Rozdział 18

1.6K 62 1
                                    

San Francisco, Stany Zjednoczone

CEDRIK

Wpatrywałem się w białą ścianę przed sobą. Nawet i na niej dostrzegłem wiele ciekawych skaz. Kurwa, Gaia zniszczyła mnie. Rozpruła na kawałki ale przy tym i uświadomiła coś czego wcześniej nie rozumiałem.

Gaia jak i moi rodzice tak naprawdę z dnia na dzień dowiedzieli się o tym, że postanowiłem wylecieć z Londynu do New Jersey, w bagażu miałem jeszcze Olivię która zaślepiła mnie swoim seksapilem, i uwodzącymi słówkami. Mogłem spierdolić jak najdalej po tym jak jej ojciec perfidnie wsadził do bagażnik mojego auta kupę garniturów, i zaznaczył, że jeśli w nich nie będę chodził, to nie mam czego szukać przy jego córce. Boże, na samo wspomnienie opiewa mnie gniew, a pięści same zaciskają się raniąc dłonie. Przekręcić wszy głowę w bok natrafiłem na swoje odbicie w lustrze.

- Idiota - splunąłem pod swoje stopy jak ostatni frajer.

Odczuwałem zawiedzenie na samym sobie. Nie potrafiłem zrozumieć co we mnie wstąpiło. Dopiero co znalazłem ją, nie dałem nawet chwili oddechu, nie pozwoliłem jej się oswoić. Tak nie powinno być, zrozumiałem to dopiero kiedy uderzyła mnie jak ostatniego śmiecia w twarz.

Należało mi się, wtedy już to wiedziałem.

Przetarłem twarz dłońmi, i zdjąłem z siebie przemoknięty dres. Za oknem rozpętała się jakaś wichura, i mimo wszystko martwiłem się o nią. W mieście gdzie się znajdowaliśmy nawet i podczas takiej aury czyhało za rogiem niebezpieczeństwo.

- Ty durniu, mogłeś za nią pójść - uderzyłem w materac łóżka z całej siły.

Wziąłem głęboki wdech próbując uspokoić wrzenie krwi w środku. Nie chciałem zrobić kolejnego gówna.

Postanowiłem wziąć prysznic, chciałem próbować ostudzić swoje ukryte wnętrze. Stojąc pod strugami wody zmierzwiłem dłonią wcześniej ułożone włosy. Oparłem ręce bo bokach prysznica dysząc głośno.

- Nie wybuchaj, nie wybuchaj...- mamrotałem pod nosem.

Powstrzymywałem się ze wszystkich sił przed tym by pójść do jej mieszkania, klęknąć na kolana i błagać by zapomniała o moim samolubnym zachowaniu.

Owinięty w ręcznik postanowiłem zrobić sobie jakąkolwiek kolację. Mimo wielu zachowań nie mogłem zapomnieć o tym by dobrze się odżywiać, już i tak przez swoje dość "ostre" treningi mało co nie wylądowałem w szpitalu.

Sytuacja z tym była dość jasna do zrozumienia. Przez kłopoty z Olivią moje wewnętrzne ja, podpowiedziało bym zmienił swój wizerunek, chodź nie tak bardzo to jednak zbudowane ciężko mięśnie dodawały mi pewności. Wolałem spędzać czas na siłowni wylewając z siebie poty, niż z blondynką w mieszkaniu.

Wyjąłem z lodówki jajka i rozgrzałem patelnię, jednak w pewnym momencie moją uwagę przykuły dźwięki dochodzące zza ścian. Otrzepałem dłonie o ręcznik zawieszony na biodrach i podszedłem do drzwi. Wyjrzałem przez wizjer.

Pod drzwiami Gai stała szykownie ubrana kobieta. Uderzała torbą, dłońmi o wejście do mieszkania brunetki.

- Gaia, na litość! Jeśli nie otworzysz skończy się to dla ciebie bardzo źle!

Otworzyłem swoje wrota, i oparłem się o framugę.

- W czymś pomóc? - zapytałem zakładając dłonie na klatce piersiowej. Blondynka obróciła się w moją stronę, mając przy tym szeroko otwarte oczy. Skupiła swój wzrok na moich brzuchu, ach zapomniałem.

Tatuaże...

- Halo! Proszę pani! - postanowiłem zwracać się do niej w formalny sposób, chodź wyglądała na podobny wiek do mojego.

- Ach... - jęknęła przygryzając wargę - Szukam Gai, nie widział może jej...Pan? - zapytała jakby przywrócona na ziemię.

Zmarszczyłem czoło będąc zaskoczony jej pytaniem. Sądziłem, że dziewczyna albo w jakiś sposób mi umknęła wracając do siebie, bądź została dłużej w pracy.

- To Gai nie ma?

- Nie zjawiał się dziś w pracy, i martwię się o nią. Jakby Pan cokolwiek wiedział proszę mi powiedzieć - omal nie złożyła rąk jak do modlitwy.

Pokręciłem głową robiąc się coraz to bardziej zaniepokojony zajściem.

- Pani wybaczy, że zapytam, ale kim Pani jest?

- Jestem Andy, szefowa jak i przyjaciółka Gai, a Pan to zapewne jej sąsiad, tak?

Andy...gdzieś mi to imię już umknęło.

- T...Tak, znaczy jestem jej nowym sąsiadem - skłamałem po części. Byłem jakimś chwilowym lokatorem a nie osobą w pełni prosperującą w Los Angeles.

- Aha - odpowiedziała jedynie zerkając na mnie z ukosa - Gaia! Otwieraj! - ponownie uderzyła w drzwi swoją drogą torebką.

Byłem zaskoczony tym jak bez ogródek niszczyła swoją "zabawkę". Ale co mnie to obchodziło, najważniejsze w tamtym momencie było to by znaleźć Gaię. Nic innego się nie liczyło.

- Zapewne jej nie ma - odchrząknąłem.

- Co się z nią dzieje? - nieznajoma westchnęła pod nosem - No nic, w takim razie jeśli się zjawi proszę jej przekazać, że ma u mnie nieźle nagrabione - delikatnie się uśmiechnęła, mając błysk w oku.

- Przekażę - zapewniłem.

Wróciłem do mieszkania i w mgnieniu oka przebrałem się w zwyczajne jeansy, koszulkę oraz sportowe buty. Sięgnąłem po kluczyki, ale przez pomyłkę nacisnąłem guzik włączający telewizję.

- Zwłoki które znaleźliśmy należą do młodej kobiety. Na oko mogła ona mieć dwadzieścia parę lat. Przez tę pogodę jednak nie możemy ustalić nic innego. Przy denatce nie udało się odszukać żadnych rzeczy, o reszcie postępowania poinformuje prokurator.

Mój żołądek ścisnął się do małych rozmiarów.

Młoda kobieta, około dwudziestu paru lat, San Francisco, zwłoki....

- Nie, nie, kurwa, to nie może być ona...

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz