PS. WYBACZCIE, ŻE TAK KRTÓTKI, ALE DZIŚ POJAWI SIĘ JESZCZE JEDEN <3
New Jersey, Stany Zjednoczone
GAIA
-"Obyś miał odwagę zrobić to, czego się boisz."
- Od dziś nie oglądam Kopciuszka - mruknęłam sama do siebie i włączyłam kolejną bajkę Disneya na MacBooku.
- "Każdą historię wartą opowiedzenia warto opowiedzieć dwa razy."
- Mam dość! - zamknęłam klapę laptopa i smętnie opadłam plecami na miękki materac łóżka. Zerknęłam na słoneczne miasto za oknem. Ludzie jakby nigdy nic zmierzali do pracy, niektórzy do szkół, a jeszcze inni po zwyczajny obiad, śniadanie czy lunch. Tylko ja pośród nich zdawałam się być depresyjnym dzieckiem z możliwością zejścia na jeszcze gorszą drogę, niż ta którą podążałam.
Cieszył mnie tylko jeden fakt, miałam pewność, że go tu nie było, bo przecież był w San Francisco! Przyszedł czas i na mnie, teraz była moja kolej by uciekać od niego jak najdalej. Liczyłam tam gdzieś w odłamku serca które perfidnie złamał, że jednak nie spotkam go ani razu więcej.
Dlaczego ja nie mogłam ruszyć do przodu? Jak chciałam, coś zatrzymywało mnie i pchnęło do tyłu! Serdecznie chciałam powiedzieć już i nawet sobie: DOŚĆ! To spotkanie, tak niespodziewane. Odbiło się na mnie w okropny sposób. Bałam się nawet pójść na sprawę rozwodową Andy, w obawie, że palnę coś głupiego.
Podziwiałam osoby które nawet po najgorszych rozstaniach podnosiły się w dość krótkim czasie i lgnęły jak kropelki wody w przestworza szukając się od nowa, wychodziły jako piękne, błyszczące oazy dające innym życie.
Ja niestety okazałam się być chyba za mało dorosła do tego by wyjść z tego błądzącego koła.
- Gaia, jesteś tam? - pukanie do drzwi hotelowych wyrwało mnie z tułaczki myśli.
Wyprostowałam się gwałtownie i zeszłam z łóżka by pójść otworzyć drzwi Andy, która się dobijała.
Uchyliłam lekko wrota natrafiając na jej zaciętą minę. Prezentowała się jak pieprzona dominatorka w obcisłej, czarnej sukience do kolan, oraz niebotycznie wysokich szpilkach.
- Dzwoniłam do ciebie pięć razy, pisałam nawet wiadomości jak głupia, ale nie odpowiedziałaś. Co się dzieje? - uniosła wysoko dłonie.
Jęknęłam w odpowiedzi uwieszając się na wejściu.
- Wybacz, ale spałam przez ten cały czas. Lot był długi, potrzebowałam normalnej drzemki pośród miękkich poduszek, oraz pościeli.
- Dobrze, pamiętaj jednak, że za cztery godziny musimy stawić się na rozprawie, im szybciej się uporam z tym durniem tym lepiej - zarzuciła włosy do tyłu i złożyła ręce na klatce piersiowej.
- Rozumiem - westchnęłam - Ach, Andy czy mogę o coś zapytać? A może i bardziej poprosić o to bym została w New Jersey przez kilka dni? - delikatnie zacisnęłam dłonie na futrynie.
- Słucham? - pisnęła, dopiero potem rozejrzała się wkoło, i widząc idącą korytarzem jakąś parę, wepchnęła się do mojego pokoju.
Zagryzłam wargę i zamknęłam spokojnie drzwi nie chcąc robić większej afery niż było to konieczne.
- Bo...bo podoba mi się tu, i chcę pozwiedzać - podrapałam się po skroni w obawie, że nie brzmiałam wiarygodnie - Pracować będę dalej, ale chwilę zdalnie, przecież...
- Gaia pominę fakt, że śmierdzi mi to na kilometr. Posłuchaj nie ma takiej opcji, jesteśmy obydwie w tej firmie, ja bez ciebie tuż obok zginę - machnęła dłonią na bok - Nie mam zielonego pojęcia o tym nawet jak negocjować.
-To dlaczego się za to wzięłaś? - moja okropna natura się odezwała w środku. Pominęłam tę uwagę i przymknęłam powieki.
Boże, nie miałam wyjścia. Musiałam wrócić razem z nią do San Francisco, po głowie nawet zaczęło chodzić mi mnóstwo dziwnych pomysłów na czele ze zmianą koloru włosów, czy i nawet ich długości.
Byłam okropna, zachowywałam się jak pieprzona idiotka, ale bałam się...bałam się spotkania z nim ponownego.
Mysterious woman: Hej.
Trochę i tęskniłam za rozmowami z nieznajomym. Nie odzywał się od kilku dni przez co odczuwałam większa panikę, że jednak zrezygnował ze wszystkiego i po prostu odinstalował aplikację.
Mysterious woman: Jak sobie już zniknąłeś to trudno :(
Zachowywałam się całkowicie jak dziecko. Boże musiałam przestać. KONIEC.
Założyłam białą koszulę, oraz skórzaną, ołówkową spódnicę. Zapięłam paskami swoje szpilki i wyszłam z pokoju trzęsąc się jak pieprzona galaretka.
Obawiałam się chyba wtedy najbardziej pytań które mógł zadać mi sąd. Nie chciałam opowiadać całości, wtedy wyszłabym na nienaruszalną maskotkę którą Cameron mógł sterować.
- Tu! - Andy wychyliła głowę z taksówki. Przeszłam na drugą stronę i wsiadłam na miejsce obok szefowej - Oby szybko poszło, nie mam ochoty tam ślęczeć pół dnia.
Zerknęłam na nią z ukosa. Poprawiała swoje czerwone wargi dodatkową warstwą szminki.
Miałam dziwne wrażenie, że przez swój ubiór jak i zachowanie chciała pokazać Cameronowi co stracił...
Może ja też tak powinnam zrobić?
CZYTASZ
Pochłonięci w rozkoszy |18+
Storie d'amoreByliśmy młodzi, głupi... Miłość była dla nas dwojga jak zakazany owoc z ogrodu Eden. Obydwoje byliśmy kuszeni do skosztowania, ale jednak w naszym przypadku udało nam się nie ulegnąć pokusie. Rozeszliśmy się mając łzy w oczach, każde w swoją stronę...