Rozdział 35

1.6K 63 2
                                    

New Jersey, Stany Zjednoczone

GAIA

Miesiąc później...

Stresowałam się, i to jak cholera. Byłam wdzięczna Andy, że pozwoliła wziąć mi kilka dni urlopu bym mogła przylecieć z Cedrikiem do miejsca gdzie prosperowała jego firma, wznosiła się coraz wyżej.

Tego dnia miała nastąpić ostateczna konfrontacja z nią, z kobietą przez którą stało się to wszystko. Olivia miała zniknąć z naszego życia raz na zawsze.

Dotrwaliśmy z Cedrikiem do takiego momentu gdzie chcieliśmy się pozbyć każdej skazy na naszym życiu, największą była właśnie ona.

- Nie dręcz się, jesteśmy już w takiej pozycji, że to ona tylko straci, nie ja - blondyn zapewnił zaciskając dłoń na mojej.

- Jesteś zbyt pewny - fuknęłam - Ale niech ci będzie. Idziemy? - zapytałam zdejmując okulary przeciwsłoneczne z nosa.

- Tak - pociągnął mnie do obrotowego wejścia wysokiego drapacza chmur. Z tego co wiedziałam to wszystko należało do niego, pałałam cholerną dumą, że mimo tylu przeszkód udało mu się to zrobić - Witaj w moim małym królestwie - otworzył wrota swojego gabinetu gdy wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro.

Na widok zdjęcia które stało na jego biurku moje serce zakręciło fikołka. Byłam to ja i Cedrik na pamiętnym balu kończącym liceum. Podeszłam do mebla i usiadłam na rogu, sięgnęłam po ramkę i potarłam kciukiem szkło.

- Nie zmieniłaś się ani trochę - blondyn stanął między moimi nogami i złapał za pukiel włosów.

- Za to ty...cholernie się zmieniłeś - przyznałam.

Przecież już po drobnym chłopaku z sąsiedztwa nie zostało nic. Był rosłym, piekielnie przystojnym pacanem w którym ponownie zaczynałam się zakochiwać.

- Na lepsze - cmoknął mnie w policzek, przysunął się jeszcze bliżej i naparł sobą na moją klatkę piersiową. Posunęłam się o krok wyżej i złączyłam nasze wargi w delikatnym pocałunku. Dłonie zacisnęłam na jego kołnierzu białej koszuli chcąc pochłonąć cały jego aromat - Skarbie poniesie mnie za mocno, już ledwo nad sobą panuje - wydyszał przerywając.

Obudziło się we mnie pragnienie posiadania go całego, całego w sobie. Zagryzłam wargę czując jak rumieniec oblewa moją twarz. Zeskoczyłam z biurka i podeszłam do drzwi, wychyliłam się chcąc zobaczyć czy ktoś się znajdował za. Na całe szczęście byliśmy tylko my, a do owego spotkania zostało kilkadziesiąt minut. Idealnie.

Obróciłam się trzaskając wrotami. Blondyn zaskoczony uniósł brwi, a ja rzuciłam się na niego jak na swoją ofiarę.

- Skarbie co ty wyprawiasz? - zaczął się śmiać w momencie kiedy pchnęłam go na kanapę.

- Jak to, co? Chcę się z tobą kochać. Czy to zakazane? - zalotnie mrugnęłam. Uniosłam dłonie do guzików swojej czerwonej koszuli i zaczęłam je rozpinać przyglądając się jego kamiennej twarzy. Zostałam w samym staniku oraz spódnicy. Podeszłam kokieteryjnie i usiadłam na jego kolanach.

- Jeśli to zrobimy, bądź pewna, że za rok weźmiemy ślub - spojrzał mi poważnie w oczy. Zachichotałam nie biorąc jego słów na poważnie. Splotłam dłonie na jego karku i wpiłam się kolejny raz w malinowe, pełne, pulchne wargi,

Silne dłonie zacisnęły się na moich pośladkach, w reakcji jęknęłam głucho w jego wargi. To było to czego potrzebowałam do pełni.

- Czekałem na to za długo, i zaraz będzie wstyd jak dojdę w spodniach - wydyszał.

Sprawnymi ruchami uporałam się z jego rozporkiem. Ściągnęłam spodnie w kant do kostek i na widok wypukłości pod materiałem bokserek byłam zaskoczona do tego stopnia, że nie zdiagnozowałam momentu kiedy obrócił nas i zawisł nade mną.

Zdjął mój stanik i przyssał się jak samiec do sterczących sutków. Pociągnęłam za końce blond włosów wyginając plecy w łuk. Rozkosz była nieskazitelna. Pocałunkami zszedł niżej i pociągnął za zamek od spódnicy. Materiał odsłonił moje centrum.

- Nie miałaś przez ten cały czas na sobie majtek?! - niemal pisnął.

Pokręciłam głową gryząc oszołomiona kciuk.

- Zwariuje z tobą - warknął zdejmując bokserki - Kochanie zajmę się tobą odpowiednio później, teraz jeśli w ciebie nie....

- Rób co masz robić - uderzyłam dłońmi o tapicerkę kanapy - Cedrik ja również czekam - fuknęłam oburzona.

Parsknął śmiechem i wszedł we mnie po same jądra. Krzyknęłam z powodu niespodziewanego ruchu, nie diagnozowałam kompletnie nic. Poddawałam się rozkoszom które płynęły z tego zbliżenia.

- Cedrik, ja...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ ugryzł mnie w wargę. Dłonią gładziłam jego policzek dochodząc, oraz czując jak lepka ciecz rozlała się w moim środku.

To jest mój raj, on cały...

- Nie wypuszczę cię już nigdy - wtulił głowę w moją szyję muskając ją pocałunkami.

- Na to liczę...- przyznałam dysząc.

***

Olivia była piękna, to musiałam przyznać. Patrzyła na mnie krzywo w momencie kiedy Cedrik zacisnął dłoń na mojej. Gładził kciukiem knykcie dodając otuchy.

On jest mój zdziro, nie masz prawa nawet patrzeć!

W myślach już byłam obok niej i ciągnęłam za jasne włosy do wyjścia. Nie mogłam się jednak do tego posunąć.

- Kpisz, Cedriku? - założyła smukłe nogi na siebie - Umowa to umowa - wzruszyła ramionami.

- Jaka umowa? Nie przypominam sobie bym cokolwiek obiecywał, a tym bardziej podpisywał. Nikt nie dostanie praw do mojej firmy, nawet ten stary dziad. Przekaż mu to. To jest twierdza którą zbudowałem dzięki swojej woli, równie dobrze mogło go tu nie być, poradziłbym sobie.

- Słyszysz się? - uniosła niebezpiecznie głos - Przyjaciel mojego ojca nie da ci wejść na rynek!

- Już dawno jestem na czele, Olivio. Nie pogrążaj się jeszcze bardziej. Wyjdź polubownie, chyba nie chcesz by moja ochrona dość brutalnie cię stąd zabrała?

- Jeszcze się doigracie, obydwoje!

- Pierdol, pierdol ja posłucham - mruknęłam pod nosem obracając wzrok na widok za panoramicznym oknem. Usłyszałam tylko trzask drzwiami, a nastała cisza utwierdziła mnie tylko w jednym...

Nie mieliśmy już przeszkód, zostaliśmy obydwoje.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz