Z trudem trzymając w rękach talerze ruszyła do pokoju Bożka.
-Panno Rose,Pan Stark wzywa do swojego gabinetu.-oznajmiła sztuczna inteligencja.
-Co znowu...-wymruczyła pod nosem.-Przekaż tacie,że zaraz będę.-odpowiedziała.
-Tak jest.
Dziewczyna przewróciła oczami I podeszła do drzwi Lokiego.Zapukała jednak nikt nie odpowiedział więc postanowiła wejść.W pokoju było zimno.Strasznie zimno.Rozglądnęła się po pomieszczeniu szukając wzrokiem Bożka.
Weszła w głąb.Zobaczyła otwarty balkon.Najwyraźniej Loki jeszcze siedział na balkonie a było już ciemno.Podeszła bliżej I zobaczyła go.Siedział pod ścianą,na zewnątrz w samej koszulce.
Podeszła do drzwi balkonowych i oparła się o framugę.
-Loki,chodź do środka.Przyniosłam jedzenie.-oznajmiła,
uśmiechając się.-przeziębisz się-dokończyła.-Nie chcę.Jestem Bogiem,nie jest mi zimno.-warknął nawet na nią nie patrząc.
-Proszę.-posłała mu proszące spojrzenie po czym wyciągnęła rękę w jego stronę.-musisz coś zjeść.
Czarnowłosy nie odpowiedział.Wstał i wchodząc do pokoju,ominął ją szerokim łukiem.Usiadł na łóżku I schował twarz w dłoniach.
Rose weszła do środka i postawiła talerze na komodzie po czym usiadła obok mężczyzny.Położyła mu dłoń na plecach jednak czując jego spięte mięśnie,cofnęła ją.
-Dzisiaj spędzimy wieczór razem.Poznamy się i
w ogóle.-opowiedziała uśmiechnięta,wstając z miejsca.-zaraz wracam.Tata mnie wołał.-dokończyła.Bożek obdarzył ją swoim spojrzeniem przez chwilę i ponownie zapatrzył się w jakiś punkt.
Rose wyszła z pokoju,zmierzając w stronę gabinetu swojego ojca.Gdy była na miejscu,zapukała.
-To ja!-krzyknęła w stronę zamkniętych drzwi.
-Wchodź.-usłyszała stłumiony głos.
Pociągnęła za klamkę I weszła do pokoju.Tony siedział w swoim fotelu przy biurku,trzymając w rękach jakieś papiery.Gdy ją zobaczył odłożył je i poszedł ją przytulić.
-Musimy pogadać.-zaczął odrywając się od dziewczyny.
-Chodzi o Lokiego?-zapytała wiedząc o co chodzi.Usiadła na krześle przed biurkiem i wpatrywała się w ojca.
-Tak.Musimy omówić pewne zasady.Jak wiesz część Avengersów nie życzy sobie,żeby Jelonek chodził sobie gdzie chce więc jeśli chce gdzieś pójść,musisz przy nim być.-zaczął nawijać jak opętany po czym usiadł na fotelu.-Specjalnie ma pokój obok Ciebie,gdyby co.-zaciął się.-A... I jeszcze jedno.Przyjdź z nim jutro do mnie.Zrobiłem dla niego specjalne bransolety,żeby nie mógł używać tego swojego czary mary.-uśmiechnął się na ostatnie zdanie.
-Dzięki tato.Nie martw się.Poradzę sobie.-oznajmiła szczęśliwa.
-Wiem cukierku.-odpowiedział i podszedł jeszcze raz ją przytulić.-I jeszcze jedno.-zaciął się na moment.-Pepper przyjeżdża za tydzień.-oznajmił spoglądając na nią wesoło.
-Superr!!!-ucieszyła się.-tylko nie wiem jak powiem jej,że mam Lokiego w domu.-parsknęła śmiechem.
-W to już się nie mieszam.-przewrócił oczami.
-Dobrze,muszę iść.-powiedziała wstając z siedzenia.-Paaa!-pożegnała się i wyszła z pomieszczenia.
-Dobranoc!-usłyszała wychodząc.
Pobiegła do pokoju czarnowłosego.Zapukała do drzwi I tym razem mężczyzna jej otworzył.
-Więc zaczynamy nasz wieczór?-zapytała patrząc w jego szmaragdowe tęczówki.
Bożek odsunął się.Rose uznając to za zaproszenie więc weszła do pokoju Lokiego.Usiadła na łóżku I poklepała miejsce obok siebie dając mu znak,żeby usiadł obok niej.
-Jesteś jakoś mało rozmówny.-stwierdziła.-a bardzo dobrze wiemy,że uwielbiasz gadać.
-Ja...nie lubię rozmawiać.-usłyszała jego mocno zachrypnięty głos.Jakby nie używał go od miesięcy.
Rose sprawiała wrażenie dla Lokiego bardzo szczęśliwej dziewczyny.Czuł się przy niej jakoś inaczej.Jego smutki odchodziły a on sam był bardziej chętny do wszystkiego.
-Opowiedz coś o sobie.-powiedziała patrząc na niego na co ten uśmiechnął się.Nie widziała chyba piękniejszego uśmiechu.Pierwszy raz odkąd się spotkali uśmiechnął się.Tak po prostu.
-No więc pochodzę z Asgardu.-zaczął.-Tak jakby....-nagle jakby posmutniał i spuścił wzrok.-moimi przyszywanymi rodzicami jest Odyn i Frigga.Kocham czytać i sztylety.-na to ostatnie słowo uśmiechnął się i wstał z łóżka,podchodząc do szafki nocnej.Z jej szuflady wyciągnął sztylet z zieloną rękojeścią.
Rose gdy go zobaczyła siedziała jak oszołomiona.To był ten sztylet,którym Loki zrobił sobie krzywdę.
-To mój pierwszy sztylet.-pokazał,wręczając jej go.-dostałem go na trzynaste urodziny.-oznajmił.
-Długo go już masz.-stwierdziła czarnowłosa,dalej patrząc na broń.-Loki czy....?-zaczęła niepewnie.-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytała pokazując sztyletem na jego nadgarstki.
Ten jakby natychmiast schował ręce i usiadł na łóżku.Rose odłożyła broń na szafkę i wyłamywała nerwowo palce nie wiedząc jak mężczyzna zareaguje na to pytanie.
-Ja....-zaczął niepewnie a Rose zdawało się,że z pod jego w pół przymnkiętych powiek wypłynęła pojedyncza łza.-Po...prostu...nie chcę okej!-Zaczął nerwowo, chwytając się za głowę I wbijać w nią swoje długie palce.-Nie chcę żyć w świecie gdzie wszyscy mnie nienawidzą.-skończył i zaczął się śmiać.Rose wiedziała,że było to tylko ukrywanie emocji,których nie chciał pokazywać.
Mocno go objęła.Siedzieli tak przez chwilę nim ten na dobre się rozpłakał.
-Już....spokojnie.-
uspokajała go,głaskając po głowie.-Ja....-zająkął się i ponownie mocno wbił swoją głowę w ramię dziewczyny.
-Musisz odpocząć.-zaczęła.-zostanę z tobą.-powiedziała po czym lekkim ruchem pchnęła go na łóżko.
Ten położył się i wtulił w jej otwarte ramię.Czuł,że tego właśnie potrzebował.Wyżalić się komuś.
Rose jeszcze przez chwilę bawiła się włosami mężczyzny gdy ten zasnął,nim sama odpłynęła w objęciach Morfeusza.
CZYTASZ
Niewolnik
Fanfiction"Zawsze jest ktoś,kto może nas uratować" Czy życie mogło go jeszcze bardziej upokorzyć?Czy życie złoczyńcy już zawsze pozostanie na łasce córki znienawidzonego Tonego Starka? Loki po napadzie na Midgard,zostaje sprowadzony na ziemię,gdzie ma odpokut...