Rozdział 17

138 10 3
                                    


Alice wróciła do Akademika koło północy, zastając swoją współlokatorkę w kuchni, w dwuznacznej sytuacji z jakimś chłopakiem.
– Cześć Vi, wyjeżdżam rano na weekend. – Puściła jej oczko i poszła do swojego pokoju, szybko zrobiła wieczorną toaletę i oddała się w objęcia Morfeusza.

Budzik zadzwonił stanowczo zbyt szybko, ale zdawała sobie sprawę, że musi w miare wcześnie wyjechać w tak długą podróż. Założyła jasnoniebieskie jeansy i czerwony top, zapakowała do torby podręczne rzeczy na zmianę. Zastanawiała się nad strojem do burleski, wkońcu zdecydowała się na bordowy, koronkowy komplet bielizny i strój grzecznej uczennicy, choć zamierzała być niegrzeczna tej nocy.

Wychodząc rano z mieszkania nie zauważyła Vi.
"– Pewnie nieźle wczoraj zabalowała." – Zaśmiała się,  zamykając za sobą drzwi.

Droga minęła jej w miarę sprawnie, późnym popołudniem była już na obrzeżach Las Vegas, gdzie zatrzymała się w dobrze znanym jej barze. Zamówiła tam sałatkę z kurczakiem i shake'a malinowego. Potrzebowała też dużej dawki kofeiny przed wieczorem.

Po wyjściu z restauracji skierowała się w stronę centrum. Ruch na ulicach w mieście kasyn i wiecznej zabawy był jak zwykle duży.
Kobieta zaparkowała swojego niebieskiego pick-upa na tyłach budynku w którym mieścił się klub nocny. Wyjęła z bagażnika torbę z rzeczami, i podeszła do bramkarza, stojącego przy bocznym wejściu na zaplecze. Postawny, mężczyzna w szarym garniturze zagrodził jej drogę.
– A pani to do kogo? – Zapytał jej nieprzyjemnym głosem.
– Przyszłam na występ.
– Jak nazwisko? – Dopytywał ochroniarz.
– Wilson. – Odpowiedziała pewna siebie, facet powiedział coś do małego mikrofonu przypiętego do klapy marynarki, po czym docisnął ręką małą słuchawkę w uchu.
– Może pani wejść, występ jest o dwudziestej pierwszej. Jest jeszcze trochę czasu, można się przygotować w garderobie. Szef czeka na panią w biurze. – Przepuścił ją i wskazał drzwi po lewej stronie w korytarzu. Skierowała się z torbą na ramieniu do znanego już wnętrza. Kiedy była tu pierwszy raz, czuła się bardziej wystraszona i niepewna. Teraz wiedziała mniej więcej czego może się spodziewać, choć to było dość nietypowe zlecenie. Zapukała w drzwi, po czym weszła do gabinetu. Za biurkiem siedział lekko łysiejący, siwy facet w średnim wieku. Kiedy ją usłyszał, podniósł głowę z nas papierów.
– Ooo witam, witam. Kogo moje oczy widzą. – Zdjął okulary, lustrując jej sylwetkę.
– Witam pana.
– Mogliśmy już przejść na ty, nie widzimy się pierwszy raz. Mike jestem. – Wstał zza biurka, podszedł do niej podając rękę.
– Alice.
– Zapewne wiesz ile kosztuje twój pokaz. To jest bardzo nietypowa stawka.
– Czy mogę wiedzieć kto jest odbiorcą?
– Niestety, prosił o anonimowość. Mogę ci tylko powiedzieć, że to osoba z wyższej Kasty. Tyle powinno ci wystarczyć.
– Jak będzie z płatnością?
– Po pokazie dostaniesz przelew na konto, tak samo jak ostatnio.
– Dobrze.
– Możesz iść się przygotować, masz dla siebie małą scenę, o muzyce i rekwizytach gadaj z Tonym. – Mężczyzna założył okulary, powracając do czytania dokumentów.

Kobieta udała się do "Pokoju technicznego" zamawiając sobie krzesło na scenę i podkład muzyczny, postanowiła trochę poszaleć i zacząć od Britney Spears "Ooops I did it again", a potem przejść w bardziej nastrojową nutę.

Potem znalazła drzwi do garderoby, było już w niej kilka dziewczyn, rozpoznała niektóre z nich z poprzedniego występu.
– Hej Ali. – Zagadała do nie szczupła brunetka w stroju pielęgniarki.
– Cześć Meg, gdzie mogę usiąść?
– Tam masz wolne miejsce. – Wskazała toaletkę pod ścianą. – Pomóc ci w czymś?
– Nie, dzięki. – Alice postawila, torbę na krześle, wyjmując z niej kosmetyki i strój do przebrania.
Postanowiła nieco odświeżyć się po podróży idąc pod prysznic. Wyszła z łazienki przebrana w bordowy komplet bielizny i czarne pończochy.
– No, no. Ten kto cię zobaczy padnie z wrażenia. – Zaśmiała się Meg.
– Niech najpierw zapłaci, a potem może padać. – Zażartowała Ali, nieco rozładowując swoją niecierpliwość. Zrobiła sobie dwa kucyki, delikatny makijaż, mocniej podkreślając usta karminową szminką. Założyła białą rozpinaną koszulę przewiązując ją w pasie, krótką, plisowaną granatową spódniczkę. W myślach zmotywowała się, że robi to dla mamy. Zrobiła kilka wdechów i poszła za kulisy.

Kiedy usłyszała takty dobrze znanej jej piosenki, rozsunęła kotarę i weszła rytmicznie na scenę, oświetloną przyciemnionym swiatłem. W oddali zobaczyła dobrze zbudowanego mężczyznę w czarnym garniturze, którego twarz przysłaniał kapelusz.

Postanowiła nie zwracać na niego uwagi i wykonać swoje show. Oparła ręce o krzesło, rytmicznie poruszając pupą i wyginając się ku górze. Potem postawiła nogę na siedzeniu, ukazując pas do pończoch spod króciutkiej spódnicy. W pewnym momencie odwróciła się tyłem robiąc szpagat na ziemi, a potem zbierając nogi do tyłu i wypinając przy tym pupę. Usłyszała przy tym świst wyciąganego powietrza przez mężczyznę. Potem poruszała się zmysłowo i kusicielsko, starając patrzeć się w stronę nieznajomego.

Kiedy muzyka zmieniła się na spokojniejszą, zaczęła rozpinać guziczki w swojej białej koszuli, aż w końcu opadła ona na scenę, podobnie jak zwinięta spódniczka.
Alice prezentowała się zmysłowo w samym komplecie bielizny, który podkreślał jej figurę klepsydry. Kręciła ponętnie biodrami i ściskała swoje jędrne piersi. Kiedy chciała odpinać stanik, zobaczyła ruch na widowni i zanim się spostrzegła mężczyzna był obok niej, rozpoznała zapach jego perfum i ten zachrypnięty głos:
– Nie tutaj kochanie, ten widok jest tylko dla mnie. – Poczuła muśnięcie warg na policzku.
– Co jest kurwa grane? – Tylko tyle zdołała z siebie wydusić, nie mogąc ukryć szoku.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz