148

420 18 2
                                    

Jude: Wróć za godzinę. Bo jeśli nie, będzie wpierdol.

Cardan: W porządku, kochanie!

/cztery i pół godziny później\

Cardan: Wrócił-

*wchodząc do pokoju, zastał Jude siedzącą przy stole, na którym leżały dwa miecze. Kobieta - stwierdził, że gdy była zła była również zabójczo piękna - miała założoną nogę na nogę, wyzywająco pokazując rozcięcie w sukni*

Cardan: O, cześć rybko. Po co ci te miecze?

Jude: Ostrzegałam cię, że jak się spóźnisz będzie wpierdol? Masz szczęście, gdybym cię nie kochała, nawet byś nie miał wyboru. Stawaj do walki.

Cardan: Mam stawać do czego?

Jude: Do walki.

Cardan: Nie zamierzam z tobą walczyć, słoneczko. Wiesz, że nie umiem fechtunku.

Jude: Nie obrażaj mnie. Wybierz sobie miecz. Możesz wsiąść nawet Brzask, mi bez różnicy!

Cardan: Cały Madok... Powtarzam, że nie walczę, bo z tobą N I E  W Y G R A M.

Jude: *wywróciła oczyma, po czym ze zwinnością żmii złapała za rękojeść i rzuciła Cardanowi, który złapał go w locie* Cardan, nie ośmieszaj się. Słudzy patrzą. Co pomyślą o swoim królu? "Pokonany przez śmiertelniczkę..." to będą o tobie mówić.

Cardan: Każdy wie, że bronią posługiwać się nie umiem. Każdy też wie, że jesteś córką głównodowodzącego, który ćwiczył z tobą od małego. Oni znają wynik tej walki...

Jude: Mam dość tej rozmowy, do cholery!

Cardan: Co w ciebie wstąpiło? Chodźmy na górę, porozmawiajmy, proszę...

*Jude, już kompletnie nie słuchając zaczęła nacierać na czarnowłosego. Ciągle go atakowała, chłopak nie miał czasu, by sam uderzyć, tylko i wyłącznie blokował uderzenia żony. Musiał przyznać, że walczyła genialnie, rzadko widywał tak dobrych szermierzy. W jej oczach widział czystą furię*

Cardan: Przestań!

Jude: Nie, nie przestanę! A nawet jak ci to obiecam, to mogę skłamać!

*Jude zaczęła jeszcze mocniej nacierać, już i tak był w szoku, że do tej pory nie przestała. Albo się nim bawiła, albo była tak wściekła, że nie mogła się skupić na bardziej zaawansowanych ruchach*

*Jude wykonała fintę, myląc Cardana. Przeskoczyła szybko za niego i kopnęła w kolano. Król upadł na kolana, jęcząc cicho. Jude wyważyła mu z rąk miecz, który z gruchotem spadł na posadzkę. Królowa stanęła przed nim z wysuniętym mieczem, którego koniec swobodnie położyła mu na gardle, a dokładnie pomiędzy kośćmi obojczyka*

*Cardan zauważył w oczach żony niewyobrażalny smutek, widział zeszklone łzy, które lada chwila mogły spłynąć na jej piękne, aktualnie blade, policzki. Nie patrzył na ostrze. Patrzył na nią. Wiedział, że toczyła ze sobą wewnętrzną walkę*

Cardan: Przepraszam, że przyszedłem później. Nie gniewaj się na mnie, błagam.

Jude: Nie gniewam się o to.

Cardan: W takim razie o co?

*spróbował wstać, już miał odłożyć miecz na bok, była jednak czujna i przytrzymała trzon. Cardan syknął, ponieważ rozciął sobie wnętrze dłoni. Miecz był tak ostry, że gdyby mocniej przycisnęła go do gardła, już by krwawił. Wiedział, że trzymała go tak, by go nie skrzywdzić, ale musiał się pilnować*

Jude: Po prostu nie mogę już wytrzymać, ostatnio jestem strzębkiem nerwów. Ciągle... Ciągle mnie olewasz, Madok uważa mnie za bachora, który nie da sobie rady, radni myślą, że nie nadaje się na królową... Ale z tego wszystkiego najbardziej bolisz mnie ty. Nie robisz tego, o co cię poproszę, nie próbujesz czasem mnie zrozumieć, choć ja ze skóry wychodzę, by zrozumieć ciebie. Ja tak nie mogę, zwyczajnie nie mogę... Ciągle coś komuś udowadniać, pokazywać, próbować... Cardan...

*Jude z każdym słowem opuszczała miecz, gdy już skończyła praktycznie go nie dotykała. Cardan, nie zważając na krew, wziął broń i ją odłożył. Ciągle klęcząc, złapał jej dłonie. Kobieta upadła na ziemię, wtulając się w ramiona męża. Łkała cicho w koszulę, a on przyciskał zdrową ręką jej głowę*

Jude: Przepraszam za tą walkę. I... I że rozcięłam ci rękę. Coś po prostu we mnie pękło...

Cardan: Nic się nie stało, nie martw się. Pomogę ci. Wyjaśnimy wszystko Madokowi i Radzie. Ja też się poprawię, by być możliwie jak najlepszym mężem...

Jude: Dziękuję. Dziękuję ci...

Cardan: To ja ci dziękuję, że otworzyłaś mi oczy.

Okrutny Książę ~ TalksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz