Rozdział 8

1.8K 70 1
                                    

San Francisco, Stany Zjednoczone

GAIA


Odłożyłam na wysoką kupkę kolejny plik papierów które zakończyłam sprawdzać. W pewnym momencie mój telefon wydał z siebie dźwięk. Jęknęłam głucho będąc zmęczona do granic możliwości. Sięgnęłam po urządzenie i odblokowałam ekran.

Forbidden old man: Co robisz?

Mimo wszystko uśmiechnęłam się sama do siebie. Nieznajomy pisał do mnie już prawie tydzień, dzień w dzień życząc miłego dnia. Czasami zdawało mi się to aż nierealne, przecież był mężczyzną który mógł mieć popieprzone myśli po tej drugiej stronie, ale coś powstrzymywało mnie przed opuszczeniem konwersacji i brnęłam w to dalej.

Mysterious woman: Jestem zawalona papierami, a ty? Jak się ma ten chorobliwie stary biznesmen?

Forbidden old man: Skąd wniosek, że jestem biznesmenem, huh?

Wywróciłam oczami i odłożyłam na chwilę telefon. Wzięłam sprawdzone papiery i zaniosłam je na biurko szefowej. Zamknęłam drzwi i wróciłam na swoje stanowisko.

Mój gabinet był skromny. Ściany pokrywał odcień jasnego różu, a w niektórych miejscach widać było zarys delikatnych róż, które zrobiłam ołówkiem w porze lunchu. Wiedziałem, że to było dość dziecinne, ale chciałam nadać temu miejscu jakiejś melodii, coś dzięki czemu mogłam tam spędzać bez udręki kilka dobrych godzin. Meble były w odcieniu ciemnego brązu, co dość niekorzystnie komponowało się z resztą.

Dmuchnęłam w bok by moje krótkie włosy odkleiły się od moich policzków, i znowu sięgnęłam po telefon opadając na wygodne krzesło biurowe.

Mysterious woman: Wniosek nasuwa się sam. Po pierwsze jesteś bardzo oficjalny, stawiam, że możesz mieć około czterdziestki. Po drugie stawiasz dużą ilość przecinków sądząc, że staniesz się o wiele mądrzejszy, i będziesz czuł się dominatorem w tej konwersacji.

Forbidden old man: Jesteś może psychologiem? Jeśli tak to radzę ci oszczędzić sobie jak i pacjentom twoich rad. Nie trafiłaś w żaden punkt. Do czterdziestki mi brakuje jeszcze sporo, skarbie. A co do dominacji w konwersacji...No powiedzmy, że lubię być głową.

Zachichotałam pod nosem. Nim odpisałam cokolwiek w moim brzuchu toczyła się istna burza. Huragan na przemian, z wielką ulewą pragnienia skosztowania pierwszego posiłku tamtego dnia.

Na całe szczęście posiadałam przy sobie wcześniej zrobione kanapki. Korzystając ze swojej samotności zaczęłam kosztować jedną rozkoszując się cudownym smakiem masła orzechowego.

Mysterious woman: Nie jestem psychologiem. Jednak rozważ opcję zaprzestania dominacji w tym wypadku. Trafił swój na swego, i wolę ja trzymać pieczę nad tym o czym piszemy, Panie zakazany starcze.

Forbidden old man: W takim razie dalsza kontynuacja rozmowy na ten temat będzie bez sensu. Odbędzie się wtedy tak zwane zataczanie błędnego koła z którego nie będzie wyjścia, a tego nie chcemy, prawda?

Mysterious woman: Tak. Zgadzam się w tym przypadku razem z tobą. Jednak chcę wiedzieć chodź ile lat ma mój rozmówca. Obawiam się jednego, że po drugiej stronie znajduje się siwy, spocony zboczeniec.

Forbidden old man: Masz coś do siwych, spoconych rozmówców? Ja nie, dlatego nie dyskryminuj osób w rozmowach ze mną.

Mysterious woman: Ups, za późno.

Nie miałam pojęcia dlaczego droczenie się z nim dawało mi aż tyle przyjemności. Miałam non stop uśmiech przyklejony do twarzy, jednak gdy Andy mając pełne ręce pakunków zapukała w moje szklane drzwi odłożyłam wszystko i pognałam jej pomóc.

- Po co aż tyle tego? Nie wystarczy jedno pudełko tam w rogu? - zapytałam pokazując na wolne miejsce w swoich czterech ścianach.

- Nie, z tego co wiem w Londynie miałaś o dużo większy gabinet i ledwo co mogłaś się tam zmieścić ze swoimi rzeczami, więc na Boga nie wmawiaj mi, że ci się to nie przyda - odgarnęła blond włosy na plecy i postawiła wszystko obok mojego biurka.

Zaskoczona nie wiedziałam co powiedzieć. Odczuwałam lekkie zażenowanie, przecież mogłam załatwić to sama! Nie chciałam by Andy ze wszystkich sił chciała wywrzeć na mnie jak najlepsze wrażenie co do jej osoby. Wystarczyło by pokazała się w całości, taka jaka jest, a nie udawała cudownej szefowej z wysokimi standardami.

- Andy, co do tego, że mój gabinet był ogromny i braku możliwości normalnego funkcjonowania w nim, to prawda, ale nie były to moje rzeczy. Połowa z nich należała do Camerona, a nawet do Samuela - wyjaśniłam biorąc głęboki wdech, oparłam się o kant biurka i założyłam ręce pod piersiami.

- Ach, to tam chował te swoje seksowne zdjęcia kochanek - przedrzeźniała swojego męża - Chyba nie powinnam tego mówić, ale zabolało - posłała w moim kierunku smutny uśmiech. Stanęła obok i opuściła głowę.

- Nie mogę wyobrazić sobie co przechodzisz - przyznałam kładąc niepewnie dłonie na jej barkach chcąc podnieść na duchu.

Chodź mogłam czuć zalążek przez sytuacje z dawnym przyjacielem. Zadurzyłam się w Cedriku, ale wkroczyła inna kobieta między nas rujnując to co budowaliśmy przez poprzednie lata.

- Popieprzone to wszystko - przetarła twarz dłońmi - Na początku liczyłam, że to tylko oszczerstwa, że został wrobiony w to wszystko, ale...potem ją perfidnie pocałował na moich oczach - wysyczała przez zaciśnięte zęby - Pieprzony erotoman, w głowie mu młode dziewczynki. Równie dobrze mogłam podesłać do niego pięciolatkę w skąpym stroju, i zrobić kilka zdjęć. Dostałby za swoje w pierdlu!

Nie powinnam ale zasłoniłam usta dłonią i zaśmiałam się pod nosem.

- Liczę, że zjawisz się na naszej sprawie rozwodowe. Z powodu pochodzenia Camerona wszystko odbędzie się w New Jersey, liczę, że to nie będzie przeszkoda. Wszystko i tak już zabukowane.

Przełknęłam ślinę na wzmiankę o New Jersey.

To tam wyleciał Cedrik zostawiając mnie na pastwę losu ze złamanym sercem pod kanapą w salonie.

Otrząsnęłam się i przyjęłam bojową minę, przecież miejcie litość...ten temat powinnam zostawić już za sobą daleko w tyle i nie patrzeć na to, że chodź będę w tym mieście to napotkam jego osobę.

Co jeśli wziął ślub z Olivią i wyprowadzili się gdzieś indziej?

Musiałam myśleć o tym jak o zwykłej podróży w dobrej sprawie.

- Tak, zjawię się - zapewniłam.

Gdy zostałam sama moje urządzenie na biurku zaczęło wibrować. Odblokowałam wyświetlacz i mimowolnie uśmiechnęłam się czytając to co napisał mi nieznajomy.

Forbidden old man: Tak na marginesie. Mam dwadzieścia cztery lata, w tym roku kończę dwadzieścia pięć. Chciałem sprostować to, jednak widzę, że papiery przygniotły moją rozmówczynię. Miłego sprzątania tego bajzlu.

Pochłonięci w rozkoszy |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz