki piersiowej. Skierował ich w stronę drzwi od tarasu, za którymi był duży ogród z miejscem na grilla. Było tam mniej ludzi niż w środku. Usiedli na ławce przy ogrodzeniu.
– Może zaczniemy od nowa? Mayson Bradfield, miło mi cię poznać – wyciągnął rękę.
– Alice Wilson – uścisnęła jego dłoń.
– Studiujesz tutaj?
– Tak, jestem na Administracji w biznesie na 2 roku.
– Zabawne, nigdy cię tu nie widziałem. Ja w tym roku kończę Ekonomie.
– Nie chodzę często po imprezach, raczej nie mam czasu.
– Uuuu czyżbyś była Nerdem – popatrzyła na niego srogo. – Nie obrażaj się, poprostu to dziwne, że taka seksbomba jak ty siedzi w książkach – zlustrował jej ciało pożądliwym wzrokiem.
– Nie każdy ma tyle czasu, żeby chodzić po imprezach – popatrzyła się mu prosto w oczy, poczuła jego oddech na policzku, kiedy szepnął:
– Nie miałem na myśli imprez – dotknął kciukiem jej policzek i zbliżył wargi do jej ust. Przerwało im chrząknięcie za plecami.
– Tu jesteś kociaku. – Obok Maysona pojawiła się skąpo ubrana brunetka z mocnym makijażem, obejmując jego ramię. – A to kto? Jakaś twoja fanka?
– Taaa, chciałam jego autograf, ale zapomniałam długopisu. –Alice błyskawicznie otrzeźwiała z pożądania i odwróciła się idąc w stronę domu.
– Zaczekaj! – usłyszała tylko za plecami.
– Jak mogłam być tak głupia! – mówiła do siebie wściekła,  postanowiła poszukać Vivi i dobrze bawić się na imprezie.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz