Rozdział 20

124 9 2
                                    

Spotkanie ojca Maysona w restauracji było dosyć dziwne. Mężczyzna w średnim wieku, wytatuowany przyglądał się Alice przeszywającym wzrokiem, uśmiechając się kpiąco udając uprzejmość. Atmosfera po spotkaniu z nim, nie była taka sama niż wcześniej. Spakowali swoje rzeczy i ruszyli w stronę Berkley. Niebieski pick-up był podstawiony pod drzwi hotelu, mężczyzna wsiadł na motor i nawet nie oglądając się na Alice dodał gazu i wyjechał na trasę.

Otwierając drzwi do mieszkania w Akademiku usłyszała:
- No, no. Nieźle się zabalowało koleżanko, że wracasz pod wieczór. – Uśmiechała się Vi. – Ojoj, czemu masz taką minę?
- Jak ci opowiem to dopiero się zdziwisz. – Koleżanki przegadały cały wieczór jedząc zamówioną pizzę i popijając piwo. Ali opowiedziała jej wydarzenia z Las Vegas, o tym jaką Mayson sprawił jej niespodziankę, cieszyła się, że miała pieniądze dla mamy, jak było później cudownie i jak wszystko zmieniło się kiedy spotkali jego ojca.
- Skąd on się tam wziął? – Zapytała Viviene.
- Nie mam pojęcia, wyglądało jakby robił tam jakieś interes i przyszedł odwiedzić syna zupełnie przypadkiem. Trochę przeraził mnie jego wygląd, niby udawał miłego, ale miał w sobie coś takiego mrocznego co budziło strach. Zresztą miał sporo tatuaży, które wystawały spod jego koszulki. Zapamiętałam kobrę z otwartą paszczą, która pokazywała kły ociekające krwią
- Yyyy, to rzeczywiście nie wygląda na wesołego tatuśka. – Odpowiedziała zniesmaczona Vi.
- Raczej na ojca chrzestnego z jakimiś sygnetami na palcach. Później Mayson był jakiś nieobecny, jakby zupełnie nie zwracał na mnie uwagi. Myślałam, że będziemy wracać wspólnie, a on pojechał nie oglądając się za siebie. – Odpowiedziała smutno Alice.
- Rzeczywiście dziwne, jakby obecność ojca zupełni wyprowadziła go z równowagi. Nie przejmuj się nim, nie jeden boski facet jest na świecie. – Pocieszała ją koleżanka.
- Jasne, że nie. A zmieniając temat, co to za przystojniaka, który ostatnio obracał cię w kuchni? – Zaśmiała się Ali.
- Eeee, to całkiem świeża sprawa. – Dziewczyna nabrała rumieńców. - Poznaliśmy się na ostatniej imprezie, wiesz tej co tak ostro pogazowałaś. Jakoś zaczęliśmy do siebie pisać, potem się kilka razy spotkaliśmy i zaprosiłam go do siebie.
- Żeby nauczyć go gotować?
- Tak. Chciałam mu pokazać nowe przepisy. – Vi pokazała język współlokatorce.
- Wyglądał na pojętnego ucznia. – Zaśmiała się Alice.
- Tak, rzeczywiście szybko się uczy, a mnie też pokazał swoje duuuże umiejętności, jeśli wiesz co mam na myśli – Mrugnęła jej oczkiem.
- Yeap, rozumiem cię siostro. Jak już późno. – Ali popatrzyła na zegarek wskazujący północ. – Jutro mam zajęcia i popołudniową zmianę w „Fair Play". Dobrze, że niedługo studia kończą się i będzie przerwa wakacyjna. – Dodała odstawiając szklankę do zlewu i idąc do swojego pokoju.

Następnego dnia na treningu, Mayson nie mógł zapomnieć o wydarzeniach z ostatniego weekendu, cały czas myślał o boskiej Alice, jak wiła się pod nim i jak smakowała. Wszystko zepsuła wizyta jego ojca, który postanowił znów o sobie przypomnieć pokazując, że cały czas ma go na oku i nic nie dzieje się bez jego wiedzy.

- Dawaj mocniej! – Krzyczał trener nad jego głową, kiedy wykonywali serie pompek na trawie. – Wiem, że niedługo wakacje, ale macie jeszcze „Final Four" do cholery! Weźcie się do roboty, teraz pięć okrążeń!
- Coś ty taki zamyślony M? – Zagadał do niego Sam. – Chyba nie myślisz wciąż o tej cipie? – W tym czasie poczuł pięść na swoim policzku. – Do reszty ochujałeś na jej punkcie! – Wydarł się na całe gardło, i w tym momencie poczuł jak ściana mięśni, rzuca się na niego. Zaczęli się szarpać i tarzać na bieżni.
- Dość! Co wy wyprawiacie? – Usłyszeli głos trenera, Mike i inny zawodnik pomogli im się rozdzielić, Bradfield aż kipiał ze złości.
- Co się tak pieklisz? Aż tak ci zawróciła w głowie? – Sam otarł krew z pękniętej wargi, ponadto miał podbite oko i wyglądał jak po walce na ringu.
- Odwal się od niej! Raz na zawsze ci mówię! Nie prowokuj mnie!
- Dość, uspokójcie się. Zachowujecie się jak niedojrzali nastolatkowie, którym hormony buzują. Obaj do szatni, natychmiast! – Howkings nie przebierał w słowach. – A reszta, na co czekacie? Wracać do treningu! Jennings zastąpisz Maysona, a ty Porter Sama.

Mężczyźni zeszli z boiska razem z trenerem, który przeprowadził z nimi krótką rozmowę.
- Co wam odbija? Zostały niecałe dwa tygodnie do półfinału Final Four, a wam woda sodowa uderza do głowy.
- Ale trenerze.... – Sam chciał coś powiedzieć.
- Teraz mówię ja! Wy już daliście swój popis przede mną. Macie niepowtarzalną szansę i w zasadzie jedyną. Niektórzy z was kończą studia, i mają możliwość rozpoczęcia zawodowej kariery. Myślę tu również o was, więc zostawcie poza boiskiem swoje prywatne sprawy, tak jak to robi większość, a swój testosteron wyładujcie na przeciwniku. Rugby to jeden z lepszych sportów, gdzie można się bezkarnie napierdalać i wyładować agresję. Przemyślcie sprawę, skończyłem na dziś, podobnie jak wasz trening. Jeśli chcecie powalczyć o mistrzostwo to zapraszam na następny, a jak nie to pożegnajcie się z drużyną. Nie ma tu miejsca na wewnętrzne spory, tylko jako jedność możemy wygrać. – Trener wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Mayson pośpiesznie założył bluzę, wychodząc na parking trzasnął drzwiami, miał dość na ten dzień. Postanowił zrobić coś, co poprawi mu humor i dobrze wiedział, gdzie ma się skierować.

Poniedziałkowa zmiana w „Fair Play" była w miarę spokojna, nie było dużo klientów. Alice rozmyślała właśnie o stanie konta, które dziś sprawdzała i nie mogła uwierzyć sumie jaką tam zobaczyła. Była to kwota dwukrotnie wyższa niż miała być stawka. Spisywała do notesu ilość butelek alkoholu na ścianie za barem, kiedy usłyszała głośne chrząknięcie. Odwróciła się w stronę dochodzącego głosu, i długopis wypadł jej z rąk na widok Bradfield'a ze spuchniętą prawą stroną twarzy.
- Co, co ci się stało? – Tylko tyle zdążyła z siebie wydukać.
- Wiesz, mała sprzeczka na boisku, jak to w rugby. – Uśmiechnął się, po chwili krzywiąc z bólu.
- Poczekaj, zaraz przyłożę Ci lód. - Alice wyciągnęła kostki z zamrażarki, owijając w małą torebkę i przykładając do jego policzka.
- W zasadzie to przyszedłem umówić się na nasze negocjacje w biznesie. Wiem, że dziś nie wyglądam jak godny zaufania biznesman, ale liczą się przecież moje umiejętności. – Próbował zamrugać brwiami, znowu czując ból na jednej stronie twarzy.
- Chciałam z tobą porozmawiać, ale nie miałam do ciebie namiaru.
- Żaden problem, szybko możemy to nadrobić. – Złapał za telefon leżący na blacie. – Twój? – Kobieta pokiwała głową. – Mayson wpisał coś na ekranie, po chwili zagrała muzyczka z „Fast and Furious". – Wzrok Alice mówił „Poważnie tego słuchasz?" – Mayson tylko wzruszył ramionami.
- Więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Cóż, dostałam zapłatę za mój pokaz.
- To świetnie. W czym rzecz?
- Chodzi o to, że jest to sto tysięcy dolarów. – Dodała szeptem.
- Trzeba się cieszyć, tak mi się spodobał twój występ niegrzecznej uczennicy, że postanowiłem dać bonus. No już nie dąsaj się, ja od tego nie zbiednieje, a tobie kasa przyda się. - Alice popatrzyła się w jego oczy, widząc w nich, że mówił prawdę przytaknęła mu.
- Dziękuje. – Pocałowała go w policzek. - Ostatnio jakoś nie byłeś skory do rozmowy, aby prawić mi komplementy. Kiedy ruszyłeś swoim Suzuki spod hotelu, zostawiając swoje spaliny.
- Cóż... – Podrapał się po karku. – Nie za bardzo przepadam za spotkaniami z ojcem.
- Co masz na myśli? – Dopytywała Alice.
- Dzisiaj nie chcę o tym gadać. To jak będzie, masz jutro czas?
- W zasadzie możemy poćwiczyć te negocjacje u mnie w Akademiku, chce to dobrze zaliczyć.
- Chętnie ci w tym pomogę, zrobimy kilka symulacji i będzie profesjonalnie. Możesz przebrać się za seksowną panią prezes. – Uśmiechnął się Mayson. W głowie Alice zaświtał pewien plan, który miała ochotę zrealizować.

❤️Striptease Student[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz