21

2.6K 96 55
                                    

Mia

   Mam męża! Niby udawanego, ale to nadal, kurwa, mąż! W co ja się wpakowałam!?

     Zaraz po naszym ślubie, wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. „Zostaliśmy małżeństwem" wciąż głośno się odbijało w mojej głowie. Nie mogłam się skupić na niczym innym.

Mąż. Żona. Ślub. Małżeństwo. Obrączki. Zostałam żoną. Ja mam męża. Zostaliśmy małżeństwem. Rodzice mnie zabiją. Babcia zejdzie na zawał. Mam na palcu obrączkę. Przynależę do tego mężczyzny, a on przynależy do mnie. Nazywam się Mia Amelia Russo Evans. Ja pierdolę.

     Mam męża, który jest członkiem mafii i pewnie każdego dnia robi komuś krzywdę lub zabija. Nawet przez jakiś czas o tym nie myślałam, dopóki nie zobaczyłam dziś kropel krwi na jego twarzy.

     Czy to źle, że nie żywię do niego urazy, ani się go nie boję? Czy to źle jeśli on mi się podoba, taki groźny i męski? Co jest ze mną nie tak!? Oczywiście, że to źle!

     Nie jestem dzieckiem, wiem jak wygląda nasz świat. Na co dzień spędzam czas z ludźmi, którzy mają z prawem na pieńku i nauczyłam się dzięki temu, ze nie wszystko jest czarno-białe, a niektóre rzeczy są po prostu szare. Tak samo jak nie można wrzucać wszystkich ludzi do jednego worka.

     Dochodziła dwudziesta trzecia, a ja nadal miałam oczy jak pięć złotych i zerowe szanse na sen. Potrzebowałam alkoholu. Dużej ilości alkoholu. Przypomniałam sobie, ze przecież koło salonu, znajduje się bar. Na pewno się nie obrażą, jak uszczuplę ich zapasy. W końcu to mojego MĘŻA, a co jego, to i moje. Świetnie!

     Przebrana w różowy dres, zakradłam się do baru jak tajny agent. W domu było przeraźliwie cicho, wiec pewnie wszyscy już spali. Z tego ci mi wiadomo, to nocą ochroniarze pilnują kamer i terenu zewnętrznego posiadłości. Najważniejsze, że nie ma ich w środku i nie zostanę przyłapana.

     Wzięłam do ręki pierwszą lepszą butelkę jakiegoś mocnego trunku, znalazłam szklankę i wygodnie usadowiłam się na kanapie znajdującej się w rogu pomieszczenia. Alkohol był nieprzyjemnie ciepły, ale jakbym zaczęła krzątać się teraz po kuchni w poszukiwaniu lodu, to na pewno narobiłabym hałasu i kogoś obudziła.

     Kończyłam już kolejną kolejkę rudej cieczy, która przyjemnie mrowiła moje gardło. Niestety nadal nie zagłuszyła moich myśli, ani nie sprawiła, ze stałam się senna. Potrzebowałam więcej, wiec ponownie przechyliłam butelkę, napełniając szklankę do połowy.

- Podzielisz się? - gruby głos zadźwięczał mi w uszach, na co niekontrolowanie podskoczyłam, prawie rozlewając mój jedyny ratunek.

- Cześć MĘŻU. Ależ oczywiście, zapraszam, tylko weź sobie szklankę - wesoło poklepałam miejsce koło siebie, zachęcając go do podejścia.

- Cześć ŻONO. Dużo już wypiłaś? - zapytał wyraźnie rozbawiony, siadając koło mnie i polewając również sobie.

- Nadal niewystarczająco - mruknęłam, bo przypomniało mi się, ze jesteśmy naprawdę małżeństwem.

     Zaczęliśmy sączyć nasze drinki i pogrążyliśmy się w rozmowie. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. O wspomnieniach z dzieciństwa, żenujących sytuacjach z naszego życia, czy też o tym, jak niektórzy ludzie są zjebani. Ciągle się śmialiśmy, ale pomieszczenie jest chyba na tyle oddalone od pokoi reszty domowników, że im nie przeszkadzaliśmy.

- Ej, tak odnośnie naszego ślubu, to jesteś mi winna noc poślubną kotku - wyszczerzył się Lucas i puścił mi oczko.

- Oh twoje niedoczekanie dziubku - posłałam mu buziaka w powietrzu i znowu oboje wybuchliśmy śmiechem. Powinien częściej pić, jest wtedy znacznie bardziej znośny.

PLANNED FUTUREOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz