Obudziły ją promienie słońca,wpadające do pokoju Bożka.Otwarła leniwie oczy i przetarła je rękoma.Powoli usiadła na łóżku I spojrzała na drugą stronę łóżka.Czarnowłosy spokojnie spał a jego kruczoczarne kosmyki włosów,opadały mu na twarz.Rose podniosła powoli rękę I odgarnęła mężczyźnie je z twarzy.
Zaczęła głaskać go po głowię gdy dostrzegła ruch w jego powiekach.Mężczyzna gwałtownie podniósł się do siadu po czym rozglądając się po pokoju,cofnął się w tył,spadając z łóżka.
Dziewczyna szybko znalazła się po drugie stronie łóżka I uklękła przy Lokim.
-Wszystko w porządku?-zapytała z troską.
-Ta.a..k-zająkał się i posłał jej uśmiech.Odgarnął włosy z czoła i podniósł się z podłogi.Otrzepał swoją piżamę z kurzu i ruszył w stronę łazienki.
-Mój tata zaprosił nas do siebie.-powiedziała niepewnie po czym ruszyła za nim.Staneła w progu i wpatrywała się w Bożka,który krzątał się po pomieszczeniu.Przeczesał swoje włosy palcami i oblał twarz zimną wodą.
-Pójdę się przebrać.Nie wychodziłeś jeszcze z pokoju więc przyjdź po mnie.Jestem naprzeciwko.-oznajmiła uśmiechnięta po czym wyszła z pokoju zostawiając Lokiego samego.
Udała się do swojego pokoju przebrać się,bo jakby nie patrząc spała z mężczyzną w jednym łóżku.Ale nie bez powodu była Rose Stark.Miała wręcz wybuchowe zachowanie jak jej ojciec.
Podeszła do swojej szafy I wyciągnęła z niej dresy oraz zieloną bluzkę.Przebrała się i ogarnęła włosy.Przemyła twarz i nagle usłyszała pukanie do drzwi.
Czyli jednak przyszedł-zastanowiła się.
Myślała,że Loki nie przyjdzie i jakimś sposobem trzeba będzie go wyciągnąć z pokoju.Po chwili zastanowienia podeszła w stronę drzwi I niepewnie otworzyła je.
-Myślałam,że nie przyjdziesz i będę musiała po Ciebie przyjść.-oznajmiła wesoło i wyszła z pomieszczenia.
Bożek przewrócił oczami I poszedł w jej ślady.
-Długo jeszcze?-zapytał zniecierpliwiony.
-Już prawie jesteśmy.-westchnęła,
zwalniając gdy nagle zderzyła się z kimś.-Rose!Dokąd tak pędzisz?-zapytał blondyn,patrząc na czarnowłosą.
Z daleka zauważyła,że Bożek spiął się i zaczął wycofywać się w głąb korytarza.Na jego twarz,wdarło się przerażenie i lęk,którego nie dał rady ukryć.
-Idę do taty.-westchnęła I odwróciła wzrok do Bożka.-Musimy iść.-dokończyła.
Nagle Steve podszedł do kłamcy i przycisnął go do ściany.
-Jeśli coś jej zrobisz przysięgam,że zabiję Cię gołymi rękami.-oznajmił przez zaciśnięte zęby blondyn,kiedy z ust czarnowłosego wydobył się jęk bólu.
Mężczyzna puścił Lokiego I zniknął w drzwiach windy.Rose szybko podbiegła do Bożka I podniosła go z ziemi.Ten tylko obdarzył ją tylko swoim spojrzeniem po czym odepchnął dziewczynę od siebie.
-Loki...-zaczęła niepewnie,chcąc ponownie podejść do mężczyzny lecz ten znowu się odsunął.-nic Ci nie jest?-zapytała jednak nie uzyskała odpowiedzi.
-Zostaw mnie!-syknął zdenerwowany i zaczął biec w stronę swojego pokoju.
Nagle Rose zamurowało.Koszulka Lokiego coraz bardziej była przesiąknięta krwią.Widocznie szwy z ran musiały się zerwać.Męzczyzna potrzebował pomocy.
-Loki!-krzyczała Rose i zaczęła biec za Lokim,jednak nie zdążyła gdy kłamca zniknął w windzie.
Postanowiła zostawić go na chwilę samego I jak najszybciej pójść po bransolety.Szybko pobiegła do gabinetu swojego ojca.Po części była zła na Steva za to,że rzucił się na Lokiego I przez to nie będzie pewnie chciał wyjść już więcej z pokoju.
-Jestem!-krzyknęła z nadzieją,że za drzwiami znajdzie tam Tonego i bez pukania weszła do pokoju.
Stark siedział na kanapie I pił szklankę Whysky.
-Tato wiem miałam przyjść z Lokim ale niestety zaszły pewne komplikacje i niestety jestem sama.-oznajmiła niezadowolona.-daj te bransoletki sama mu je założę.-dokończyła siadając obok Starka.
-Nic się nie dzieje cukierku.-oznajmił.-nawet lepiej,że jego tu nie ma.-westchnął uśmiechnięty.Rose skarciła go wzrokiem.
Mężczyzna odłożył szklankę z napojem i podszedł do swojego biurka.Otworzył szufladę i wyciągnął z niej dwie obręcze.
-Trzymaj.-powiedział wręczając je córce.Bransolety były dosyć wielkie jak na ręce Lokiego.
Rose bez zastanowienia Rose wzięła je,jednak widząc spojrzenie ojca odparła:
-Tak wiem jak je założyć.-westchnęła przewracając oczami I wyszła z pomieszczenia.-Paaa!-
krzyknęła.-Przyjdźcie na obiad do salonu.-zawołał Stark,siadając z powrotem na kanapie.
-Dobrze!Napewno przyjdziemy.-oznajmiła I zamknęła drzwi,idąc w stronę pokoju Bożka.
Stała już naprzeciwko drzwi.Z zawachaniem weszła do środka.Zaczęła rozglądać się po pokoju.Mężczyzna leżał na łóżku,wpatrując się w sufit.Wyglądał jakby ciałem był w Stark Tower ale umysłem gdzieś całkiem indziej.Nie miał na sobie koszulki więc dziewczyna mogła z daleka zobaczyć jego świeże rany.Strużka krwi ciekła po jego wychudzonym torsie skapując na zieloną pościel.
-Loki?-zapytała podchodząc bliżej łóżka.
Bożek jakby wyrwał się z transu i podskoczył jak opażony,rozglądając się po pokoju.
-To ja-oznajmiła spokojnie.-Przyniosłam bransolety.Ty...krwawisz.-
zauważyła jednak,wspominając o tym dopiero teraz.-Nic mi nie jest.-syknął jednak próbując się podnieść z łóżka,wydał z siebie pomruk bólu.Dziewczyna jakby instynktownie podeszła do niego I pomogła mu usiąść na kraju siedzenia.
-Opatrzę Cię.-oznajmiła I podeszła do szafy zkąd wyciągnęła opatrunki i wodę utlenioną.
Podeszła do czarnowłosego I zaczęła odkażać wacikiem ranem.Po tym kroku zabandażowała rany i odeszła od mężczyzny.
-Już,teraz muszę Ci to założyć.-powiedziała,
wskazując palcem na bransolety.Bożek nie odpowiedział tylko wystawił ręce dając jej tym znak,że może je założyć.Dziewczyna zaczęła dopasowywać je do wychudzonych rąk mężczyzny i włączyła je.
-Już gotowe.-westchnęła.-trzeba zmienić Ci pościel.-dokończyła.
-Jarvis,przynieś proszę nową pościel I powiadom tatę,że bransoletki założone.-powiedziała do sztucznej inteligencji.
-Tak jest,Panno Stark.-odpowiedziała.
Zauważyła,że Loki jakby pociera nadgarstki próbując je podrapać pod kajdankami jednak nie udaje mu się to.
-Gryzą Cię?-zapytała czyli dziewczyna podchodząc do mężczyzny I zaczęła oglądać jego ręce.
-N..ie..-zająkał się i zabrał ręce.-Mogę pobyć trochę sam?-zapytał,spuszczając wzrok.
-Dobrze,ale przyjdę po Ciebie przed obiadem.Pójdziemy na niego czy tego chcesz czy nie.Masz się mnie słuchać i jeść.-stwierdziła stanowczo i krocząc wolnym krokiem w stronę drzwi spojrzała na Bożka,który uśmiechnął się.
-Niech Ci będzie.-westchnął zrezygnowany i wstał z łóżka,trzymając sie za wcześniej opatrywane rany.Chwiejnym krokiem wszedł do łazienki I zamknął drzwi,dając znak dziewczynie,że może opuścić pokój.
Rose westchnęła tylko i dopowiedziała:
-Za chwilę Jarvis przniesie pościel bo twoja jest trochę...ubrudzona.- dopowiedziała,mając nadzieję,że Bożek usłyszy jej słowa.
Zrezygnowana wyszła z pokoju I ruszyła do salonu Avengers,przygotować jedzenie.
CZYTASZ
Niewolnik
Fanfiction"Zawsze jest ktoś,kto może nas uratować" Czy życie mogło go jeszcze bardziej upokorzyć?Czy życie złoczyńcy już zawsze pozostanie na łasce córki znienawidzonego Tonego Starka? Loki po napadzie na Midgard,zostaje sprowadzony na ziemię,gdzie ma odpokut...