Rozdział 32

1.3K 57 3
                                    

Gotowi na pogrzeb Cedrika? Haha

Mousehole, Kornwalia, Londyn, Wielka Brytania

GAIA

Czułam się jak wolny ptak który swobodnie mógł być tam gdzie chciał, nawet wiatr który wiał w zawrotnej prędkości nie zatrzymywał mnie przed dalszym lewitowaniem między realną świadomością, a zwyczajnym nierealnym światem w którym się znajdowałam. Na twarzy miałam całkowity uśmiech, nie mogłam zrobić kompletnie nic, tylko wyciągnęłam dłonie w stronę jasnego światła, które powoli przyciągało mnie do siebie coraz to bardziej.

- Chodź do mnie...- damski, melodyjny jak piosnka głos dotarł zza poświaty.

- Już idę - odpowiedziałam zbyt gwałtownie, ponieważ kiedy już dotknęłam jak z lodu skóry czyjeś dłoni opadłam na coś cholernie zimnego, mokrego i przepełnionego lękiem.

Poklepałam kilka razy powiekami powracając z tego horroru. Znaczy chciałam by sceneria która miała miejsce przede mną nim była. Delikatnie obolałą głowę przekręciłam w bok natrafiając na zakrwawioną twarz Cedrika.

Był siny, a jego fioletowe usta miał delikatnie otwarte.  Panika rosła we mnie ponownie, i mimo okropnego bólu głowy uniosłam się na łokciu i doczołgałam do blondyna. Zaczęłam nim szturchać.

- Niech się Pani nie rusza - dobiegł mnie męski tembr.

W moich oczach zebrały się słone łzy bólu, bezsilności i przerażenia. Nie mogłam zrobić nic, sama ledwo co wykonywała jakiś ruch, ale...

Na nim postawiono już krzyż, zaplątany kolcami róż. Reanimowano go na moich oczach, dopiero po kilku chwilach obok mnie pojawił się zestaw ratowników medycznych, zabrali mnie od niego...w oddali patrzyłam jak lekarz ocierał pot z czoła, i ponownie pochylał się nad ciałem Cedrika.

Czy właśnie tak miał wyglądać nasz koniec? Jeśli, tak. Chciałam odejść razem z nim...

***

- Możesz unieść rękę? - lekarka delikatnie złapała za mój bark unosząc go wysoko. Syknęłam, ale myślami byłam kompletnie gdzie indziej.

Co z nim? Co z moim Cedrikiem?!

Zaczęłam panikować, a moje ciało drżało od ataku paniki narastającego z każdym wykonanym oddechem. Rozejrzałam się wkoło licząc, że w drzwiach które były obok pojawi się zaraz znajoma sylwetka...przecież on nie mógł odejść, nie w momencie kiedy zaczęłam go znowu odzyskiwać.

Pominęłam słowa kierowane w moim kierunku przez pulchną kobietę, pod wpływem adrenaliny rodzącej się we mnie odpinałam każdy monitorujący mnie przyrząd, nawet pielęgniarki nie mogły mnie zahamować.

Lgnęłam chcąc zobaczyć Cedrika, żywego. Innej opcji nie widziałam.

- Proszę się natychmiast uspokoić, masz poważne obrażenia, odłamki szkła...

- Nie, ja muszę go zobaczyć - wydyszałam czując słone łzy pod powiekami - Proszę dajcie mi go zobaczyć - opadłam z sił na łóżko szpitalne licząc na litość ze strony personelu.

- Chodzi o tego mężczyznę który z tobą był, tak?

- T...Tak - wyjąkałam obolałą dłonią przeczesując kosmyki sklejonych włosów.

- Nie miej obaw, wyjdzie z tego, ale ty musisz...

- Gdzie on jest? Dlaczego nie mogę być z nim? - jęknęłam ponownie rozpaczliwie.

- On... jest, och dziecko. Nie martw się, obiecuję, że będzie z nim wszystko dobrze. Musimy założyć ci opatrunek - sięgnęła po bandaż i owinęła nim moją zranioną stronę przed szkło.

Pusto wpatrywałam się w białą ścianę sali, do czasu aż drzwi nie otworzyły się z hukiem, a przez nie wszedł mój tata. Nie widziałam go kilka miesięcy i na widok znajomej twarzy po policzkach pociekły mi łzy. Zaraz za nim ujrzałam Celine, której zmartwiona mina zdołowała mnie jeszcze bardziej. Obydwoje stanęli tuż obok i poczekali, aż lekarka zakończy swoje działania.

- Nie denerwuj się - kobieta pochyliła się nade mną i uśmiechnęła lekko - Podaliśmy ci środki przeciwbólowe, jeśli coś zacznie sprawiać ci dyskomfort zawołaj pielęgniarkę.

Gdy zostałam sama z małżeństwem nie wiedziałam kompletnie od czego zacząć. Czekałam, aż oni pierwsi zadadzą pytanie, ja nie potrafiłam sama z siebie uchylić nawet suchych warg.

- Jak to się stało? - ojciec wyszeptał mając opuchnięte oczy - Dziecko, jak?

- Cedrik, on...- odchrząknęłam - Tato nie dam rady - rozkleiłam się jeszcze bardziej czując okropny ból, tylko nie tam gdzie było to adekwatne. Serce cierpiało katusze, ponieważ mimo tego co przeszliśmy blondyn był moją jedyną miłością.

- Cedrik? Nasz Cedrik? - zadał pytanie zaskoczony - Co on robił, tam z tobą? Przecież...

- Przylecieliśmy tu by on mógł spotkać się z ciocią i wujkiem, a ja chciałam was odwiedzić - pociągnęłam nosem - Pomożecie znaleźć mi Cedrika? On gdzieś tu jest, a ja nie wiem gdzie - wymamrotałam zamroczona.

- Odpocznij, skoro jest w szpitalu, nie wybierze się gdzieś indziej, prawda? - Celine przysiadła obok mnie kładąc zimną dłoń na udzie - Będzie dobrze, Gaia.

- Póki go nie zobaczę nie utwierdzę się w tym - przełknęłam ślinę w gardle - Ktoś jeszcze wie o tym co się wydarzyło?

- Clara i Albert.

- Skąd?

- Gdy zadzwoniono do mnie, byłem roztrzęsiony, oni w tym samym momencie przyszli do nas i...powiedziałem, dziecko ale w jaki sposób doszło do tego wypadku? Nie masz pojęcia jak się przeraziłem - kucnął przede mną i potarł kciukiem policzek - Gdybym cię stracił...

- Ojcze nie kończ, nie dołuj mnie dziś bardziej. Muszę zobaczyć Cedrika, póki tego nie zrobię nie spocznę - uniosłam wysoko brodę przyjmując bojową postawę.

Wiedziałam, że zrobiłam to tylko dlatego, że byłam pod wpływem środków przeciwbólowych.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz