22.

445 25 1
                                    

Przez długi czas odbywało się leczenie Annie lecz dzisiejszego dnia nastolatka została wypisana i postanowiła wypełnić swoją misję.

Poprzez ten okres, Mikey nie przyszedł do niej więcej. Nie dzwonił, nie pisał. Stało się tak, jakby nigdy się nie spotkali, jak gdyby nic ich nie łączyło. Przez te rozstanie cierpiał zarówno Manjiro jak i Ami. Sano sądził, że postępuje słusznie lecz uczucia, którymi darzył nastolatkę nie znikały.

- Może powinieneś do niej pójść, Mikey-kun. – mówił idący obok niego Takemichi, towarzyszył im również Draken.

- Nie. – odparł chłopak. – W przeciwnym razie, to nie będzie miało sensu.

- Jesteś pewny, że dobrze zrobiłeś? – pytał Ken spoglądając na przyjaciela, który nie odpowiedział na jego pytanie.

- Musiałem to zrobić... - oznajmił. – Ami powinna o mnie zapomnieć i... - urwał w chwili, gdy usłyszał za sobą hałas, a chwilę później schylił się przed ciosem wymierzonym wprost w niego.

- Ami-chan?! – zdziwił się Hanagaki.

Nastolatka zaatakowała Sano torebką. Zmęczona biegiem spojrzała wprost na przywódcę.

- Zapłacisz mi za to! – groziła zszokowanemu chłopakowi. – Jak mogłeś?! Coś ty sobie myślał?! – dźgnęła go, podeszła do niego i uderzyła go torebką. – Jak mogłeś mnie zostawić?!

- Ami... Uspokój się... - prosił Manjiro.

- Nie! – tupnęła nogą. – Nie uspokoję się. – odrzuciła torebkę na bok. – Powinnam zapomnieć, naprawdę? – zbliżyła się. – Myślisz, że byłabym w stanie to zrobić?! – uderzyła go ręką w ramię.

- Ami...

- Zamknij się, teraz ja mówię! – pogroziła mu palcem. – Wcześniej udało ci się uciec, bo byłam uwięziona na łóżku, ale teraz za to zapłacisz.

- Nie powinnaś się tak przemęczać tuż po wyjściu ze szpitala. – mówił Mikey starając się ją jednocześnie uspokoić.

- Mam to gdzieś! – szarpnęła nim. –Dlaczego to zrobiłeś?! Tak chcesz mnie chronić? Naprawdę sądzisz, że tak będzie lepiej? – pchnęła go i chwilę później razem z blondynem spadła z trawiastego bulwaru, jednak nic im się nie stało.

- Powinniśmy coś zrobić? – Hanagaki zerknął na stojącego obok niego Drakena.

- Absolutnie nie. – zaśmiał się Ken spoglądając na kłócącą się parę. – To dobrze im zrobi.

Ami wylądowała na Mikey'm i teraz oparła dłonie pomiędzy jego głową spoglądając mu prosto w oczy.

- Kocham cię, draniu! – płakała, a Sano patrzył na nią i wciąż nie powiedział ani słowa. – Nie dbam o to co było... Wiedziałam jakie to może przynieść konsekwencje, a jednak zostałam przy tobie, bo cię kocham! Nie potrafię bez ciebie żyć, Mikey... Nie możesz mnie tak zostawić. - mówiła patrząc mu w oczy.– Nie jesteśmy dla siebie stworzeni? – zacytowała. – To bzdury... - pokręciła głową. – Wybrałam cię z własnej woli, chcę z tobą być, bo ja tak chcę! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?! – walnęła dłonią w jego tors. – Miałeś mnie nie opuszczać, obiecałeś! Nie waż się więcej łamać tej obietnicy, słyszysz?! Nie pozwolę ci odejść, nie ważne jak bardzo samolubna w tej chwili jestem, nie odejdę i nie pozwolę odejść też tobie. – ponownie go walnęła. – Zrozum to w końcu. – płakała. – Ranisz mnie najbardziej wtedy, gdy sądzisz, że opuszczenie mnie, będzie dla mnie najlepszym wyjściem... To jest najgorsza z możliwych opcji! Nie podejmuj za mnie decyzji, Manji! – spojrzała na niego. – Chcę zostać z tobą! Być z tobą! Rozumiesz?! Nie rób tego więcej... - szlochała, a wtedy Mikey podniósł się do siadu i odgarnął kosmyk jej włosów przykuwając tym jej uwagę.

Always By Your Side | S.M. (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz