Rozdział 12

1.7K 74 11
                                    

San Francisco, Stany Zjednoczone

GAIA


Zaskoczona podwinęłam nogi pod siebie i wsadziłam łyżeczkę do ust. Lody roztopiły się, a ja zapatrzona byłam w dalszym ciągu na ekran w salonie. Musiałam przyswoić do siebie sam koniec serialu "Bridgertonowie" drugi sezon i ostatni odcinek okazał się być dla mnie miazgą, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu.

Drake otulił mój nadgarstek swoim czarnym, miękkim ogonem. Mruknął wtulając się w mój bok. Zachichotałam odsuwając pudełko lodów od siebie, wzięłam do na ręce i złożyłam delikatny pocałunek na jego pyszczku.

- I co mój kochanku? Upolowałeś jakąś szarą myszkę?

Zamiauczał tuż nad moim uchem. Pogłaskałam jego główkę i wyłączyłam serwis Neflix, natrafiłam dokładnie na porę wiadomości które nadawano codziennie. Jęknęłam słysząc piskliwy głos reporterki która szczyciła się bliskością przystojnego aktora: Chrisa Hemswortha, nie można było ukryć tego jak jej ciemne tęczówki omal nie wypadły z orbit kiedy sięgnął po wodę i zaczął cokolwiek mówić.

- Tak, nowa produkcja już tego lata zawita na ekranach. Niestety przez umowę nie mogę powiedzieć czegokolwiek, ale uwierzcie mi na słowo - złotowłosy puścił oczko do kamery.

- Zapewne jego żona oglądając to ma ochotę udusić reporterkę - odparłam przyglądając się mężczyźnie - Wiesz, co Drake? Nie chciałabym być z nikim nawet rozpoznawalnym, to cholernie męczące.

Mruknął w odpowiedni.

Mój kociak był idealnym kompanem. Miałam pewność, że jeśli zapewnię mu idealne warunki nie wymknie się z mieszkania nawet na krok. Jednak istniało wiele przeciwności dzięki którym mogłabym go stracić. Nie chciałam nawet o tym myśleć, to byłby cios równany z odejściem Cedrika.

Ból niedoniesienia. Niemalże rozsadzający od środka chcący zniszczyć do całkowitej podstawy, nie pozostawiając nawet drobnej kosteczki.

Przemknęłam myślami do momentu gdzie moja relacja z dawnym przyjacielem przypominała nawet i jakiś cudownie wysnuty związek z wielu myśli nastolatek. Cedrik jako ideał, ja jako zagubiona księżniczka chcąca jego bliskości.

Sześć lat wcześniej...

Zacisnęłam mocno powieki nie chcąc widzieć nawet odrobiny widoku ze skarpy. Mój lęk wysokości wygrywał z całą ciekawością i nawet ogromna ochota zobaczenia cudownego zachodu słońca była niczym przy panice narastającej we mnie z każdą chwilą coraz to bardziej.

- G, zaufaj mi kolejny raz i otwórz swoje śliczne oczy - kojący tembr głosu przyjaciela rozbrzmiał przy moim uchu tworząc delikatny wir ciepła w podbrzuszu.

- Boje się - wyznałam chowając się w jego umięśnionym ramieniu.

- Jesteś tu ze mną, przecież nic ci się nie stanie jeśli jestem tuż obok, pamiętaj o tym - cmoknął mnie w czoło powodując, że uchyliłam oczy natrafiając na jego zielone - A teraz się obróć i zobacz jak pięknie wygląda przed nami ta polana.

Wykonał obrót moim ciałem powodując, że o mały włos nie upadłam tyłkiem na piach. Przełknęłam głośno ślinę i podeszłam o krok bliżej trzymając się kurczowo blondyna.

Faktycznie, widok był nieziemski. Zachodzące słońce, a do tego lekko powiewające na wietrze gałęzie drzew. Idealnie, i to jeszcze z osobą która była najważniejsza, i najbliższa mi na tamte moment.

- A teraz...weź to - podał mi mały kluczyk - Zobacz - pokazał mi kłódkę w kształcie małego diamentu - Tu zamknięta jest nasza przyjaźń, a ten kluczyk może ją otworzyć. By to się nigdy nie stało wyrzuć go z tej skarpy.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz