29

2.6K 101 39
                                    

Lucas

     Dzisiaj nie miałem tyle pracy jak zazwyczaj, musiałem jedynie wykonać kilka telefonów. Nail pozałatwiał dużo spraw za mnie, więc dochodziła dopiero jedenasta, a ja już byłem wolny. Co nie zmienia faktu, że już miałem plany na dzisiejszy dzień. 

      Prosto z gabinetu podszedłem do drzwi Mii. Stałem jak głupi i pukałem przez dobre pięć minut, ale nie miała zamiaru mi otworzyć. Niby należy jej się prywatność, ale w końcu to mój dom i miałem do niej sprawę, więc złapałem za klamkę i wszedłem do środka. Leżała na łóżku przykryta po sam nos, ale już nie spała, tylko patrzyła na mnie z mordem w oczach. Zapomniałem, że w weekendy ta kobieta potrafi spać pół dnia i chyba, albo raczej na pewno ją obudziłem.

- Skoro nie otworzyłam drzwi, ani się nie odezwałam, to chyba znaczy, że śpię nie uważasz? - burknęła odsuwając kawałek kołdry i przeciągając się, a mi przez myśl przeszło, że mógłbym na nią patrzeć każdego ranka, chociaż ma na sobie za dużą koszulkę i ani grama makijażu.

- Jest już jedenasta i jesteś mi potrzebna - oparłem się o zamknięte drzwi, założyłem ręce na piersi i cały czas mierzyłem ją wzrokiem.

- Musisz sobie poradzić sam, bo dostałam okres, a teraz wyjdź i daj mi spać.

- Prawdziwy marynarz to i po Morzu Czerwonym przepłynie - puściłem jej oko i choć nie to miałem w planach, to wystarczyłoby jedno słowo i bym je zmienił.

- Jesteś obrzydliwy - skwasiła się jakby zjadła cytrynę. - Nie ma mowy, pięć dni wytrzymasz - kurwa, zapomniałem, że baby mają takie problemy i to tak długotrwałe, ale będę musiał to jakoś przeżyć.

- Schlebia mi to, że w moim towarzystwie myślisz tylko o jednym, ale dzisiaj potrzebuję twojej pomocy w innej sprawie. Zbieraj się, bo za pół godziny wychodzimy.

- A może raczysz mi powiedzieć gdzie i użyjesz magicznego słowa - zgromiła mnie wzrokiem wyraźnie niezadowolona, ale wstała z łóżka, poszła do łazienki i zaczęła myć zęby.

- Niespodzianka - uśmiechnąłem się lekko na jej wkurwioną minę. - Pójdę ci zrobić kawę i poproszę Josephine, żeby przygotowała ci śniadanie, więc ruszaj się, jeśli chcesz zdążyć zjeść.

     Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem i poszedłem na dół. Tak jak się spodziewałem, piętnaście minut później, moja droga żona pojawiła się w kuchni. Przyjrzałem się jej i kurwa, ona nawet w liliowym komplecie dresu wyglądała zajebiście. Spojrzałem na jej twarz i całe szczęście, że była tam też Josephine, bo wydawało mi się, że chciałaby mnie udusić, ale po krótkiej rozmowie z ciocią znacznie się rozchmurzyła.

     Droga do celu zajęła nam jakieś czterdzieści minut. Oczywiście cała minęła nam w ciszy, bo Mia przypomniała sobie, że ma focha, za to, że ją obudziłem. Jestem pewny, że to wszystko przez jej babskie dni, ale wolę nie poruszać drażliwego tematu, bo mogłaby mi wydrapać oczy, jakbym coś zasugerował. Zaparkowałem pod ogromną hurtownią, a Mia zmieszana wczytywała się w napis nad drzwiami.

- Sklep z zabawkami? - spojrzała na mnie pytająco i wskazała palcem budynek.

- Największy w całym Los Angeles - odparłem dumnie i wysiadłem z samochodu, po czym podszedłem do niej i otworzyłem jej drzwi.

- Po co mnie tu przywiozłeś? Zrobiłeś jakiejś kobiecie dziecko i chcesz je przekupić prezentami? - powiedziała to z wyrzutem i wyraźnym obrzydzeniem do mojej osoby.

- Nie - warknąłem i podszedłem do niej tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami. - Chciałem kupić kilka rzeczy dla małej Lily, bo jej pokój jest już gotowy i liczyłem, że mi pomożesz, bo znasz ją znacznie lepiej. Ale skoro to taki problem, to możesz poczekać w samochodzie - minąłem ją i wszedłem do środka. 

PLANNED FUTUREOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz