145 (³/³)

442 20 32
                                    

*Jude została zaniesiona do królewskich komnat, położono ją na łóżku i przykryto kołdrą. Cardan uklękł przy łóżku i czuwał całą noc*

/Następnego dnia\

Cardan: *nadal czuwa przy Jude*

Ktoś: *puka*

*do środka wpada Bomba, jest spocona i zdenerowana. Na widok Cardana - raczej tylko dla etykiety przy stróżujących rycerzach - lekko się kłania*

Bomba: Mamy tego, kto strzelił. Czeka w sali tronowej z Karakanem.

Cardan: I kto to?

Bomba: Elf, niestety nie wiemy od kogo. Ale mam swoje podejrzenia, Karakan się co do nich zgadza.

Cardan: Od... Madoka?

Bomba: Tak mi się wydaje.

*para poszła do sali tronowej i tak jak mówiła kobieta, na środku stał Karakan z winowajcą*

Karakan do złapanego: Ukłoń się. Stoisz przed Najwyższym Królem.

Elf: To nie mój król.

Karakan: Czyżby?

*Karakan kopnął go pod udo, w miejsce zgięcia kolana. Nieznajomy padł na ziemię, krzywiąc się cicho*

Karakan: Pięknie. Teraz bądź łaskaw i powiedz Królowi coś więcej niż nam.

*Cardan, by przestraszyć elfa usiadł na tronie z miną człowieka nie znajomego skrupułów i oparł się łokciami o uda. Przyjął taką minę, której nawet Jude, gdyby tylko była, przestraszyłaby się.

Cardan: Stosujmy się do etykiety królewskiego dworu i zanim wydam na ciebie wyrok, przedstaw się. Ja zacznę pierwszy. Jestem Cardan Greenbriar i sprawuję urząd Najwyżego Króla w Elfhame wraz z moją żoną Jude Greenbriar, która teraz walczy o życie. Twoja kolej.

Elf: Nazywam się Verraaier. Jestem wolnym elfem i służę swojemu panu. Po prawdzie chciałem zabić ciebie, ale w sumie dobrze, że stało jak się stało. Patrzenie na jej ból boli bardziej, czyż nie?

Cardan: Ciesz się, że nie jesteśmy sami. Gdyby tak było, już byś leżał poobijany. Ale królowi nie wypada. Później wyręczy mnie Karakan. Mów, dla kogo pracujesz. Kto zlecił ci moje zabójstwo? Ile ci zapłacono?

Verraaier: Nie szczędź emocji, oj wielki panie. Lepiej wyładować emocje na jakimś tam elfie.

Cardan: Nie bój się o moje emocje, podły elfie. Wydaj swojego zleceniodawcę, a może ominie cię kara. W co również wątpię. Samo podniesienie ręki na królewską parę grozi bezwarunkową śmiercią.

Verraaier: Nie domyślasz się, kto mógłby nasłać na ciebie płatnego zabójcę?

Cardan: Domyślam, ale chcę usłyszeć to od ciebie.

*Cardan rozsiadł się jeszcze bardziej po królewsku, by wzbudzić respekt*

Verraaier: Od Madoka. I nie żałuję.

Cardan: Odprowadzić. Zamknąć w więzieniu. I wychłostać pięćdziesiąt razy. Wykonać.

Okrutny Książę ~ TalksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz