Będąc w kuchni postanowiła przygotować prosty makaron Spaghetti.Wyciągnęła z szafki makaron a z lodówki sos pomidorowy.Wyciągnęła wszystkie potrzebne przyprawy i zaczęła pracę.
Po godzinie dziewczyna nakładała już na talerze, przygotowany posiłek.
-Jarvis,Zawołaj proszę wszystkich Avengersów-rozkazała do sztucznej inteligencji.-i Lokiego.-dopowiedziała niepewnie.
-Tak jest,Panno Stark.-odpowiedziała maszyna.
Rose zaczęła układać talerze na stole,dokładając do potraw sztućce.
-I gotowe.-mruknęła sama do siebie.
Po paru minutach w pomieszczeniu pojawili się Mściciele.Dziewczyna chcąc dostrzec jeszcze kogoś,zaczęła intensywnie się wpatrywać w wejście ale...nie było Lokiego.
-Co tak pięknie pachnie?-zapytał uśmiechnięty Clint,siadając przy stole I zaczynając jeść.
-Clint nie obżeraj się jak świnia.-wysyczała Natasha,przytulając Rose.Czarnowłosa zaśmiała się,spoglądając na mężczyznę.-Cześć kochana.Jak sobie radzisz z Lokim?-zapytała bardziej stanowczo rudowłosa po czym odeszła od dziewczyny.
-Napewno wspaniale.-dopowiedział zmieszany Steve.Usiadł na końcu stołu i wpatrywał się w jedzenie.
-Szedł może z wami Loki?-zapytała zmieszana na odpowiedź innych czarnowłosa.
-Nie,raczej nie wychodził z pokoju.-dopowiedział Bruce,nalewając sobie wodę.
Młoda Stark nie zdążyła odpowiedzieć,bo tą konwersację zakłócił Stark wchodzący do salonu.
-Witam moi mili.-przywitał się patrząc na wszystkich.-Cześć cukierku.-przywitał się czule podchodząc do dziewczyny I przytulając ją mocno.-Miałaś przyjść z Jelonkiem.-dopowiedział zauważając nieobecność Bożka.
-Tak wiem,Jarvis miał go zawołać.-stwierdziła i odsunęła się od ojca.-Może lepiej pójdę po niego.-zdecydowała i ruszyła w stronę wyjścia.-Zaraz wracam!-
Przemierzając korytarze myślała czy Avengersi kiedyś zaakceptują Lokiego.Chciała,żeby czuł się dobrze w wieży ale sama nie wiedziała dlaczego tak się troszczyła o tego mężczyznę.Przecież zaatakował Ziemię i zniszczył Nowy York.Jednak chciała mu pomóc.Obiecała to komuś a dziewczyna była osobą,która potrafiła dotrzymać obietnicy.
Zapukała do drzwi stanowczym ruchem.Bożek otworzył jej,stając w progu drzwi.
-Jest obiad.-oznajmiła wesoło.-Miałeś przyjść.-zauważyła.
-Tak ale...chyba usnąłem.-zająkał się I potarł ręką swoją głowę jakby w geście zawszydzenia.
-Jarvis Cię wołał i pewnie Cię nie mógł obudzić.-zaśmiała się i wzięła mężczyznę za rękę.
Wyciągnęła go z pokoju I dotarli do salonu.Kłamca jednak nie wyrwał się z jej uścisku.Jakby...zaufał jej.
-Usiądź gdzie chcesz.-mruknęła czarnowłosa na tyle cicho by tylko Loki mógł ją usłyszeć po czym sama zajęła miejsce przy stole.
Wszyscy Mściciele w milczeniu przypatrywali się tej sytuacji.Widziała tą niepewność w oczach kłamcy gdy patrzył na wszystkich Avengersów.Dopiero po chwili ruszył się z miejsca I usiadł najdalej od nich.
-No więc możemy zacząć jeść,jednak widzę,że niektórzy już skończyli się obżerać.-zauważyła pp czym parsknęła śmiechem patrząc na Clinta i jego ubrudzoną w sosie twarz.Tylko nie on.Loki siedział na swoim miejscu I nawet drgnął z miejsca.Jego mina była obojętna a włosy poczochrane na wszystkie strony jakby właśnie dopiero się obudził.
Rose ze zmartwieniem przypatrywała się kłamcy.Męzczyzna musiał jeść bo umarłby z wycieńczenia.A teraz jeszcze kiedy był dość wychudzony,było to szczególnie ważne.
Kolejne minuty trwały wieczność dla ich obojga,gdy wreszcie Avengers opuścili pokój.Z upragnieniem wstała z miejsca I zaczęła sprzątać.
-Nic nie zjadłeś.-zauważyła,wskazując palcem na wogulę nie naruszoną potrawę.
-Nie jestem głodny.-syknął po czym umieścił wzrok na bransoletach jakby teraz one były najciekawszą rzeczą.
-Loki musisz coś jeść.-westchnęła patrząc na niego ze zmartwieniem.Zaczęła wkładać talerze do zmywarki i starła ze stołu omijając miejsce mężczyzny.
-Ja nic nie muszę.-syknął bardziej podenerwowany po czym wstał z siadu I ruszył w kierunku wyjścia.-Mówiłem,że to będzie fatalny pomysł.-wymamrotał pod nosem.
Dziewczyna kończąć sprzątać,dogoniła Bożka.
-Wiesz oni potrzebują czasu.Co chcesz teraz robić?-zapytała,chcąc jakoś złagodzić sytuację.
-Nie mam za dużego wyboru a poza tym nie wiem,nie znam tutejszych marnowań czasu.-prychnął,znowu przybierając maskę obojętności.
-Przejdziemy się.-oznajmiła już bardziej wesoło,po czym pociągnęła mężczyznę za rękę.Ten nie wyrwał się jej uścisku jak to myślała.
Wyszli ze Stark Tower.Na zewnątrz było wręcz upalnie.Gdy znaleźli się przed wejściem,Lokiemu zakręciło się w głowie,jednak nie dał tego po sobie poznać.Zaczeli iść w stronę parku.Niektórzy ludzie dziwnie patrzyli się na ich,że względy Lokiego,który zaatakował ich ziemię.Inni szeptali coś do siebie.
-Co lubisz robić?-zapytała Rose,idąc wolnym tępem i unikając spojrzeń innych.
-Czytać książki.-odpowiedział jej szybko.-A ty?-zapytał równie szybko.
-Chyba rysować,jednak nie mam teraz na to czasu.-odpowiedziała po chwili.Dziewczyna gdy spojrzała na Lokiego coś ją zmartwiło.Był rozpalony a na czole pojawiły się kropelki potu.Chcąc to sprawdzić dotknęła delikatnie jego czoła.-Wszystko w porządku?-zapytała czule po czym spojrzała w jego zielone tęczówki.
-Ta...-nie dokończył bo zachwiał się i gdy nie ręką dziewczyny,runąłby na chodnik.
-Loki?!-zapytała zdezorientowana dziewczyna, wolnym krokiem podeszła do ławki i posadziła na niej Bożka.Po chwili sama to uczyniła.-Coś Cię boli?Źle się czujesz?-wymieniała po kolei.
-Nie...po..prostu,źle reaguję na wysokie temperatury.Raczej wolę te ujemne.-odpowiedział trochę zmieszany.Pewniej usiadł i przetarł dłonią twarz.-Chodźmy już.-zdecydował po czym wstał z ławki.
-Tak.To dobry pomysł.-przyznała mu rację,co samą ją ździwiło.
Tak jak on wstała z siedzenia I wolnym tępem ruszyła w stronę domu.
CZYTASZ
Niewolnik
Fanfiction"Zawsze jest ktoś,kto może nas uratować" Czy życie mogło go jeszcze bardziej upokorzyć?Czy życie złoczyńcy już zawsze pozostanie na łasce córki znienawidzonego Tonego Starka? Loki po napadzie na Midgard,zostaje sprowadzony na ziemię,gdzie ma odpokut...