Rozdział 22

1.5K 67 2
                                    




San Francisco, Stany Zjednoczone

GAIA

Myślałam, że wyzionę swojego ducha w momencie kiedy nowy pracownik nie wiedział nawet jak wysłać raporty do Londynu. Buzowało we mnie tyle emocji, a najgorsze było to, że ból głowy towarzyszył mi nawet następnego dnia po tym jak otrzeźwiałam w mieszkaniu Cedrika.

- Science, jeszcze raz. Zobacz - pochyliłam się nad biurkiem młodej i kliknęłam przycisk: Enter - Widzisz? Tylko to wystarczyło, by raporty poszły w świat - wypuściłam ze świstem powietrze z płuc i wyprostowałam się - Idź, do Andy. Powie ci co dalej.

Skinęła głową, a ja w końcu mogłam opuścić jej punkt pracy. Szłam lekko miotając się na wysokich szpilkach. Syknęłam kiedy mój plaster który przykleiłam na kostkę osunął się, a skóra otarła się o skórę butów. Oparłam się dłońmi o ścianę i zdjęłam szpilkę ze stopy. Krew widniała na delikatnym wnętrzu. Przeklęłam siarczyście pod nosem i kulejąc dotarłam do łazienki dla pracowników. Zamknęłam się na zamek i przysiadłam na desce klozetowej. Liczyłam, że w apteczce znajdę jakieś dodatkowe plasterki, jednak na nic zdały się moje poszukiwania. Był tam tylko bandaż, ale co mi z niego skoro miałam na sobie sukienkę! Widać byłoby to wszystko z dalekiej odległości, jednak gdybym nie miała jakiegoś spotkania z Andy skusiłabym się na takie rozwiązanie.

Postanowiłam zadzwonić do Kate, dziewczyny która dzięki małym gestom zdobyła moją sympatię.

- Słucham - piskliwy głos rozniósł się pośród pomieszczeń łazienki. Odsunęłam delikatnie telefon w bok i się skrzywiłam - Halo! A! To ty, Gaia!

Boże, czy ona naprawdę nie sprawdziła nawet kto do niej dzwoni?

- Tak, to ja. Kate mam do ciebie prośbę...

Nie dokończyłam bo mi przerwała.

- Miałaś wypadek? Spadłaś ze schodów, a może...

- Nie - zaprzeczyłam od razu marszcząc brwi.

Dlaczego ona od razu wnioskowała takie dziwne rzeczy?

- Potrzebuje pomocy...

Znowu postanowiła mi przerwać.

- Zatrzasnęłaś się w łazience, strzeliłam, prawda?!

- Kate, daj mi dokończyć - warknęłam - Potrzebuje jakiegoś plastra na odciski - dotknęłam opuszkiem palca ranę na kostce - Błagam cię, pomóż mi. W naszej apteczce nie ma kompletnie nic.

- Okej, lecę! A gdzie jesteś? - zapytała, usłyszałam do tego jak coś spada po drugiej stronie. Mało brakowało, a wywróciła bym oczami, powstrzymałam się jednak, i powiedziałam całkowitą prawdę.

Czekałam na nią kilka minut, w między czasie postanowiłam wejść na aplikację randkową. Po starcu nie było ani śladu. Nie odczytał nawet poprzednich wiadomości. Przełknęłam gorycz i sama wstrzymałam powiadomienia.

Chowając telefon do torebki przygryzłam wargę i zrobiłam coś co kilka miesięcy wcześniej. Po romansach nie zostało ani śladu. Widząc napis: ODINSTALUJ, nie wahałam się ani chwili.

- Stara, jesteś tam?! - pukanie w drzwi obudziło mnie z natłoku myśli.

- Ah - odgarnęłam włosy z czoła - Tak! Poczekaj, otworzę! - uniosłam się z deski i przekręciłam zamek. Wpadła do środka jak jakaś torpeda mając w dłoniach pudełko.

- Proszę - wydyszała - Musiałam pójść do apteki, obok - kciukiem pokazała za siebie.

- Dziękuję, kupię ci za to puszkę coli.

Zabezpieczoną stopę wsunęłam ponownie w beżową szpilkę i powoli wstałam już nie czując dyskomfortu.

- Dzięki, stara - puściła mi oczko - A tak w ogóle, strzeż się.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - prychnęłam chowając plastry do kartonika.

- Steven przyjechał, widziałam jak wysiadał ze swojego super sportowego cacka - cmoknęła w powietrzu - Zapewne teraz napastuje moją szefową, a jej mąż daje mu po pysku, ale jest także możliwość, że i u was zawita - szeptała.

- O nie - zakryłam usta dłonią - To pewnie z nim jest to cholernie ważne spotkanie - jęknęłam zrozpaczona.

- Kurcze - Kate podrapała się na czubku głowy - Musimy coś wykombinować - założyła dłonie na klatce piersiowej i przyjęła bojową postawę.

- Tylko, co...?- oparłam się o umywalkę. Zerknęłam z ukosa na swoje odbicie, a do głowy wpadł mi cholernie spieprzony pomysł - Wiem! - przeszukałam torebkę w poszukiwaniu kartki na której miałam awaryjny numer, pod który nie chciałam nigdy dzwonić.

- Co robisz? - zapytała zaskoczona blondynka podchodząc bliżej.

- Muszę się stąd wyrwać, a tylko dzięki niemu to wyjdzie - zaczęłam drżącą dłonią wpisywać cyfry. Kliknęłam w zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Cedrik McStown, słucham - zaspany głos spowodował jak coś ciepłego rozlało się w moim podbrzuszu. Pokręciłam głową i wyszeptałam:

- Jesteś mi potrzebny do egzekucji pojebusa.

Nastała chwila ciszy którą przerwał dziwny odgłos wydany przez Kate. Matko jedyna...

- Gaia? To ty? - zmieniona barwa tembru uświadomiła mnie, że przebudził się już całkowicie.

- Tak, durniu - wywróciłam oczami - To co? Pomożesz mi?

- Tak, oczywiście, ale...

- Bądź przy biurze Claws, za pięć minut. Jeśli cię nie będzie zbieraj dupę w troki i wypieprzaj z San Francisco.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz