Rozdział 8

428 17 76
                                    

Uważnie notowałam słowa nauczycielki. W pewnym momencie na mojej ławce wylądowała kartka.

„Ty. Ja. Park. Dzisiaj o 16.00. Bądź" Rozejrzałam się po klasie. Szybko dowiedziałam się, że karteczkę rzucił mój chłopak.

Przewróciłam oczami i wróciłam do notowania. Nie przyjdę do parku, bo mam inne plany. Takie jak na przykład, pójście z I.N oraz Hanem do sklepu. Czekałam na upragniony dzwonek. Nie chciałam już tu siedzieć. Bogu dzięki to moja ostatnia lekcja.

W końcu zadzwonił dzwonek! Spakowałam swoje książki do plecaka. Pożegnałam się z nauczycielką i opuściłam klasę. Podeszłam do szafek. Szukałam wzrokiem swojej szafki. Otworzyłam ją wyciągając płaszczyk. Dzisiaj nie było Yuri, bo biedna się rozchorowała. Już miałam opuszczać teren szkoły kiedy to zostałam mocno pociągnięta za ramie.

-To jak skarbie? Przyjdziesz?

-Wybacz, ale mam inne plany. Może następnym razem. - Odpowiedziałam lecz dalej czułam uścisk na ramieniu.

-Jakie plany? I czemu ja o tym nic nie wiem?

-Idę do Yuri, a Ty co zazdrosny jesteś?

-Nie jestem zazdrosny. - Podniosłam jedną brew do góry.

-Wcale, dobra pa słońce muszę iść dać Yuri lekcje. - Odpowiedziałam i wyrwałam ramię z jego uścisku.

-Pa! Kocham Cię! - Uśmiechnęłam się pod nosem. Opuściłam teren szkoły. Założyłam słuchawki, które puściłam na fulla. Myślałam nad tym całym moim związku z Lucasem. Chyba tak długo o tym myślałam, że nie zauważyłam kiedy znalazłam się w dormie. Rzuciłam plecak na łóżko. Podeszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej jakieś ciuchy. Była to czarna bluza wraz z szarymi spodniami dresowymi. Wskoczyłam w ubiór, poprawiłam trochę makijaż.

Zrobiłam zdjęcia lekcji dla Yu. Dziewczyna chyba mnie ignorowała po tym jak zostałam dziewczyną Lucasa. Dziwne jest jej zachowanie.

Przesłałam przyjaciółce lekcje i opuściłam pokój. Wpadłam do kuchni z ślizgiem tak, że prawie się wywaliłam.

-Niebezpieczna ta podłoga. - Powiedziałam sama do siebie.

-Raczej Ty sama dla siebie jesteś niebezpieczna. - Miło z Twojej strony Han.

-A gździj się z wiewiórkami w parku. - Powiedziałam to po polsku przez co Han złapał laga. Zaśmiałam się cicho.

-Gdzie I.N? - Spytałam, Han odpowiedział, że I.N coś dalej się szykuje. Jak zygzak McQueen udałam się do jego pokoju.

-Chłopie Ty się dłużej szykujesz ode mnie. Dobra i tak już dobrze wyglądasz. Może jakaś na Ciebie poleci. - Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam na korytarz. Ten cicho się śmiał i jakby zrobił czerwony. - Han chodź! Idziemy już! - Ja wraz z I.N założyliśmy buty. Han nareszcie się zjawił.

-Co tak długo? - Spytał Jeongin.

-Sernik sam się nie zje młody. - Racja. Sernik to najlepsze co istnieje. Zaśmialiśmy się, a Han na nas spojrzał jak na debili. Chłopcy założyli jeszcze okulary i czapki. Han z daszkiem, a Jeongin zwykłą czarną. Mi kazali założyć tylko okulary.

Wędrowaliśmy po galerii, chłopcy chcieli wszędzie zajść. Mnie już od tego chodzenia bolały nogi.

-T/I ruszaj zad. - Powiedział Han. No gdyby to było takie łatwe. Typ nie wie co ja przeżywam.

-Nogi mnie bolą. Nie da się!

-Jak z małym dzieckiem. Jak Twoi dziadkowie z Tobą wytrzymywali? - Jeongin cicho się zaśmiał, a ja wywróciłam oczami.

𝐌𝐀𝐊𝐍𝐀𝐄 𝐎𝐍 𝐓𝐎𝐏	 ❝𝑌𝐴𝑁𝐺 𝐽𝐸𝑂𝑁𝐺𝐼𝑁❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz