144 (⅔)

433 21 32
                                    

*po jakimś czasie bardowie skończyli grać, Cardan jako Najwyższy Król i Jude jako Najwyższa Królowa stanęli na podium, oboje mając kielichy w dłoni. Nie były zatrute, zostały sprawdzone pod kątem różnych trucizn. Jude też nie czuła żadnego charakterystycznego zapachu*

Cardan: Zgromadziliśmy się tu, by uczcić rok naszego panowania i naszego związku. To szczególny czas, gdyż żyjemy już ten okrągły rok w pokoju. Wypijmy za to toast i bawmy się dalej do rana...!

*Cardan podniósł kielich do ust, Jude chwilę się wstrzymała. Miała dziwne przeczucie, że coś nie grało*

Cardan: I widzisz? Nic się nie stało...

Jude: Ci...

Cardan: Ale co "ci..."?

*nagle Królowa usłyszała cichy syk, coś jakby powietrze przeszyła wiązka elektryczna. Nie myliła się. W stronę jej męża leciała strzała. Kręciła się wokół własnej osi, mierząc wprost w serce czarnowłosego*

Jude: Uważaj!

*nim Cardan zdążył zareagować i zrozumieć co się wydarzyło, Jude popchnęła go jak najmocniej się dało, sama obrywając. Cardan upadł z łomotem na ziemię*

Cardan, krzycząc głównie do Bomby i Karakana: Łapać tego, kto strzelił!

Cardan: Jude!

*w boku Jude tkwiła strzała, sukienka zaczęła barwić się na karmazynowy kolor*

Cardan: Wezwijcie medyków! To rozkaz! Oj Jude, Jude, Jude... Coś ty zrobiła?

Jude: *nie odpowiadała, jęczała tylko cicho z bólu, patrząc w oczy męża*

*chwilę później do sali balowej wpadło dwoje medyków. Nawet nie przenosząc Królowej, wiedząc, że każdy ruch może jej zaszkodzić, wyprosili z sali gości*

*tamując krew, jeden z elfów wyciągnął grot strzały*

Cardan: Jak mogę jej pomóc?

Medyk: Niech Król spróbuje wykorzystać swoje moce związane z więzią z wyspami.

*Cardan wysilił się z całych sił jak wtedy, gdy z morza wyłoniła się nowa wyspa. W miejscu rany Jude zalśniła łuna delikatnego światła, rana zaczęła delikatnie skwierczeć,  Jude nie szczędziła krzyku. Cardanowi łamało się serce na jej widok, ale wiedział, że jeśli przestanie Jude się wykrwawi*

Cardan: Wybacz mi, proszę...

*po około czterdziestu minutach rana się zamknęła, na jej miejscu był skrzep krwi. Jude zemdlała pod wpływem silnego bólu*

Cardan: Nic jej nie będzie?

Medyk: Raczej nie. Rana zagoiła się prawidłowo, z tego co widziałem żaden narząd nie został uszkodzony grotem strzały. Strzała też nie była zatruta żadną znaną mi trucizną. Zamachowiec myślał, że załatwi ją od razu...

Cardan: To był zamach na moje życie. Ona mnie uratowała. Nie spocznę, póki nie ukarzę tego, kto to zrobił. Ale dziękuję. Ile będzie nieprzytomna?

Medyk: Dzień lub dwa. Ale nie może wstawać przez przynajmniej cztery dni. Rana musi porządnie się zagoić.

Okrutny Książę ~ TalksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz