Rozdział 26

279 12 46
                                    

-Skarbie chodź do mnie! Nic Ci nie zrobię!

-Pierdol się narkomanie! Jesteś dla mnie nikim!

-Ale pyskata suczka! - Adrenalina zaczęła działać, przestałam czuć ból dlatego zaczęłam biec ile sił w nogach. Lucas zaczął biec za mną, na moje nieszczęście zahaczyłam ręką o gałąź tak, że miałam rozciętą rękę. Jak ja kocham swoje życie! Lucas mnie do gonił i mocno ścisnął w tali. - Już mi nie uciekniesz kochanie. - Poczułam jak coś ostrego wbija mi się w ciało. Spojrzałam w dół, miałam wbity nóż w brzuch.

Coś lub ktoś zaatakował Lucasa. Chłopak mnie puścił, osobą która mnie uratowała był Kai.

-T/I biegnij gdzieś! - Uścisnęłam mocno ranę, nie mogłam wyciągnąć noża. Wykrwawiła bym się na śmierć. W zasadzie i tak pewnie jeszcze dzisiaj umrę. Udałam się dalej od nich. Usłyszałam jak coś zaczyna chrupać, potem poczułam jak wpadam pod wodę. Stanęłam na lodzie. Nie potrafiłam zbytnio pływać, zaczęłam się po prostu topić. Straciłam przytomność i tyle z tego było...

~Pov Kai

Kazałem T/I uciekać aby Lucas jej nie dorwał. Dziewczyna mnie uratowała, gdyby nie ona Lucas pobił by mnie na śmierć. Zabierałem broń z szafki kiedy poczułem uderzenie w głowę. Ocknąłem się, a Lucasa nie było.

-Cholera jasna! T/I! -Upewniłem się, że pan Sanghoon jest bezpieczny. Jak torpeda wybiegłem z domku. W samą porę, policja weszła do domku pana Sanghoona. Możliwe, że poczęstuje ich alkoholem. Biegłem przez las, na śniegu zauważyłem krew. Słyszałem głosy T/I i Lucasa, szybko pobiegłem w kierunku głosów. Znalazłem ich w miarę szybko. Widziałem jak Lucas wbija T/I nóż w brzuch. Zaszedłem go od tyłu i powaliłem na ziemię.

-T/I biegnij gdzieś!- Dziewczyna pobiegł kawałek dalej, naparzałem się z Lucasem. Obiłem mu mordę, nagle z dupy wyciągnął nóż. Przewrócił mnie tak, że wisiał nade mną. Słyszałem pisk i chrupnięcie. Spojrzałem w tamtą stronę, T/I wpadła pod lód. Mężczyzna próbował wbić mi nóż w szyję. Zebrałem w sobie siły i wyrwałem nóż. Role się zmieniły bez wahania podciąłem mu szyję. Odbiegłem od ciała i rzuciłem się pod lód. Dziękowałem w duchu, że potrafię pływać. Znalazłem dziewczynę i wypłynąłem z nią na powierzchnie. Zacząłem udzielać jej pierwszej pomocy. Dziewczyna zaczęła kaszleć przy tym wypluwając wodą. Zdjąłem swój płaszcz i otuliłem ją w niego. Nie mam pojęcia kiedy obok nas znalazła się policja. Zabrali T/I, a mnie skuli w kajdanki. Przynajmniej próbowali, wyrwałem się od nich i uciekłem w głąd lasu. Schowałem się na jakimś drzewie i obserwowałem jak zabierają T/I i badają miejsce zdarzenia. Odwiedzę ją, w krótce. Przywiązałem się do niej, traktowałem ją jak młodszą siostrę. Odziały policji szukały mnie z psami, ale im zniknąłem. Śmiałem się z nich w duchu.

~Pov Minho

Była godzina 04.32, a ja odebrałem telefon od pana Soojina.

-Halo? -Powiedziałem dość zaspanym głosem.

-Witam panie Lee, mam wiadomość odnośnie pana siostry.

-Więc słucham.

-Znaleźliśmy ją, obecnie jest w szpitalu. Niestety w bardzo ciężkim stanie. Jej ciało jest posiniaczone, ma kilka głębokich ran, nie jedno krotnie była gwałcona. Jest również wygłodzona, wpadła do zamarzniętego stawu. Proszę przyjechać do siostry, może pan ją najprawdopodobniej zobaczyć ostatni raz. Lekarze nie dają jej szans na przeżycie. Prześle panu adres. Żegnam - Mężczyzna się rozłączył. Jak poparzony wstałem z łóżka. Ubrałem jakieś spodnie dresowe i jakąś koszulkę. Wybiegłem z pokoju i zacząłem krzyczeć na cały dorm.

-WSTWAĆ! ZNALEŹLI T/I! JEŚLI CHCECIE JĄ ZOBACZYĆ TO SIĘ UBIERAĆ! - Każdy wybiegł z pokoju ubrany na menela. Jak pierwszy pojawił się I.N, ubraliśmy buty oraz płaszcze. Wybiegliśmy z dormu i pojechaliśmy pod adres szpitala. Od razu pobiegłem do recepcji.

-Szukam Lee T/I, lat 17. -Powiedziałem bardzo szybko.

-Kim pan dla niej jest?

-Bratem. -Podała mi jakiś świstek do wypełnienia, szybko je wypełniłem i oddałem.

-Sala 237 piętro 5, tylko rodzina może wejść.

-Tamta reszta to jej kuzyni i jeden to jej chłopak. -Kobieta kiwnęła głową, całą gromadką udaliśmy się do windy. Chan wybrał piętro z numerem 5, wyszliśmy z windy i ruszyliśmy w poszukiwania sali. Dopiero po pewnym czasie ją znaleźliśmy. Z jej sali wyszedł jakiś lekarz.

-Dzień Dobry my do Lee T/I.

-Kim panowie dla niej są?

-Ja bratem, tamci kuzyni, a ten tu to jej chłopak.

-Będą wchodzić panowie po kolei, pana zaproszę do swojego gabinetu. -Chłopcy wchodzili po kolei, a ja udałem się z lekarzem do jego gabinetu. Usiadłem na jednym z krzeseł, które stały naprzeciwko biurka. -Więc tak, nie dajemy szans aby dziewczyna przeżyła. Ma dość dużo głębokich ran, straciła sporą ilość krwi, jej ciało jest całe posiniaczone, dziewczynka jest wygłodzona i wyziębiona. Mamy informacje, że wpadła pod lód, nie jednokrotnie była też gwałcona. Nie możemy też zbić gorączki.

-Nie możecie nic zrobić?! Dać transfuzję krwi?! Cokolwiek?! Ona musi żyć!

-Proszę o zachowanie spokoju, jedynie modlitwa pomoże i dobra myśl. To tyle z mojej strony. Do zobaczenia. -Wyszedłem z gabinetu załamany, wróciłem do reszty. Miał teraz wchodzić Jeongin.

-Idź pierwszy hyung, jesteś jej bratem. -Powiedział młodszy, kwinąłem głową i wszedłem do środka.
Moja młodsza siostrzyczka leżała na łóżku. Ciągle kręciła głową mamrotając jakieś rzeczy. Najlepiej usłyszałem coś w stylu „Proszę nie rób mi nic! Już nie będę!” szkoda mi tego kurdupla. Ma dopiero 17 lat, a straciła i przeszła wiele. Chwyciłem ją za dłoń, była zimna jak lód. Posiedziałem u niej jeszcze trochę i wyszedłem z sali. I.N od razu wszedł do środka. Chan twierdził, że Jeongin ma kaca, co się dziwić.

-Co z T/I? -Spytał Changbin, spojrzałem na każdego po kolei. Usiadłem na jednym z krzeseł.

-Nie dają jej szans na przeżycie. Była gwałcona, maltretowana, głodzona i wpadła pod lód. Straciła sporo krwi. Nie mogą zbić jej gorączki.

-Biedactwo...

-Ma ktoś numer telefonu do Yuri i Soomi? -Spytał Chan.

-Ja mam do nich numer! -Wykrzyczał Hyunjin, no oczywiście, że ma. Nie przepuści okazji.

-Zadzwoń i podaj im adres szpitala, niech się z nią pożegnają. -Odparłem i wyszedłem całkowicie ze szpitala. Z kieszeni płaszcza wyjąłem paczkę papierosów. Nie pale, ale to był wyjątek.

~Pov Soomi

Bodajże była godzina 6.15, a do mnie dzwonił telefon. Chwyciłam za niego, wyświetlała mi się nazwa „Hyunjin”to ten gówniak dzwonił. Odebrałam telefon.

-Halo Soomi?

-Czego?

-Ale co tak agresywnie? Chciałem powiedzieć abyś przyjechała do T/I, ale skoro nie to nie...

-Co?! Czekaj!

-Namyśliłaś się?

-Tak! Gdzie jesteś?!

-W szpitalu, niby T/I nie ma szans na przeżycie.

-Mów adres! -Wstałam z łóżka i ubrałam jakieś dresy, zbiegłam po schodach na dół. Podał adres szpitala, zadzwoniłam do reszty aby wyszły przed domy.

-Po co? Soomi jest 06.00 rano!

-T/I leży w szpitalu!

-JUŻ SIĘ UBRAŁAM!

-Zaraz będę! -Rozłączyłam się, zabrałam kluczyki od auta i popędziłam do auta. Szybko podjechałam pod domy dziewczyn razem udaliśmy się do szpitala w, którym leżała T/I.

Kiedy pojawiliśmy się na odpowiednim piętrze dostrzegłam jakąś dziewczynę z kobietą około 40, obok nich byli Stray Kids. Pod biegłyśmy do nich jak torpedy.

∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆∆

Jakoś to będzie, zapierdolicie mnie za to co się w sylwka odjebie, ale chuj

Miłego dnia/nocy! <3

NIE SPRAWDZANE!

𝐌𝐀𝐊𝐍𝐀𝐄 𝐎𝐍 𝐓𝐎𝐏	 ❝𝑌𝐴𝑁𝐺 𝐽𝐸𝑂𝑁𝐺𝐼𝑁❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz