135 (²/²)

445 21 41
                                    

*po powrocie do pałacu*

Jude: *siedzi na łóżku, rozczesując włosy*

Cardan: *siedzi na drugim krańcu łóżka*

Jude: No co się stało?

Cardan: Dlaczego miało się coś stać?

Jude: Nie mówisz, nie nucisz, nie próbujesz mnie poderwać, nie malujesz się. Dlatego wnioskuję, że coś się stało. Więc?

Cardan: *wchodzi na łóżko, siada za Jude, zaczyna rozczesywać jej włosy* Ostatnio mam dużo myśli na głowie. Bardzo dużo się wydarzyło. Dużo może się wydarzyć. Wiele się dowiedziałem.

Jude: Podzielisz się tym ze mną?

Cardan: *odłożył szczotkę na bok i zaczął pleść jej warkocza. Nie widział jej twarzy, patrzyła w okno* Ciągle myślę o tym, ile przeżyłaś, by być tu, gdzie jesteś. Znosiłaś moje zaczepki, stałaś się szpiegiem Daina, ciągle walczyłaś z Madokiem o swoje, na dodatek Loki z tobą pogrywał. A potem byłaś seneszalem, użerałaś się ze mną, a to nie lada wyczyn. Osobiście na twoim miejscu już dawno bym odpuścił.

Jude: To już przeszłość, nie ma co nad tym myśleć za dużo. Tego nie zmienisz, Cardan.

Cardan: Wiem, ale i tak mnie jakoś bierze... Na przykład bierze mnie cholera gdy słyszę, że się krzywdziłaś, trułaś, że ktoś cię okaleczał. Cierpiałaś przeze mnie.

Jude: Głupota.

Cardan: Tak?

Jude: Oczywiście, że tak. Rękę sobie przebiłam nie przez ciebie, ale dlatego, że tak mi kazał Dain, ponieważ broniłam się przed Valerianem. Według niego powinnam umrzeć niż sie stawić.

Cardan: *zszedł z łóżka i uklęknął przed żoną, całując wnętrze przebitej kiedyś dłoni* Gdzie jeszcze zostałaś skrzywdzona?

Jude: W udo. Przez Lokiego grotem strzały. Urządzał swoisty wieczór kawalerski, a ja byłam zabawą wieczoru.

Cardan: *całuje wnętrze uda Jude* Gdzieś jeszcze?

Jude: *głaszcząc włosy Cardana* W brzuch. Przez Madoka.

Cardan: *całuje ją w brzuch, doskonale wiedząc gdzie*

Jude: Już ci lepiej?

Cardan: Tak.

Cardan: *przyklęka u jej stóp i bawi się materiałem sukni* Myślę też dużo nad tym co ostatnio się wydarzyło.

Jude: Konkretnie?

Cardan: Nad tym co, na przykład, mówiła Oriana. Albo Taryn. Lub inni.

Jude: Ona mówi dużo rzeczy. Część zupełnie niepotrzebnie.

Cardan: Chodzi mi konkretnie o tą rozmowę z dzieckiem, z Taryn. To dało mi dużo do myślenia.

Jude: *zsiadła z łóżka, siadając na podłodze i kładąc się na klatce piersiowej męża* I co wymyśliłeś?

Cardan: Na przykład to, jakbym sprawował się w roli ojca. Czy byłbym taki jak Eldred? Czy może jak Balekin? A może jak Madok? Boję się, że mógłbym być okropny, choć staram się o tym nie myśleć.

Jude: Byłbyś wspaniałym tatą. Wiem o tym.

Cardan: Tak sądzisz? Nie wiem. W każdym razie ciągle o tym myślę. Ciągle. O tej rozmowie z Taryn też ciągle myślę. Na prawdę uważam, że imię Jude jest świetne!

Jude: *przytula Cardana z całych sił* Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, co cię gryzie?

Cardan: Nie... Na razie nie. Dziękuję ci, kochanie.


Rozdział specjalnie na prośbę Uzillla , wyprosiła i ma ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

Okrutny Książę ~ TalksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz