Rozdział 29

41.7K 3.2K 1.2K
                                    

Szliśmy aleją parku przez pół godziny, aż wreszcie Calum zdecydował się zająć miejsce na którejś z mijanych ławek. Podróżując nie mówił o sobie, a raczej o dniach nieobecności. O tym, gdzie przebywał, co zwiedzał i w jaki sposób szukał informacji na własną rękę, bo w pewnym momencie przestał wyrzucać z głowy swoje poprzednie życie, czyli bycie swego rodzaju bandziorem, który szuka zaczepki. Gdy nie potrafił stanąć oko w oko z męczącymi go myślami, szedł w miasto, a upust swoim emocjom dawał znajdując równego sobie gościa albo nawet silniejszego, aby tylko stanąć do walki. Bójka kończyła się zazwyczaj przegraną Caluma, który wracał do mieszkania swojego kumpla zakrwawiony oraz posiniaczony, ale czuł ulgę, ponieważ ból fizyczny przysłonił cierpienie psychiczne. A Calum cierpiał bardzo, tylko nie umiał tego przyznać. 

- Kiedy kumpel Josha powiedział, że zna Willa, ale nazwał go Jackiem to od razu pojechałem do tego wariata - oświadczył - Liczyłem na wyciągnięcie większej ilości informacji, ale..

- Calum - szepnęłam cicho, przerywając chłopakowi. Spojrzał na mnie pytająco, a ja popatrzyłam na niego nieśmiało. Chciałam rozpocząć rozmowę, dla której przyszliśmy do parku, ale bałam się, że Hood może zareagować negatywnie. Mimo wszystko musiałam dowiedzieć się, dlaczego Calum stał się osobą zamkniętą. 

Widząc mój wzrok, ciemnowłosy sam zaczął swoją opowieść, bez mojej prośby. 

- Zamierzałem zostawić rodzinę dla Ashtona, ale to ona zostawiła mnie... - mruknął, a chwilę później poznałam całą historię.

Wydarzenie miało miejsce kilka lat temu, kiedy Calum był jeszcze urwisem poszukującym wrażeń. Uwielbiał piłkę nożną, imprezy i swoich znajomych, z którymi spędzał ogromną ilość czasu - zwłaszcza z Ashtonem. Wiedzieli o sobie wszystko. Nie ukrywali swoich tajemnic rodzinnych, a wręcz przeciwnie, dzielili się nimi, dyskutowali  i wspólnie rozwiązywali problemy, bo tak powinni robić prawdziwi przyjaciele. Pewnej ciepłej nocy, Calum jak zawsze zostawił uchylone okna, a później poszedł wziąć prysznic. Gdy wrócił, na jego łóżku siedział roztrzęsiony Luke. Jego nieułożone włosy, potargane i brudne ubrania świadczyły tylko o tym, że znów wpakował się w tarapaty. Serce Caluma niemal stanęło, kiedy zobaczył swojego drugiego przyjaciela w takim stanie. 

- Jak się tutaj dostałeś? - zapytał, a jego słowa brzmiały niepewnie, jakby odpowiadał przed nauczycielką matematyki z prostego równania, kompletnie nie znając tabliczki mnożenia i nie mając pewności co do swych obliczeń. Ale on po prostu bał się usłyszeć, że Luke wspiął się po domku na pierwsze piętro i przeszedł oknem do jego pokoju po raz kolejny. Przecież powtarzał mu, że drzwi zawsze stoją dla niego otworem i nie musi narażać się na niebezpieczeństwo. Ale tym razem wcale nie chodziło o bycie bezpiecznym. Luke nie miał odwagi stanąć w drzwiach domu Caluma i czekać na przywitanie przez jego mamę, która spojrzałaby na niego ze wzrokiem pełnym przerażenia.

- Sam wiesz - palnął - Oglądałeś wiadomości? 

Calum zmarszczył czoło, zerkając na blondyna. Nie rozumiał, co mają media do jego wizyty. Zdenerwowanie Luke'a nie pozwoliło mu jednak na bezczynne stanie i gapienie się. Sięgnął po pilota, a później przełączył kanał na pierwszy lepszy związany z informacjami ze świata. To co zobaczył, przerosło jego najśmielsze oczekiwania.

- Dziewiętnastolatek zabił własnego ojca, Ashton Irwin zostanie skazany, a może uniewinniony... - wyszeptał tekst, który odnalazł wzrokiem na dolnym pasku ważnych wiadomości - Co to do cholery ma znaczyć? - spytał Calum, odwracając się do przyjaciela.

- Ktoś go wrobił, Cal - odparł drżącym głosem - On go nie zabił, ale pójdzie siedzieć... - powiedział, a potem powtarzał to zdanie jeszcze około stu razy, gdy już po pierwszym rozpłakał się niczym małe dziecko. Calum objął swojego przyjaciela i starał się uciszyć, aby rodzice nie dowiedzieli się o jego sekretnej wizycie. Był w szoku, nie wiedział co powinien myśleć, ale na pewno do jego głowy nie wpadł pomysł, iż Ashton zamordował ojca. Znał go za dobrze, żeby pomyśleć o takiej głupocie. Irwin nie należał do grzecznych, wyrachowanych i kochanych dzieciaków, ale nigdy nie podniósł ręki na ojca, czy matkę. Miał pewność, że doszło do nieporozumienia, tragicznego nieporozumienia. 

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz