Rodział.9

457 19 4
                                    

Obudziły ją promienie słońca,wpadające do pokoju Bożka.Otwarła leniwie oczy i przetarła je rękoma.Powoli usiadła na łóżku I spojrzała na drugą stronę łóżka.Czarnowłosy spokojnie spał a jego kruczoczarne kosmyki włosów,opadały mu na twarz.Rose podniosła powoli rękę I odgarnęła mężczyźnie je z twarzy.

Zaczęła głaskać go po głowię  gdy dostrzegła ruch w jego powiekach.Mężczyzna gwałtownie podniósł się do siadu po czym rozglądając się po pokoju,cofnął się w tył,spadając z łóżka.

Dziewczyna szybko znalazła się po drugie stronie łóżka I uklękła przy Lokim.

-Wszystko w porządku?-zapytała z troską.

-Ta.a..k-zająkał się i posłał jej uśmiech.Odgarnął włosy z czoła i podniósł się z podłogi.Otrzepał swoją piżamę z kurzu i ruszył w stronę łazienki.

-Mój tata zaprosił nas do siebie.-powiedziała niepewnie po czym ruszyła za nim.Staneła w progu i wpatrywała się w Bożka,który krzątał się po pomieszczeniu.Przeczesał swoje włosy palcami i oblał twarz zimną wodą.

-Pójdę się przebrać.Nie wychodziłeś jeszcze z pokoju więc przyjdź po mnie.Jestem naprzeciwko.-oznajmiła uśmiechnięta po czym wyszła z pokoju zostawiając Lokiego samego.

Udała się do swojego pokoju przebrać się,bo jakby nie patrząc spała z mężczyzną w jednym łóżku.Ale nie bez powodu była Rose Stark.Miała wręcz wybuchowe zachowanie jak jej ojciec.

Podeszła do swojej szafy I wyciągnęła z niej dresy oraz zieloną bluzkę.Przebrała się i ogarnęła włosy.Przemyła twarz i nagle usłyszała pukanie do drzwi.

Czyli jednak przyszedł-zastanowiła się.

Myślała,że Loki nie przyjdzie i jakimś sposobem trzeba będzie go wyciągnąć z pokoju.Po chwili zastanowienia podeszła w stronę drzwi I niepewnie otworzyła je.

-Myślałam,że nie przyjdziesz i będę musiała po Ciebie przyjść.-oznajmiła wesoło i wyszła z pomieszczenia.

Bożek przewrócił oczami I poszedł w jej ślady.

-Długo jeszcze?-zapytał zniecierpliwiony.

-Już prawie jesteśmy.-westchnęła,
zwalniając gdy nagle zderzyła się z kimś.

-Rose!Dokąd tak pędzisz?-zapytał blondyn,patrząc na czarnowłosą.

Z daleka zauważyła,że Bożek spiął się i zaczął wycofywać się w głąb korytarza.Na jego twarz,wdarło się przerażenie i lęk,którego nie dał rady ukryć.

-Idę do taty.-westchnęła I odwróciła wzrok do Bożka.-Musimy iść.-dokończyła.

Nagle Steve podszedł do kłamcy i przycisnął go do ściany.

-Jeśli coś jej zrobisz przysięgam,że zabiję Cię gołymi rękami.-oznajmił przez zaciśnięte zęby blondyn,kiedy z ust czarnowłosego wydobył się jęk bólu.

Mężczyzna puścił Lokiego I zniknął w drzwiach windy.Rose szybko podbiegła do Bożka I podniosła go z ziemi.Ten tylko obdarzył ją tylko swoim spojrzeniem po czym odepchnął dziewczynę od siebie.

-Loki...-zaczęła niepewnie,chcąc ponownie podejść do mężczyzny lecz ten znowu się odsunął.-nic Ci nie jest?-zapytała jednak nie uzyskała odpowiedzi.

-Zostaw mnie!-syknął zdenerwowany i zaczął biec w stronę swojego pokoju.

Nagle Rose zamurowało.Koszulka Lokiego coraz bardziej była przesiąknięta krwią.Widocznie szwy z ran musiały się zerwać.Męzczyzna potrzebował pomocy.

-Loki!-krzyczała Rose i  zaczęła biec za Lokim,jednak nie zdążyła gdy kłamca zniknął w windzie.

Postanowiła zostawić go na chwilę samego I jak najszybciej pójść po bransolety.Szybko pobiegła do gabinetu swojego ojca.Po części była zła na Steva za to,że rzucił się na Lokiego I przez to nie będzie pewnie chciał wyjść już więcej z pokoju.

-Jestem!-krzyknęła z nadzieją,że za drzwiami znajdzie tam Tonego i bez pukania weszła do pokoju.

Stark siedział na kanapie I pił szklankę Whysky.

-Tato wiem miałam przyjść z Lokim ale niestety zaszły pewne komplikacje i niestety jestem sama.-oznajmiła niezadowolona.-daj te bransoletki sama mu je założę.-dokończyła siadając obok Starka.

-Nic się nie dzieje cukierku.-oznajmił.-nawet lepiej,że jego tu nie ma.-westchnął uśmiechnięty.Rose skarciła go wzrokiem.

Mężczyzna odłożył szklankę z napojem i podszedł do swojego biurka.Otworzył szufladę i wyciągnął z niej dwie obręcze.

-Trzymaj.-powiedział wręczając je córce.Bransolety były dosyć wielkie jak na ręce Lokiego.

Rose bez zastanowienia Rose wzięła je,jednak widząc spojrzenie ojca odparła:

-Tak wiem jak je założyć.-westchnęła przewracając oczami I wyszła z pomieszczenia.-Paaa!-
krzyknęła.

-Przyjdźcie na obiad do salonu.-zawołał Stark,siadając z powrotem na kanapie.

-Dobrze!Napewno przyjdziemy.-oznajmiła I zamknęła drzwi,idąc w stronę pokoju Bożka.

Stała już naprzeciwko drzwi.Z zawachaniem weszła do środka.Zaczęła rozglądać się po pokoju.Mężczyzna leżał na łóżku,wpatrując się w sufit.Wyglądał jakby ciałem był w Stark Tower ale umysłem gdzieś całkiem indziej.Nie miał na sobie koszulki więc dziewczyna mogła z daleka zobaczyć jego świeże rany.Strużka krwi ciekła po jego wychudzonym torsie skapując na zieloną pościel.

-Loki?-zapytała podchodząc bliżej łóżka.

Bożek jakby wyrwał się z transu i podskoczył jak opażony,rozglądając się po pokoju.

-To ja-oznajmiła spokojnie.-Przyniosłam bransolety.Ty...krwawisz.-
zauważyła jednak,wspominając o tym dopiero teraz.

-Nic mi nie jest.-syknął jednak próbując się podnieść z łóżka,wydał z siebie pomruk bólu.Dziewczyna jakby instynktownie podeszła do niego I pomogła mu usiąść na kraju siedzenia.

-Opatrzę Cię.-oznajmiła I podeszła do szafy zkąd wyciągnęła opatrunki i wodę utlenioną.

Podeszła do czarnowłosego I zaczęła odkażać wacikiem ranem.Po tym kroku zabandażowała rany i odeszła od mężczyzny.

-Już,teraz muszę Ci to założyć.-powiedziała,
wskazując palcem na bransolety.

Bożek nie odpowiedział tylko wystawił ręce dając jej tym znak,że może je założyć.Dziewczyna zaczęła dopasowywać je do wychudzonych rąk mężczyzny i włączyła je.

-Już gotowe.-westchnęła.-trzeba zmienić Ci pościel.-dokończyła.

-Jarvis,przynieś proszę nową pościel I powiadom tatę,że bransoletki założone.-powiedziała do sztucznej inteligencji.

-Tak jest,Panno Stark.-odpowiedziała.

Zauważyła,że Loki jakby pociera nadgarstki próbując je podrapać pod kajdankami jednak nie udaje mu się to.

-Gryzą Cię?-zapytała czyli dziewczyna podchodząc do mężczyzny I zaczęła oglądać jego ręce.

-N..ie..-zająkał się i zabrał ręce.-Mogę pobyć trochę sam?-zapytał,spuszczając wzrok.

-Dobrze,ale przyjdę po Ciebie przed obiadem.Pójdziemy na niego czy tego chcesz czy nie.Masz się mnie słuchać i jeść.-stwierdziła stanowczo i krocząc wolnym krokiem w stronę drzwi spojrzała na Bożka,który uśmiechnął się.

-Niech Ci będzie.-westchnął zrezygnowany i wstał z łóżka,trzymając sie za wcześniej opatrywane rany.Chwiejnym krokiem wszedł do łazienki I zamknął drzwi,dając znak dziewczynie,że może opuścić pokój.

Rose westchnęła tylko i dopowiedziała:

-Za chwilę Jarvis przniesie pościel bo twoja jest trochę...ubrudzona.- dopowiedziała,mając nadzieję,że Bożek usłyszy jej słowa.

Zrezygnowana wyszła z pokoju I ruszyła do salonu Avengers,przygotować jedzenie.

NiewolnikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz