Rozdział 11

34.4K 2.8K 2.1K
                                    

W drodze do baru otarłam łzy i zaciągnęłam kilka razy nosem. Powstrzymałam się od płaczu, bo widok gapiących się przechodniów na beczącą dziewczynę nie należał do najprzyjemniejszych. W oczy rzucało się również moje zmęczenie. Potykałam się o własne nogi, szłam ze spuszczoną głową, a o zerknięciu na kogokolwiek nie było mowy. Zachowywałam się, jak osoba pod wpływem alkoholu, chociaż jeszcze mój organizm był czysty.

Jeszcze.

Weszłam do budynku, a w pomieszczeniu zastałam większą ilość klientów niż zazwyczaj. Pracownicy mieli tego wieczoru pełne ręce roboty. Grupka znajomych przyszła zagrać w bilard, para poznana w sieci wpadła, aby napić się piwa i dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. Oczywiście przybyli również samotnicy - ci starsi oraz ci młodsi, którzy tak samo jak ja mieli ochotę wlać w siebie dużą ilość whisky, a potem wrócić grzecznie do domu i położyć się spać. Muszę przyznać, że mój plan nie sprawdził się tak, jak to sobie obmyśliłam.

Odnalazłam wzrokiem George'a. Brązowooki krzątał się przy barze obsługując gości. Nasza relacja przypominała nieco toksyczną odkąd dowiedziałam się o jego kłamstwach. Nie rozmawialiśmy, nie widywaliśmy się. Zbyt wiele zaczęło nas dzielić, ta znajomość nie miała już sensu. Mówią, że nawet bolesna prawda jest najlepsza, a jednak ludzie wybierają oszustwa. Z drugiej strony sama okłamywałam Willa... nie, chociaż nie. Ja po prostu pomijałam kilka kwestii, a to chyba nie jest określane kłamstwem?

Dzień, który powoli dobiegał końca mogłam przyrównać do kilkugodzinnych lekcji matematyki, gdzie uczniowie wkuwają przeróżne wzory, a później pomimo ich znajomości w dalszym ciągu rozwiązanie zadań jest za trudne. W mojej głowie pozostawał wielki zamęt, którego miałam zamiar się pozbyć tego wieczoru. Zabawne, że alkohol okazuje się najlepszym przyjacielem, gdy pojawiają się problemy.

- A co ty tutaj robisz? - spytał George, a na jego twarzy wymalowało się zdenerwowanie.

- Co? Mam jakiś zakaz? Nie mogę odwiedzać własnej ciotki? - prychnęłam, oczekując odpowiedzi, jednak ten tylko spuścił głowę i wrócił do wycierania szklanki, którą miał w dłoniach. - Jest w biurze? - przeszłam do rzeczy widząc, że żadne z nas nie ma ochoty na dyskusję.

- Wyszła, będzie koło dwudziestej trzeciej - George grzecznie udzielił informacji. Kątem oka zerknął na zegarek, a potem na mnie. Najwyraźniej zdziwiła go moja wizyta o godzinie dwudziestej. Jeżeli zjawiałam się o tej porze, to tylko ze względu na moją nocną zmianę. Nigdy przedtem nie składałam wizyt tak późno.

Zastukałam paznokciami o blat stolika, uśmiechając się triumfalnie.

- Genialnie - mruknęłam - A więc poproszę whisky - zamówiłam, a barman przystąpił do wykonywania polecenia.

W ciągu kilku minut George podstawił pod mój nos szklankę, w której pływał trunek. Kostki lodu obijały się o naczynie, które stawało się coraz zimniejsze. Machałam napojem trzymanym w dłoni, dopóki na mojej twarzy nie pojawił się grymas.

- Nie chciałam szklanki - powiedziałam, odstawiając whisky - Chciałam butelkę.

I tak to wszystko się zaczęło.

Jeden łyk, drugi, trzeci...

Smakowałam każdego trunku, jaki podawano w barze.

Kieliszek za kieliszkiem, butelka, drinki...

Czułam pilną potrzebę wymazania z pamięci wszystkich wspomnień. Chciałam zapomnieć kim jestem, gdzie mieszkam oraz gdzie się obecnie znajduję. Marzyłam, aby na kilka godzin znane mi dobrze twarze stały się obce, całkowicie obce. Moje życzenie powoli spełniało się. Traciłam kontrolę, a pamięć ulatywała z kolejnymi porcjami alkoholu. Problemy odchodziły w zapomnienie. Resetowałam się. Wracałam do starej Caitlin, dziewczyny wielbiącej zabawy i rozrywkę.

Cień 2 - PułapkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz