Rozdział 7

177 12 0
                                    


Tydzień szybko minął, Alice starała się godzić studia z popołudniową zmianą w "Fair Play". W piątek postanowiła odwiedzić mamę i dać pieniądze z pokazu burleski. Zaraz po zajęciach wsiadła do swojego auta i udała się w kierunku obrzeży San Francisco. Mieszkanie znajdowało się w niewielkim bloku obok bocznej uliczki. Miało dwie sypialnie, kuchnie i łazienkę. Urządzone było w stylu lat 90. Zadzwoniła dzwonkiem i po chwili otworzyła jej uśmiechnięta kobieta, wyglądem przypominająca jej mamę, była od niej pięć lat młodsza. Miała syna, który studiował na MIT, uczył się bardzo dobrze i był jej chlubą.
- Cześć ciociu. - Alice uściskała Sylvie.
- Cześć kochana, mam nie mogła się ciebie doczekać – wskazała pokój z miejscem do siedzenia, na stole stało ciasto i owoce.
- Wstawię wodę na herbatę.
- Wolałabym kawę jeśli można.
- Jasne, już robię. - Alice podeszła do wózka, na którym siedziała jej mama, gdy ją zobaczyła na jej twarzy ukazał się uśmiech.
- Witaj mamo. - Dziewczyna uściskała kobietę i wtuliła się w jej drobne ciało.
- Martha tęskniła za tobą, dopytywała się kiedy przyjedziesz. - Kobieta skinęła głową. - Dawno u niej nie byłaś.
- Tak wiem, ale sporo pracowałam. Udało mi się uzbierać trochę pieniędzy na rehabilitację – wyjęła z torebki kopertę i położyła na stole, przesuwając w stronę ciotki.
- Jesteś dobrą córką, tak się troszczysz o mamę, ale nie zapominaj, pieniądze nie są najważniejsze.
- Tak się tylko mówi, gdyby nie one mama do tej pory leżała by w łóżku, a dzięki rehabilitacji jeździ sama na wózku i potrafi robić proste czynności, o mimice twarzy i prostych zdaniach nie wspomnę.
- Tak, ale to twoja miłość do niej jest najważniejsza, nie zapominaj o tym kochana.
- Dobrze ciociu, daj spróbować tego ciasta co przygotowałaś.
- Ach Ali, ty się chyba nie zmienisz – zaśmiała się kobieta. - Łasuch to twoje drugie imię.
- Wkońcu ma się te latynoskie korzenie, moje kształty – wskazała na biust i biodra. - Nie wzięły się z warzywnych sałatek i wody.
- Och tak, temperament też masz ognisty, taki jak miał twój ojc...- urwała w połowie zdania. - Nie chciałam o nim wspominać, ale jesteś taka do niego podobna.
- Może wezmę mamę na spacer? Jest taka ładna pogoda – zmieniła szybko temat.
- Bardzo dobry pomysł. Martho chcesz wyjść? - Kobieta skinęła głową, jej niegdyś kruczoczarne, geste włosy pokrywały teraz siwe pasemka, w warkocz. Alice pchała wózek, przechadzając się po parku, nadchodziła wiosna, drzewa pokrywały swieże, zielone liście. Opowiedziała mamie o studiach i pracy kelnerki. Zbliżał się wieczór, kobiety wróciły do mieszkania.
- Będę musiała się zbierać. Daj znać gdybyście czegoś potrzebowały. - Alice uścisnęła mamę i ciocie.
- Dozobaczenia kochana, zajmij się studiami. Mama ma dobrą opiekę. - Ciocia przytuliła ją na pożegnanie.
Po powrocie do akademika zastała Vivi oglądającą film "Magic Mike".
- Patrz i ucz się, oglądaj ze mną pokaz profesjonalistów – zaśmiała się koleżanka. - Może coś cię zainspiruje? - Alice rzuciła ją poduszką, ale usadowiła się obok niej na kanapie z zaciekawieniem.
- Jak facet daje pokazy erotyczne to jest w porządku, ale jak kobieta to od razu panienka od jednego? Nie uważasz? – zapytała Alice.
- Wiesz jak jest, facetom zazwyczaj więcej wolno, jak się upije to wow, ale z niego kozak, jak ma kilka panienek to niezłe ciacho, ale jak kobieta zrobi coś takiego to od razu padają obraźliwe słowa.
- No właśnie! Oni zazwyczaj mogą sobie na więcej pozwolić, dobrze że mamy prawo głosów i możemy się uczyć – zaśmiała się gorzko. - Zobacz na kraje islamskie tam nie dość, że kobieta ma tylko siedzieć w domu, nie ma dostępu do edukacji i jeszcze musi chodzić zawinięta jak kokon od góry do dołu.
- Miejmy nadzieje, że kiedyś to się zmieni. My same tego nie zrobimy, ale wypijmy za to oglądając film z seksownym Channing Tatum.
- Czekaj, czekaj on mi kogoś przypomina. Jakiś czas temu poznałam takiego jednego dupka, który był do niego podobny, ale miał więcej tatuaży, przynajmniej tyle widziałam na odsłoniętych przedramionach. Noi posturę miał jakby większą, jak jakiś wiking czy coś.
- Gdzieś ty go widziała? W mokrych snach po oglądaniu przygód czerwonej landrynki? - Zaśmiała się Vivi, dostając znowu poduszką od koleżanki.
- Zastawiłam jego motocykl jak zatrzymałam się ostatnio na śniadanie w drodze do Vegas, a potem spotkałam go jeszcze na moim pokazie.
- No, no. Może to twój stalker?
- Jasne, to brzmi tak realnie. Posłuchaj siebie: przystojny facet, niczym Herkules mierzący dwa metry wzrostu, mogący mieć każdą śledzi przeciętną Alice?
- Może zapadłas mu w pamięć?
- Jeśli nie przestaniesz się ze mnie nabijać, to zapadnie się kanapa pod nami od łaskotania. - Alice rzuciła się na Vivi, ta nie mogąc wytrzymać przyznała jej rację. Obejrzały razem film do końca nie przestając sobie dogryzać.
- Nie zapominaj, że jutro idziemy na imprezę. - Vivien poruszyła zabawnie brwiami. - Mam ochotę zaszaleć i zapomnieć o Jake'u.
- Jutrzejszy wieczór należy do nas! - krzyknęła Alice, zamykając drzwi do swojego pokoju.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz