Rozdział 11

1.7K 84 7
                                    




New Jersey, Stany Zjednoczone

CEDRIK


Kurwa jego mać! Naprawdę spodziewałem się przed sobą wiele kobiet, nawet i dziwkę spod latarni, ale widok Olivii która dumnie unosiła teczkę z papierami jej klientki aż wzbudził we mnie nagły atak gniewu. Chciałem zniszczyć wszystko co miałem pod ręką, łącznie z nagrodami które dostałem w zeszłym roku za jakieś mało istotne rzeczy. Mimo wszystko posiadanie tego było moją chlubą, połowa kontrahentów przez to miała większe zaufanie, a co za tym szło zostawali na dłużej.

W tamtym momencie pusto patrzyłem na swoją byłą dziewczynę chcąc wywnioskować co miała na myśli przychodząc do mnie następnego dnia w damskim garniturze którego barwa była dość wyzywająca, na pewno nie odpowiednia dla  kogoś kto stał na czele prawa.

Rzuciła pliki papierów centralnie przed mój nos. Nawet nie poruszyłem się tylko dale ilustrowałem zimny wyraz twarzy Olivii.

- To jest umowa mojej klientki, lepiej dla ciebie jeśli ją podpiszesz - usiadła naprzeciwko zarzucając blond kręcone włosy na łopatki.

- Szantaż? - prychnąłem - Zaskakujesz mnie w dalszym ciągu - pokręciłem rozbawiony głową.

- Nie, ja tylko cię ostrzegam. Współpracowałeś kiedyś z Declanem na podobnych warunkach, liczę, że wykażesz się dojrzałością której kiedyś nie posiadałeś i zgodzisz się na to wszystko.

- Ach, zapomniałabym...może ty nie jesteś na tyle dojrzały w dalszym ciągu, co?

- Za to ty z dość mądrej kobiety stałaś się głupszą dziewuchą - postanowiłem nie owijać w bawełnę skoro i ona tego nie robiła - Jeśli liczysz, że zgodzę się na warunki takie jak miał Declan, i to jeszcze z kobietą jesteś w cholernym błędzie. Jeśli...

Przerwało mi wibrowanie mojego telefonu. Odblokowałem wyświetlacz, a na widok kilku wiadomości od mojej nieznajomej poczułem delikatne ukłucie tam w środku.

Mysterious woman: Halo, co się stało? Nie złość się, ja po prostu...

Mysterious woman: Halo!

Mysterious woman: Dlaczego taki jesteś? Zachowujesz się okropnie i to ty chyba chcesz zakończyć naszą konwersację raz na zawsze. W takim razie...Żegnaj starcze.

- Kurwa - przekląłem pod nosem i potarłem nasadą kciuka nos. Pominąłem uważne spojrzenie byłej kochani w moją stronę, zacząłem odpisywać niemalże od razu.

Forbidden old man: Halo, ziemia do nieznajomej! Wybacz, ale miałem cholernie zły dzień i wolałem nie narażać cię na moje humorki, są gorsze niż u kobiet w ciąży.

- Cedrik, mówię do ciebie! - nawet skrzek Olivii nie zdołał odciągnąć mnie od IPhone'a - Jesteś pseudo dyrektorem tej nory, więc poświęć chodź chwilę mojej osobie. Ode mnie zależy dalszy rozwój tego miejsca.

Uniosłem niepewnie spojrzenie na blondynkę ukrywając prześmiewczy wyraz twarzy za maską oziębłego skurwysyna.

- Słucham? Nie przypominam sobie byś miała jakiekolwiek prawo głosu w tej firmie. Posłuchaj mnie uważnie - pochyliłem się opierając na łokciach o biurko - tak naprawdę wstąpiłaś do mojego biura bez pozwolenia, szczerze? Zastanawiam się czy nie zwolnić ochrony za to, że zezwolili na twoje wejście tu. Jeśli zaraz stąd nie wyjdziesz skończy się to dla ciebie dość nie uprzejmą sytuacją.

Moja rozmówczyni odpisała. Kamień spadł mi z serca, i biorąc telefon do ręki odpłynąłem kompletnie gdzie indziej. Nie zwracałem ponownie uwagi na adwokatkę siedzącą przede mną.

Mysterious woman: Co do humoru to już zdołałam zauważyć...

Forbidden old man: Co robisz?

Z uśmiechem na ustach czekałem aż nadejdzie odpowiedź.

- Jeśli tak stawiasz sprawę i wolisz pisać sobie ze swoją kochanką podczas rozmowy ze mną. Do niezobaczenia, pamiętaj - blondynka gwałtownie się uniosła z krzesła - zniszczę cię w końcu, zostaniesz sam jak zero pośród reszty.

- Groźby są karalne, sama mi to kiedyś powtarzałaś - puściłem jej oczko - A teraz jak to sama określiłaś...moja kochanka jest o dużo ciekawszym towarzyszem niż ty stojąc przede mną. Wypad! A i zapomniałbym...- rzuciłem w jej stronę papiery - Weź je sobie. I przekaż Declanowi, że nie ma mowy o tym bym podjął z kimkolwiek od niego ponownie współpracę. Życzę cie nie miłego dnia!

Dobra, zachowywałem się jak skończony kretyn ale zasłużyła sobie na takie traktowanie. Ja chciałem rozejść się w zgodzie, mówiąc jej całkowitą prawdę, że nie czułem już do niej kompletnie nic, to jednak ona postanowiła zrobić to w pieprzony sposób sto razy gorzej. Wiedział o tym każdy kto zamieszkiwał w New Jersey, nawet przez pierwszy miesiąc określano mnie jako złamanego chuja nie potrafiącego pohamować się przed romansami na boku.

Wyszła z mojego gabinetu trzaskając drzwiami. Gdy zostałem sam powrócił Stanley mając zaskoczoną minę.

- Co ona tu robiła? - powiódł palcem za jej sylwetką.

- Jest prawniczką Declana, on zaś sam postanowił powrócić jako mój wspólnik, ale nie samotnie, ze swoją dziwną żonką. Pogoniłem ją uświadamiając chyba, że nie ma dla niej kompletnie miejsca w tej firmie, nawet jako pełnomocnik tego idioty.

- Ja pierdole, dopiero wróciłem a już takie sytuacja - parsknął - A właśnie, będąc w San Francisco z Gabriele poznałem jakąś dziewczynę i tak mi się przypomniało, bo nazywała się podobnie jak ta twoja...ta twoja dawna przyjaciółka.

Uniosłem wysoko brwi.

- Nie rozumiem - zaskoczony poprawiłem się na swoim siedzisku.

- No nie powiem, ale jest podobna do tej ze zdjęcia - przysunął pod mój nos wyświetlacz swojego telefonu, potarłem zmęczone oczy przyglądając się krótkowłosej.

Piwne oczy, niemalże czarne kosmyki, pełne usta, jasna cera...

Na miłość Boską! To była moja Gaia!

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz