PROLOG

62K 3.3K 1.9K
                                    

Wielki budynek, ogrodzony ceglanym murem mieścił się w samym centrum North Ryde. Jego oficjalna nazwa brzmiała Macquarie Hospital, jednak tymczasowi oraz stali mieszkańcy zwali go po prostu wariatkowem. To własnie tam znajdował się niebezpieczny - bo tak określał swą osobę - Logan Fletcher. Słynny zabójca swojego dawnego przyjaciela Ashton'a Irwin'a oraz innych niewinnych ludzi spędzał czas w ośrodku zamkniętym w wyniku stwierdzenia choroby psychicznej uniemożliwiającej odbycie kary więziennej. Były członek gangu decyzją sądu został skazany na dożywocie. Czy słusznie? Można jedynie polemizować na ten temat.

Gdzieś wewnątrz ośrodka siedział on - zgarbiony, niezadowolony, ze wzrokiem mordercy. Zajmował miejsce na fotelu, w pokoju rozrywki i przyglądał się pomieszczeniu, kończąc na patrzeniu w okno. Nie podziwiał widoków - ptaków krążących po niebie czy pędzących chmur. Spoglądał zwyczajnie w tamtym kierunku, a można i nawet rzec, iż wgapiał się tępo w szybę. Wyglądał na zamyślonego. Obracał w palcach niewielki, czarny długopis, nie odrywając wzroku od upatrzonego punktu. Jego rozmyślania trwały zazwyczaj krótko, bo gdy tylko pielęgniarki zauważały bruneta bawiącego się niebezpiecznym w ich mniemaniu przyborem, automatycznie wzywały ochronę oraz opiekunów. Cała sytuacja rozpraszała wtedy Logan'a, więc kończył swe przemyślenia wiedząc, że może do nich wrócić jutro, pojutrze, a także za tydzień czy dwa. Świadomość, że spędzi w tym miejscu sporo czasu uspokajała go i pozwalała na wolniejsze tempo. Mimo dużej ilości czasu, refleksje powracały, gdy tylko przebywał sam, zamknięty w czterech ścianach koloru bieli. Położywszy się na łóżku, wracał do wspomnień dających mu maksimum satysfakcji. Dwa celne strzały, które non stop słyszał w swojej głowie wywoływały szeroki uśmiech na jego buzi. Odczuwał nawet motylki w brzuchu; te cudowne, ogarniające cię ciepło, które zazwyczaj pojawia się przy pocałunku lub dotyku twojego wybranka. Te piękne emocje, objawiające się przy magicznych, pełnych miłości sytuacjach, pojawiały się u Logan'a w zupełnie innych, o wiele gorszych momentach - podczas zabijania, krytykowania albo sprawiania bólu. Największą satysfakcje sprawiało mu zabójstwo Ashton'a Cienia Irwin'a. Jego emocje dostawały szału wraz ze wspomnieniem o jego śmierci. Czuł siłę, bezwarunkową siłę niosącą zagładę. Maniak? Całkiem możliwe.

Pewnego razu codzienny rytuał stosowany przez Logan'a w klinice został zakłócony. Rozległ się głośny, a zarazem nieprzyjemny dźwięk dzwonka - przypominającego szkolny, ale ten był nieco dłuższy i o wiele bardziej irytujący, gdyż słyszano go częściej - zwłaszcza wtedy, gdy przychodził czas na odwiedziny.

Korytarz pełen drzwi od pokojów pacjentów poprzedzała krata, podobna do celnej. Stanowiła zabezpieczenie, a przynajmniej tak twierdzili pracownicy ośrodka. Zanim odwiedzający przeszli przez potocznie zwaną bramkę, mieli za zadanie wpisać się na listę. Później każdy z nich dostawał przepustkę i mógł zobaczyć się z bliską mu osobą.

Logan nie miał z tym żadnego kłopotu, gdyż nikt nigdy nie odwiedził go w ośrodku. Nie sądził, że kiedykolwiek to się zmieni. Samotność nawet mu nie przeszkadzała. Od zawsze uważał, że przyjaciele tylko zawadzają. Z tego również powodu wyeliminował Connor'a Ticks'a. Zmiany jednak nadchodzą...  w najmniej oczekiwanych momentach.

Drzwi od jego pokoju otwarły się delikatnie. Brunet nie zwrócił na to uwagi. Pogwizdywał, jak to miał w zwyczaju. Każdy mógł go usłyszeć, będąc na korytarzu. Sąsiedzi nie raz skarżyli się na hałas. Fletcher dostawał setki upomnień, aczkolwiek żadne nie skutkowało.

Gdy głowa Logan'a impulsywnie przechyliła się w prawo po usłyszeniu skrzypnięcia drzwi, zamarł na widok odwiedzającego go mężczyzny. Pobladł, a jego bicie serca przyśpieszyło. Zdenerwowanie w jego ciele wzrosło z powodu człowieka stojącego naprzeciwko. Nie spodziewał się gości, a już na pewno nie sądził, że ktoś taki odwiedzi go, w dodatku tutaj.

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz