Rozdział 5

227 11 0
                                    

- Fuck! - Mayson obudził się w hotelu z bólem głowy, wczoraj wypił sporą ilość whisky, ostatnie co pamiętał to ponętna czarnulka o kształtach klepsydry, która tańczyła w koronkowym komplecie. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk telefonu.
- Co jest?
- Stary, gdzie się podziewasz? Odkąd w piątek wyszedłeś nie ma z tobą kontaktu?
- A zrobiłem sobie mały wypad do Vegas. - Mayson popatrzył się na panoramę za oknem.
- Kurwa, trzeba było mówić, miałem chęć na dobrą zabawę.
- To był spontan, ojciec mnie wkurwił musiałem odreagować.
- Dobra, następnym razem jedziemy razem będzie jak w Kac Vegas - zaśmiał się Sam. - Kiedy wracasz?
- Pewnie wieczorem.
- Dobra, narka.
Mayson opadł na łóżko, musiał doprowadzić się do porządku, czekało go z jakieś siedem godzin jazdy do Berkeley. Mieszkał w segmencie razem z kumplem z drużyny Rugby i dwoma innymi studentami. Każdy miał swój pokój z łazienką, a na dole znajdowała się kuchnia z salonem. To była typowa, męska jaskinia, gdzie nie raz odbywały się imprezy Rugbystów, wtedy było ostro. Lubili wypić i nieźle wypieprzyć chętne dziewczyny. Mayson wziął orzeźwiający prysznic, chłodna woda wpłynęła na niego kojąco. Owinięty ręcznikiem wyjął z plecaka czyste, przetarte granatowe jeansy i czerwoną koszulkę, swoje czarne włosy pozostawił w artystycznym nieładzie, parę pasemek spadało mu na czoło. Zabrał kartę do pokoju i zszedł do restauracji na śniadanie, które było w formie bufetu szwedzkiego. Nałożył sobie na talerz jajecznicę, boczek, a na drugi sporą porcję naleśników z syropem klonowym. Do tego wziął dzbanek z kawą i tosty. Miał wilczy apetyt, zwłaszcza na kacu kiedy potrafił pochłonąć naprawdę dużo.
- Smacznego - usłyszał za swoim ramieniem, odwrócił się widząc wytatuowanego, postawnego mężczyznę w średnim wieku.
- Co tu robisz?
- Doglądam interesów, i przypadkiem wpadłem na swojego syna.
- Nie przypominam sobie, żebym chciał z tobą rozmawiać. Ostatnio wyraźnie dałeś mi do zrozumienia czego oczekujesz.
- Takie jest twoje przeznaczenie, jesteś potomkiem włoskich i irlandzkich imigrantów. Dla nas Cosa Nostra to świętość. Czekam aż dołączysz do mnie i swoich braci.
- Nie bawi mnie zabawa w gangsterkę.
- Nie musi cię bawić, masz być posłusznym członkiem zarządu, w przeciwnym razie inaczej porozmawiamy. - Ton rozmowy błyskawicznie zmienił się na wrogi. - Masz czas do końca studiów, potem twoje życie zmieni się na zawsze. - Mężczyzna odszedł nie oglądając się za siebie.
- Fuck this shit! - Mayson zaklął i zakończył śniadanie. Wziął swoje rzeczy z pokoju hotelowego i zdał klucz na recepcji, spotykając tam znaną mu blondynkę.
- Już wyjeżdżasz? Może szybki numerek na dobrą drogę?
- Szybko to możesz zostać stąd wylana. - Kobieta pobladła i wróciła do pracy.
Wściekły mężczyzna odpalił motocykl i odjechał nie oglądając się za siebie. Droga minęła mu szybko, zaparkował maszynę na podjeździe segmentu w Berkeley. Było to ładne osiedle domów, otoczone parkiem, od Campusu dzieliło je około dziesięć minut pieszo. Wybrał studia Ekonomii, żeby kiedyś zająć się biznesem, nie zamierzał brudzić rąk krwią. Otworzył kluczem drzwi wejściowe, w salonie na kanapie siedzieli kumple i dwie panienki, oglądali mecz koszykówki.
- Cześć Stary!
- Cześć Mięśniaki!
- Odezwał się największy z nich! - krzyknął Sam. - Chcesz piwo?
- Taa, dawaj.
- Weź sobie, jest tam gdzie zawsze w lodówce. - Mayson podszedł i otworzył puszkę, upijając spory łyk.
- Echh, nie ma to jak zimne piwko.
- Taa, tylko whisky jest lepsze - zawtórował mu Mike.
- Posuńcie się! - Bradfieled wcisnął się na kanapę na przeciwko telewizora, obok blond dziewczyny ze sztucznym biustem i wydatnymi ustami, która odrazu zwróciła na niego uwagę, lubieżnie oblizując usta.
- Dalej Lakersi! - krzyczał Sam.
- Stól dziób! Knicks są lepsi. - Mayson pacnął go po głowie.
- A zakład, że Lakersi wygrają?
- Dawaj, o co?
- Ten kto wygra ma loda od Ginger?
- A kto to?
- Koleżanka obok ciebie, nasz nowy króliczek drużynowy.
- No cóż, trzeba przetestować nowe umiejętności - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Nie masz ze mną szans, stary – oponował Sam. - Kolejny rzut za 3, teraz wsad pod koszem, prowadzą już dziesięcioma punktami.
- Niech wygra lepszy – zaśmiał się Mike i wyjął ze spodni lufkę i torebeczkę z ziołem. - Ktoś ma ochotę? - pomachał w ręku towarem, Ginger oblizała usta.
- Chcesz mała?
- Daj, będzie mi się lepiej robić loda na haju. - Odpaliła fifkę i zaciągnęła się gryzącym dymem.
- No to rozumiem, chcesz po studencku? - kiwnęła głową, Mike zbliżył się do niej i złączył ich usta, zaczęli się namiętnie całować.
- Ej, zająłeś naszą maskotkę. Idźcie się gzić do pokoju, przeszkadzacie w meczu. - Sam skupił się na drugiej z dziewczyn, brunetce podobnej z wyglądu do koleżanki.
- Może chcesz wsiąść udział w naszym zakładzie? - uśmiechnął się do niej.
- Nie, dzięki. Nie chcę być nagrodą pocieszenia – prychnęła i pociągnęła łyka piwa z butelki. - A tak wogle to muszę już iść, narka chłopaki.
- O masz, nici z dzisiejszego ruchanka. – westchnął Sam. - Chociaż czekaj, jeszcze Ginger została.
- Zapomnij, sądząc po jękach z pokoju Mike'a na dzisiaj jest już zajęta – zaśmiał się Mayson.
- W takim razie może ty się dziś mną zajmiesz, bo Knicks przegrali! - Kolega pomachał sugestywnie brwiami.
- Spadaj fiucie! - Mayson zaśmiał się i rzucił Sama poduszką. - Idę spać, jutro mamy trening. Tobie radzę to samo mordo. - Skierował się do swojego pokoju na piętrze, gdzie czekała na niego niespodzianka.
- Co tutaj robisz? - zapytał dziewczyny, która niby miała iść do domu.
- Chciałam ci oddać nagrodę za moją koleżankę.
- Ale przecież przegrałem.
- Nic nie szkodzi, to nagroda pocieszenia – oblizała usta, uklękła przed nim i zbliżyła się do jego spodni. Rozpięła rozporek i wzięła go do ust. Mayson złapał za głowę dziewczyny nadając tempo, wyobrażał sobie, że to czarnulka o kształtach klepsydry z pokazu Burleski. Na samą myśl o niej doszedł.
- Nagroda przyjęta – zaśmiał się i poszedł wsiąść prysznic. Kiedy wrócił dziewczyna leżała w jego łóżku. - Ekhm – odchrząknął. - Wiesz miałem ciężki dzień, chciałbym się wyspać.
- Rozumiem, że mnie wyganiasz?
- Raczej nie sypiam z dziewczynami, zresztą pomyliłaś pokoje bo to kolega wygrał.
- Ale z ciebie kutas!
- Uwierz, nie pierwszy raz to slyszę – usłyszał trzaśnięcie drzwiami i położył się na łóżku, odrazu zasypiając.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz