San Francisco, Stany Zjednoczone
CEDRIK
Wiedziałem dokładnie kiedy Gaia kończyła pracę, dlatego też punktualnie o siedemnastej czekałem w samochodzie mając obok bukiet słoneczników, oraz welurowe pudełko. Liczyłem, że brunetka będzie zadowolona z tego co zaplanowałem. Na widok czerwonej, letniej sukienki powiewającej w każdą stronę niemal wypadłem z auta. Otrzepałem materiałowe spodnie dłońmi i założyłem na nos okulary przeciwsłoneczne poprawiając prezenty w dłoni.
- Hej! - zadowolony zjawiłem się obok niej. Drgnęła przestraszona, i mając zadbane paznokcie na klatce piersiowej obróciła się w moim kierunku mrużąc delikatnie powieki przez srogie słońce za moimi plecami. Postanowiłem uratować ją z opresji i zasłoniłem je całym sobą - Proszę - podałem jej kwiaty.
- Dzięki - mruknęła przyciskając do siebie słoneczniki - Mam już całe mieszkanie w nich - parsknęła.
- Najwyraźniej adorator nie ma zamiaru dać o sobie zapomnieć. Im więcej tym lepiej, skarbie - złapałem jaj twarz w dłonie i pochylony złożyłem czuły pocałunek na czole.
Jej zapach, lawenda wymieszana z cytrusami...
Odsunąłem się od niej delikatnie i posłałem szeroki uśmiech licząc, że kolejny raz obdarzy mnie swoim cudownym spojrzeniem sarnich oczu.
- Co masz dziś w planach? Jakiś wyjazd za miasto, czy może romantyczna kolacja na dachu Swings?
W zeszłym tygodniu każdego dnia zabierałem ją w jakieś mało znane miejsca by dotrzeć do kłódki jej serca, udało mi się, za zadanie miałem jeszcze znalezienie klucza, by ją otworzyć. Byłem prawie u celu.
- Aha, czyli dlatego nasza kolacja poszła w zapomnienie - zimny, kobiecy ton dotarł do nas z boku.
Gaia przerażona odskoczyła delikatnie do tyłu, a ja zetknąłem się z tęczówkami Andy. Stała w wyjściu z firmy mając usta zaciśnięte w wąską linie. Byłem gotowy na konfrontację z tą dziką blondynką.
- Andy, bo...
- Gaia, Cedrik miło was widzieć razem - jakby za machnięciem różdżki na jej usta wpłynął zalotny uśmiech, podeszła do nas tuląc do siebie zaskoczoną dziewczynę - No dobra, powiem wam, że już od razu dało się wyczuć, że macie coś ku sobie. Trzymam kciuki, a teraz wybaczcie! Lecę na randkę z moim Massimo! - cmoknęła w powietrzu i na wysokich szpilkach powędrowała do jakiegoś auta.
- Co to było? - Gaia wymamrotała pod nosem przełykając gorączkowo ślinę - Czy ona...
- Tak, skarbie. Ona wzięła nas za parę - przyznałem z dumą w głosie.
- Idiota! - uderzyła mnie słonecznikami w klatkę piersiową - Jeśli zaraz nie przestaniesz pieprzyć bez sensu sam wrócisz do mieszkania!
- Hm...mieszkania, to już wskakujemy na level wyżej - oblizałem górną wargę czubkiem języka - No już, już nie denerwuj się - przytuliłem ją do siebie - Co powiesz na wyjazd, wspólny do New Jersey? Wspominałaś o wolnym weekendzie, a urlop raczej Andy da ci bez problemu. Zasiadujesz po godzinach, należy ci się.
- New Jersey - westchnęła patrząc za mnie - No nie wiem czy to dobry pomysł, musisz porozmawiać z rodzicami, obiecałeś mi!
Była zawzięta w cholerę, to może i mi się podobało, ale jeśli chodziło o temat rodziny...no nie za bardzo. Bałem się, kurwa bałem tego, że gdy postawię nogę na farmie rodziców wypuszczą swoje psy, jeśli by je jeszcze posiadali i poszczuliby mnie nimi. Narobiłem przecież tyle głupot...
- Nie wiem czy najlepszym pomysłem będzie lot do Londynu, oni...
- Zamknij się i bukuj bilety, Cedrik. Jeszcze dziś zawiadomię twoją mamę o tym, że przylecę do taty, przy okazji i ich odwiedzę. Ty będziesz razem ze mną, pamiętasz warunek który ci postawiłam? Pierwszym, najważniejszym było to byś pogodził się z rodzicami, jeśli ci się to uda...- zagryzła dolną wargę w cholernie seksowny sposób.
- Nie rób tak - syknąłem czując spięcie między nogami.
- Dlaczego? - zapytała unosząc się na palcach, musnęła swoim ciepłym oddechem policzek.
- Obrałaś sobie cudownie taktykę, skarbie - zapewniłem - I niech ci będzie, jeśli jednak, oni...
- Nie kończ. Będzie dobrze, zobaczysz. Bukuj bilety, a ja przekonam Andy by dała mi wolne do wtorku, liczę, że się uda. Nowa radzi sobie coraz to lepiej, a Kate jej jeszcze pomoże.
- Niech ci będzie.
- Rób to przy mnie - wzrokiem pokazała na moją kieszeń spodni - Przy mnie masz zarezerwować bilety.
Wywróciłem oczami wzdychając. Puściłem ją z objęć i pociągnąłem w kierunku samochodu. otworzyłem jak na gentelmana przystało drzwi, i sam okrążyłem swój wóz. Usiadłem obok i od razu zabrałem się za kupno obiecanych biletów.
- Dlaczego wziąłeś je aż tak drogie?! - pisnęła Gaia przy moim ramieniu.
- Skarbie, zasługujesz na najwyższe warunki. Nie będziesz latała pośród płaczących dzieci, i marudzących starców. Będziemy mieli tam wszystko co potrzeba, by w swobodzie i komforcie przebyć tak długą podróż.
- Poddaje się - uniosła wysoko ręce - Jednak to wszystko na twój koszt, ja nie dołożę się ani groszem! - zaznaczyła kierując we mnie ponownie palec.
- Ruszajmy! - odpaliłem silnik i z piskiem opon opuściłem parking pod jej miejscem pracy. Nie odzywała się ani słowem, jedynie takty wolnych piosenek brzmiały w radiu.
CZYTASZ
Pochłonięci w rozkoszy |18+
RomanceByliśmy młodzi, głupi... Miłość była dla nas dwojga jak zakazany owoc z ogrodu Eden. Obydwoje byliśmy kuszeni do skosztowania, ale jednak w naszym przypadku udało nam się nie ulegnąć pokusie. Rozeszliśmy się mając łzy w oczach, każde w swoją stronę...