Rozdział 8

38K 2.8K 2.6K
                                    

Do moich uszu dobiegał dźwięk przesuwających się na zegarze wskazówek, jednak w zupełności na niego nie reagowałam. Siedziałam na fotelu, skupiając cały swój wzrok na kartce papieru, którą miałam przed sobą. Kreśliłam, pisałam, zamazywałam. Powtarzałam te czynności kilka razy, próbując znaleźć rozwiązanie zagadki. Nie byłam jedyną osobą, która nie potrafiła uwierzyć w alter ego Dana; Michael od razu odrzucił tą myśl, wydała mu się absurdalna. Z drugiej strony to absurd mógł rozwiązać cały problem. Nigdy nie podejrzewałam Dana o jakąkolwiek zdradę czy oszustwo. Bawił się mną niczym lalką, a ja byłam na tyle zaślepiona, że nie zdołałam tego dostrzec.

Dan - oszust - podkreśl.

Istniała również możliwość czystego przypadku. Prąd został odłączony, Dan nie miał więc dostępu do światła w łazience. Nie zauważył napisu i tak po prostu wyszedł, jak gdyby nigdy nic się nie stało.

Skreśl poprzednią myśl - włamanie - podkreśl.

Skoro to nadal ją byłam głównym celem, dlaczego zgaszono świeczkę Cassie w dniu wypadku?

Dopisz - Cassie - znak zapytania - zakreśl.

Oparłam łokieć na blacie biurka. Przytknęłam dłoń do policzka, a usta uformowałam w śmieszny kaczy dziubek. Malowałam kratki szukając natchnienia. Miałam szczęście, że moja kierowniczka nie stawiła się tego dnia w pracy. Na widok mojego zapału do porządkowania listów, odesłałaby mnie do domu bez zapłaty. Tymczasem mogłam w spokoju kontynuować swoje śledztwo, a sprawy mniej ważne odłożyć na następny dzień. Zmarnowałam masę kartek. Stosowałam różne wykreślanki, układałam drzewka, aby doszukać się powiązań, jednak niczego nie umiałam ze sobą połączyć. W mojej głowie roiło się więcej pytań niż odpowiedzi. Właściwie, nie znalazłam ani jednej odpowiedzi na którekolwiek pytanie z mojej obszernej puli...

Stukałam długopisem o blat stołu zastanawiając się, co jeszcze powinnam wpisać na kartkę. Akta Ashtona, wypadek, telefon od domu pogrzebowego, karta Jokera... Starałam się nie pomijać żadnego szczegółu, który pomógłby mi w dojściu do sedna sprawy. Nic więcej nie przychodziło mi na myśl. Umysł miał zdecydowanie dość. Mało brakowało, żeby nad moją czaszką zaczęła unosić się para, jak w kreskówkach dla dzieci. Stałam się senna, zmęczona i znudzona. Powieki powoli opadały i podnosiły się w momencie gwizdu, szmeru czy śpiewu ptaków. Wyczekiwałam końca zmiany, żeby jak najszybciej zmyć się z biura, a później jechać do Cassie. Liczyłam, że ten dzień jest szczęśliwym, dzięki czemu Cassidy McGie dostanie pewnego olśnienia. Michael nie miał pomysłu, ja nie miałam pomysłu, więc... jak to mawiają "głupi ma zawsze szczęście". Łapałam się każdej możliwej deski ratunku, bez znaczenia, jak bardzo słaba ona była. 

Wybiła ósma. Zgięłam kartkę w dłoni, po czym wrzuciłam ją do torebki. Uprzątnęłam swoje stanowisko, zostawiając na nim tylko parę listów. Zabrałam swoje rzeczy i powędrowałam na recepcję, gdzie podpisałam dokumenty dotyczące mojego wyjścia. Pożegnałam znajomą mi dziewczynę, która dziś odgrywała rolę sekretarki. Udałam się do windy; nacisnęłam guzik, a potem cierpliwie czekałam na jej przyjazd. Gdy maszyna pojawiła się na piętrze, weszłam do jej wnętrza. Zażądałam zjazdu na piętro minus pierwsze, ponieważ tam znajdował się parking. Drzwi zamknęły się, a winda ruszyła. W tym czasie myślałam o gorącej kąpieli, która pozwoli mi na godzinny relaks. Zdecydowałam zafundować sobie mały odpoczynek przed moją podróżą do Cassie. Byłam wykończona fizycznie, potrzebowałam odrobiny snu. Marzyłam o spokojnie przespanej nocy, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że jeszcze sporo czasu musi minąć, zanim do tego dojdzie.

Wybrałam na telefonie numer Cassie, ale automatycznie po naciśnięciu zielonej słuchawki zostałam przekierowana na pocztę głosową. Oznaczało to tylko jedno. Cassidy McGie nie zamierzała rozmawiać ze mną, ani nikim innym na jakikolwiek temat. Niestety, potrzebowałam jej, bo wiedziałam, że sama jestem bezradna, a Michael węszył innymi sposobami. Nie zamierzałam zwracać się do Luke'a, a już na pewno na mojej liście przyjaciół, którzy byliby skorzy do pomocy nie widniał Calum. Musiałam jechać do Cassie; pomyślałam, że w najgorszym wypadku będę stała pod drzwiami wykrzykując jej imię i rzucając kamieniami w jej okno. Zapewnię sobie trochę rozrywki, zawsze coś.

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz