Epilog (Rozdział 27)

268 16 11
                                    

Pół roku później...

Promienie słoneczne przedzierały się między zasłonami w pokoju Alice, zadzwonił budzik oznaczając, że to najwyższa pora wstać. Poczuła na sobie ciepłą dłoń mężczyzny, która oplatała ją w tali. Obróciła się do niego spotykając wpatrzone w nią niebieskie oczy przystojnego, muskularnego blondyna z którym była w nieformalnej relacji. Spotykali się czasem na seks lub randkę. Założyła satynowy różowy peniuar na swoje nagie ciało.

- Ślicznie wyglądasz w wersji saute – powiedział lustrując ją.

- Dziękuje za komplement z rana. – Alice założyła niesforny kosmyk włosów za ucho.

- Mógłbym tak mówić ci codziennie, gdybyś mi tylko pozwoliła. Zamieszkaj ze mną, mam przecież swoje mieszkanie, nie musimy spotykać się pokątnie w akademiku – dotknął jej ręki, którą zabrała.

- Dobrze wiesz, że to niemożliwe. Nie tak się umawialiśmy, miał być tylko seks, a i tak rozszerzyliśmy to o randki – uśmiechnęła się promiennie, mężczyzna pociągnął ją za rękę i wpił się w jej usta, chciał rozwiązać jej szlafrok, ale powstrzymała go.

- Spóźnię się na dzień organizacyjny w nowej pracy – wstała pośpiesznie, nakrywając mężczyznę kołdrą. – Ubierz się bo Vi dostanie zawału na widok twojej męskości – zaśmiała się zamykając drzwi, poszła do kuchni zrobić dla nich śniadanie. Spotkała tam współlokatorkę popijającą kawę.

- Co się tak szczerzysz?

- Cieszę się, że w końcu wróciła stara dobra Alice. Nie mogłam już patrzeć na to jak chodziłaś zdołowana przez tego idiotę.

- Było minęło, nie chcę do tego wracać – trzasnęła lodówką, powróciły do niej wspomnienia jak Mayson zostawił ją pod akademikiem i nigdy więcej się nie odezwał, roztrzaskując jej serce na drobne kawałki, które Carter starał się pozbierać, ale nie było to łatwe, gdyż zraziła się do mężczyzn.

Pół roku temu, jedyną pozytywną rzeczą w jej życiu była operacja jej mamy w „Medical Care", przeprowadzona przez jednego z lepszych chirurgów w Stanach Zjednoczonych. Dzięki niej odzyskała sprawność w nogach i mogła poruszać się o własnych siłach. Do tej pory Alice nie wiedziała, jak to się stało, że nagle jej matka znalazła się na początku kolejki oczekujących na zabieg w prywatnej klinice o tak dużej renomie. Dopytywała się czy muszą dopłacać za pobyt, ale dostała odpowiedź, że wszystko zostało już uregulowane.

- Dobra, wyluzuj. – Vi uniosła ręce w geście poddania.

- Dzisiaj idę podpisać dokumenty do nowej pracy i mam mieć jakieś szkolenia wprowadzające.

- W jakiej firmie?

- Związanej z doradztwem finansowym. Wysyłałam do kilku, ale tylko w tej przeszłam pomyślnie rekrutację.

- Gratulacje. Nie będziesz musiała już lać piwa w „Fair Play".

- Zgadza się, tym bardziej, że to praca biurowa zgodna z moim kierunkiem studiów, więc będę mogła zaliczyć ją jako praktyki zawodowe.

- Co będziesz mogła zaliczyć? – usłyszały głos blondyna, który podszedł do niej obejmując ją od tyłu.

- Carter, tobie tylko jedno w głowie – zaśmiała się podając mu śniadanie. – Siadaj i jedz, bo się spóźnię. - Szybko pobiegła wziąć prysznic, nałożyła na siebie czarną, ołówkową spódnicę i białą wizytową koszulę do tego dobrała czarne szpilki.

- Wow, seksowna z ciebie sekretarka. Podrzucić cię? – zaśmiał się blondyn, na co dostał klepnięcie w ramię.

- Tak i lepiej się pośpiesz, nie mogę spóźnić się pierwszego dnia pracy. – Ponagliła go, biorąc torebkę i klucze z komody. Wyszli z akademika kierując się do czerwonego Mustanga GT.

- Wiesz w jakim dziale będziesz pracować? – zapytał, odpalając silnik.

- Jakiś dział zarządzania, jeszcze nie do końca poznałam struktury tej firmy.

- Wrzuć mi w nawigację jej adres – podał jej swój telefon, na co wpisała nazwę. Po około pół godziny stania w korkach dojechali na miejsce.

- Powodzenia – chciał dać jej buziaka, no co ona nadstawiła policzek wychodząc z auta.

Stanęła przed wysokim wieżowcem z logiem AF. Skierowała się do obrotowych drzwi, podchodząc do recepcji podała swoje dane, w zamian otrzymując kartę wejściową stałego pracownika. Przeszła przez bramki, odbijając się na czytniku, potem w stronę wind wybierając dwudziesty numer piętra. Razem z nią weszli inni pracownicy z aktówkami, zaczepiła ją dziewczyna z którą była na rozmowie kwalifikacyjnej.

- Hej, udało ci się przejść rekrutację? - zagadała do niej.

- Tak, jak widać. – Alice uśmiechnęła się promiennie.

- Słyszałam, że prezes to niezły dupek, arogancki i pewny siebie, ale przy tym nieziemsko przystojny –  przewróciła oczami, akurat dojechały na właściwe piętro.

- Wiesz jak ma wyglądać dzisiejszy dzień? – zapytała kiedy wyszły kierując się do biura HR.

- Tak, najpierw mamy szkolenie z bezpieczeństwa pracy, potem dostaniemy sprzęt i przydział do biurek, po południu mamy mieć spotkanie powitalne z szefem. Przyjmują dzisiaj kilka osób, przez pierwsze dwa tygodnie mamy mieć szkolenia w różnych działach, aby poznać zasady działania tej firmy.

- Wow! Jesteś nieźle przygotowana, skąd to wszystko wiesz?

- Dostaliśmy przecież meila informacyjnego?

- Ach, no tak. Zapomniałam. – Alice przypomniała sobie, że nie sprawdzała ostatnio skrzynki pocztowej.

Dzień w miarę szybko minął na szkoleniach, ostatnim punktem było zebranie w Sali Konferencyjnej. Nowi pracownicy usiedli dookoła dużego stołu, dla Alice zabrakło miejsca, więc stanęła z tyłu z kilkoma innymi osobami. Po chwili zrobiło się zamieszanie i do pomieszczenia weszła kobieta z kadr.

- Zbliżamy się do końca Dnia Powitalnego. Mamy nadzieję, że wszyscy znają już politykę naszej firmy, a teraz zapraszamy do krótkiego przemówienia naszego prezesa Maysona Bradfielda. – Rozległy się gromkie brawa, a pod Alice ugięły się nogi.

Do sali wszedł wysoki, barczysty brunet z kilkudniowym zarostem, którego dobrze znała ze swych koszmarów. Przeszukał wzrokiem tłum trafiając na jej osobę, ich oczy spotkały się, a on uśmiechnął się cwaniacko.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz