16

2.8K 96 27
                                    

Mia

     Kiedy zrozumiałam, że Lucas nie żartuje, to mnie sparaliżowało. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, ani co powinnam powiedzieć, więc jak na dojrzałą kobietę przystało, po prostu wyszłam. Potrzebowałam świeżego powietrza, bo zaczynałam się dusić. Byłam pewna, że brunet zaraz mnie zaciągnie z powrotem do klubu, żeby dokończyć rozmowę. Ale, gdy przez kilkanaście minut się nie pojawił, ani nie wysłał po mnie swoich goryli, zdecydowałam, że mam wolną drogę, żeby z Arlo i Vito wrócić do domu. Chciałam odłożyć tą rozmowę jak najdalej w czasie.

     Przez kolejne dwa dni, dałam się pochłonąć pracy. Miałam zaplanowane spotkania, do czego doszły mi jeszcze te przełożone z zeszłego tygodnia, więc praktycznie od ósmej do szesnastej spędzałam czas na rozmowach i negocjacjach. Na szczęście Anne sama sprawdziła większość umów, więc nie miałam zbyt wiele papierkowej roboty do nadrobienia. Jedynie musiałam złożyć na nich wszystkich swój podpis.

      Minęło też już osiem dni od odnalezienia Justina i prasa się niczego nie dowiedziała. Jeszcze tylko do szczęścia potrzebne by mi były moje zdjęcia na okładkach gazet. Jestem dość popularna wśród ludzi biznesu, ale jako tako staram się nie być na świeczniku. Oczywiście jak chodzę na gale charytatywne czy inne podobne większe wydarzenia, to nie unikam fotografów, bo jest to niemożliwe. Natomiast na co dzień wolę się nie wychylać i nie dawać im świeżutkich ploteczek.

      Niestety po powrocie do domu, kiedy nie miałam żadnych zajęć już nie było tak przyjemnie. Ciągle miałam w głowie jego słowa " ...ślub... wspólne mieszkanie... rozwód...". Gdyby to tylko było takie proste. Jak to mówią, nadzieja umiera ostatnia, więc uparcie wierzyłam, że to się wcale nie wydarzy i że już nigdy więcej go nie spotkam. Albo, że chociaż zmieni zdanie i wróci do pierwszej opcji, czyli założenia podsłuchów i kamer na jachtach mojej produkcji. W tym przypadku wizja prawdopodobnego upadku firmy i zamknięcia mnie w więzieniu już nie była taka straszna.

      Na moje nieszczęście, mówią też, że nadzieja matką głupich. Tak, w moim przypadku to stwierdzenie było znacznie trafniejsze. Gdy zobaczyłam przychodzące połączenie, od nikogo innego jak on mojego największego koszmaru, wahałam się przez moment czy w ogóle odebrać. Jak już to zrobiłam, to sama nie wiedziałam co powiedzieć, czekałam aż on w końcu coś z siebie wydusi. I wydusił... tylko nie to czego oczekiwałam

     Pobiegłam po laptopa i wróciłam na kanapę układając go sobie na kolanach. Tak szybko próbowałam się zalogować na swoją pocztę, że kilkukrotnie kliknęłam nieodpowiednią literę i dopiero za czwartym razem mi się udało wpisać wszystko poprawnie. Wyświetliła mi się długa lista nowych mail'i, a na samym szczycie to prześladujące mnie nazwisko - Evans.

     Narzuconych warunków i przywilejów nie było wiele, jedynie jedno z nich było szczególnie zaznaczone i w dodatku pogrubioną czcionką - zasada poufności. Nikomu absolutnie nie mogę się przyznać, że to tylko układ. Reszta taka jak obowiązek uczestniczenia w wymaganych spotkaniach, wspólne zamieszkanie, jeden wywiad dla prasy, szczerzenie się do kamer i tym podobne, były wypunktowane, mniejszym drukiem pod spodem. Za to przywileje mnie zaskoczyły. Mogę sama wybrać odpowiadającą mi sypialnię i nawet wyremontować i umeblować ją wedle uznania, jeśli obecny wystrój mi się nie spodoba. Dostanę dwóch ochroniarzy i szofera, który będzie realizował wszystkie moje prośby, oraz mam możliwość wyboru pokojówki, która będzie spełniała moje zachcianki. A na samym dole kartki, dopisane było, że mam również możliwość nieograniczonego korzystania z funduszy mojego przyszłego męża. 

     Co za dupek, chyba nie myśli, że przekupi mnie swoimi pieniędzmi i łatwiej się zgodzę. Choć tak szybko, jak ta myśl wpadła do mojej głowy, tak szybko z niej wypadła. Domyśliłam się, że ta umowa była przygotowana dużo wcześniej, jak jeszcze chciał sobie za żonę wziąć prostytutkę. One by pewnie poleciały na jego kasę i potulnie wcieliły się w nową rolę. Wydrukowałam dokument i schowałam go do teczki, którą następnie wsunęłam do torebki.

PLANNED FUTUREOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz