Rozdział 23

1.7K 61 3
                                    

San Francisco, Stany Zjednoczone

GAIA

Stukałam szpilką o chodnik oczekując Cedrika. Miał dokładnie pięćdziesiąt sekund by się zjawić. Uniosłam dłoń zasłaniając słońce by zlokalizować nadjeżdżające auto. To musiało kosztować więcej niż mój cały majątek, razem wzięty z posiadłością rodziców w Londynie.

Sylwetka zbliżająca się w moim kierunku była już mi dość dobrze znana. Blondyn miał na sobie jakiś drogi garnitur trzyczęściowy w kolorze grafitu. No nie mogłam mu tego odmówić kolejny raz...Wyglądał jak jakiś królik z gazet  Playboya. Chodzący seks po ziemi, brakowało mu tylko różowego pompona, oraz sterczących uszu. Wiedziałam jednak, że nie daliby go na okładkę, chodź może...on przy tych plastikowych lalach bez ubrań wyglądał o dużo lepiej odziany od stóp do głów.

Podeszłam blisko do niego i złapałam za poły marynarki. Pociągnęłam w kierunku małego zaułku pod firmą, by nikt nas nie zauważył. Oparłam się plecami o beton i zerknęłam za niego czy dobrze mnie zasłania.

W razie czego...

- Gaia, wszystko w porządku? - zielonooki uniósł brew poprawiając kołnierz koszuli.

- Tak, znaczy nie - miotałam się - Musisz mi pomóc spieprzyć stąd, dziś tylko dziś. Chodzi głównie o spotkanie z kimś - przygryzłam już poranioną wargę, a męski śmiech zwrócił uwagę kilku kobiet które przechodziły obok.

- Czy ty prosisz mnie, tak jak za dawnych czasów bym pomógł ci uciec nie zauważalnie?

Boże, dlaczego on musi być taki przystojny? Nie myślałam przy nim racjonalnie, i każdy głupi zauważał to.

- To nie jest zabawne. Nie chcę stracić tej pracy, i chodź Andy może by to zrozumiała to jednak, ten burak jest ważnym klientem, i...- zatrzymałam się by wziąć wdech.

- Ej, ej spokojnie. Andy? Taka wysoka blondynka? - zapytał, na co zaskoczona pokiwałam głową.

- Poczekaj, poczekaj czegoś tu nie rozumiem - parsknęłam - Wy się znacie?

- No można tak powiedzieć - uśmiechnął się krzywo - Idź do mojego samochodu - rzucił w moim kierunku kluczyki - Zaraz przyjdę - ujął moją twarz w dłonie i złożył pocałunek na czole.

Dlaczego on mi to robił?

Oszołomiona zapomniałam nawet o tym jak bardzo zadziwił mnie fakt znajomości szefowej z Cedrikiem. Po prostu wsiadłam do tej maszyny która swoim luksusem mnie przerażała i pusto wpatrywałam się w budynek przede mną.

Dotknęłam delikatnie samego środka czoła, i jęknęłam głucho będąc w totalnej rozsypce. Wtedy dotarło do mnie, że jednak nie potrzebnie po niego dzwoniłam. Mogłam kolejny raz w życiu wykazać się sprytem i załatwić tego idiotę!

Zadowolony Cedrik wrócił kilka chwil później. By zakryć swoją maskę która ukazywała się przez niego wyjęłam okulary przeciwsłoneczne z torebki i mając zaciśnięte usta w wąską linie obróciłam się w bok.

- Załatwione, ale od razu mówię. Musiałem sam się poświęcić, więc liczę, że i ty coś dla mnie zrobisz.

- CO? - wykonałam gwałtowny ruch.

- Zaprosiłem Andy na kolację, liczę, że to wystarczy - zmierzwił dłonią swoje włosy, które już nie były ułożone w bok - I to tylko dlatego, że ty chciałaś uciec od Stevena. Teraz grzecznie daj mi kluczyki - wystawił wytatuowaną rękę wtedy w moim kierunku.

Zaś ja uchyliłam wargi i wpatrywałam się tylko w jego cwaniacki wyraz twarzy.

Co za dupek!

Fuknęłam pod nosem przybierając pewną siebie postawę.

- Hm...sądzę, że kolacja z Andy będzie dla ciebie nagrodą. Moja szefowa to bardzo dobra partia która jest po przejściach podobnie jak i ty - wyszczerzyłam się machając mu jego własnością przed oczami.

- Po czym wnioskujesz, że jestem po przejściach?

On nie udawał tego, że jest głupi. To pytanie zadał będąc całkowicie poważnym osobnikiem który siedział w piekielnie drogim aucie.

- Nie jestem z nią, i proszę. Skończ wymawiać to imię przy mnie. Przyprawia mnie o mdłości - przyłożyłam teatralnie dłoń do czoła i zaczęłam go wyśmiewać.

Ten dialog mógł zapaść w mojej pamięci na kilka dobrych lat.

- Skończmy ten temat, a teraz grzecznie oddaj mi te kluczyki - przybliżył się niebezpiecznie.

- Oj nie mój drogi. To ja je trzymam, i to ja będę prowadziła to cacko. Sam mi je oddałeś chwilowo - cmoknęłam w powietrzu i wyszłam z samochodu, okrążyłam maszynę, po czym  otworzyłam drzwi od strony Cedrika.

- Słucham? Kazałem ci jedynie wsiąść i nic więcej - zacisnął wściekły dłonie na kierownicy.

- Odebrałam to inaczej - oszukałam brnąc dalej w akcje pod tytułem: "Jak wkurwić Cedrika, w kilka sekund".

- Gaia, nie wkurzaj mnie. Wracaj na swoje miejsce i oddaj mi kluczyki.

Pokręciłam przecząco głową. Machałam przed swoimi oczami brelokiem z jakimś koniem. Nawet nie wiedziałam jaka to marka samochodu, miejcie litość, ale wyglądało na cholernie drogą maszynę, i grzechem było nie spróbowanie przejechać się nim.

- Gaia! - warknął.

- Cedrik - odparłam uwodzicielsko - Doskonale wiem jak się nazywam. Dziękuję jednak, że mi o tym przypominasz. Jestem dozgonnie ci wdzięczna.

- Oddaj. Mi. Te. Kluczyki. Nie. Będę. Drugi. Raz. Powtarzał.

Jego wkurwienie wystrzeliło poza wyznaczoną przeze mnie skalę.

- Nie. Albo dasz mi poprowadzić albo wmówię Andy by zaciągnęła cię do łóżka, a potem brutalnie zgwałciła, chcesz tego?

- Kobieto, gdybym cię nie znał uznałbym, że jesteś zdrowo świrnięta - poddał się i zasiał na miejscu pasażera.

Mięczak.

Dumna z siebie przysunęłam siedzenie jeszcze bliżej. Wystarczył jeden przycisk! Klasnęłam w dłonie i odpaliłam silnik.

- Pasy - Cedrik westchnął mając oparty łokieć o bok drzwi.

- Ach, faktycznie - sama zmiękłam, już i tak byłam na wygranej pozycji. Wykonałam polecenie, czerwień pięknie komponowała się z szarym odcieniem mojej sukienki.

Wyjechałam powoli z miejsca które zajął blondyn i delikatnie nacisnęłam pedał gazu. Wyprostowałam się obliczając w głowie idealną odległość trzymania się od innych.

Nie marzyłam o tym by skasować to drogie cacko, chodź...

Zerknęłam z ukosa na Cedrika. Miał zaciśnięte wargi w wąską linie, nie zwracał uwagi na nic innego jak ulica przed nami.

Uśmiechnęłam się cwano do siebie widząc ubytek w asfalcie.

- Uważaj tylko, na...

Nie dokończył, z impetem wjechałam w dziurę przez co sama poczułam jak podskakuje w miejscu.

- Nie, kurwa. Zniszczysz mi samochód! - omal nie rozpłakał się.

- Zapewne masz jeszcze kilka takich. Brak jednego nie zrobi ci żadnej różnicy. A dla mnie to czysta frajda! - lekceważąc jego świergotanie wyminęłam jakąś limuzynę.

Ten dzień chodź wcześniejszych niepowodzeń okazał się być nawet lekko...lekko ciekawy.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz