Rozdział 46

217 12 35
                                    

-T.I jak ja Ciebie kocham, Ty moje słoneczko jedyne...-Mówił I.N kiedy taszczyłam jego zwłoki do naszego pokoju.

-Urocze z Twojej strony, ale idź już spać. -Otworzyłam pokój, z zwłoki chłopaka rzuciłam na łóżko.

-T.I chodź się przytulić~ -Ostatnie słowo trochę przeciągnął.

-Nie.

-No proszę...

-Nie, idę trochę ogarnąć. -Opuściłam pokój i zeszłam na dół, dziękuje, że zaniosłam wszystkich do pokoi. No oprócz Hyejina, który spał na kanapie. Najciszej jakkolwiek potrafiłam posprzątałam cały dół, była tak gdzieś 06.00 rano, więc było nawet jasno. Zabrałam na szybko z pokoju jakieś ubrania, przebrałam się w nie, zabrałam pieniądze i opuściłam dom zostawiając karteczkę iż udaje się do sklepu.

Nie skończyło się na sklepie, zaszłam przy okazji do apteki. Zakupiłam leki na ból głowy, w sklepie zakupiłam zaś potrzebne składniki na obiad bo wątpie aby ktoś dał radę cokolwiek zrobić. Wracałam drogą polną podziwiając naturę, zawsze coś mnie ciągnęło do takich miejsc. Działały na mnie w dobrym znaczeniu, zapominał wtedy o swoich wszystkich problemach. Przechadzając się obok pól usłyszałam dźwięk samochodu, odwróciłam głowę lekko w tył. Za mną pędziło czarne BMW, które prawie we mnie wjechało. Bez zastanowienia wskoczyłam z sitakami do rowu.

-Co do panny Anielki?! - Wychyliłam lekko głowę aby zobaczyć czy samochód odjechał dalej, ku szczęściu odjechał. Nie mam pojęcia co się stało. Albo pirat drogowy, albo ktoś zrobił to celowo. Wyczołgałam się z rowu i o trzepałam z niewidzialnego kurzu. Resztę drogi spędziłam spokojnie, wkroczyłam do domu, lecz było cicho jak na polu. Najprawdopodobniej dalej śpią, obstawiam to bo Hyejin dalej śpi. W pierwszej kolejności dałam jeść Scoobyemu oraz gołębiowi. Potem zaś zaczęłam gotować posiłek dla wszystkich z wyjątkiem mnie, już dawno powinnam być na diecie, ale ciąża to uniemożliwiała. Pierwszy obudził się Hyejin, akurat wtedy kroiłam cebulę przez co po policzkach spływały mi łzy.

-Dobry Wieczór piękna pani. -Uśmiechnął się i stanął obok mnie.

-Jest dzień pacanie.

-Ale głowa mnie boli, matko Boska!

-Poczekaj chwilę. - W torbie odszukałam tabletek na ból głowy i podałam chłopakowi. - Po pij wodą i poczekaj chwile. Dam Ci zaraz wodę z cytryną. - Przygotowałam wodę z cytryną, którą wręczyłam chłopakowi.

-Księżniczko czemu płaczesz? Aż tak mnie Tobie szkoda?

-Nie.

-To co Ci jest?

-Kurwa cebule kroje nie widzisz?! - Nóż wbiłam w deskę, skierowałam wzrok na Hyejina, który doznał lekkiego szoku.

-A no chyba, że tak. Idę zapalić.

-Nie powinieneś palić, papierosy są złe dla organizmu.

-Dobra nie pierdol, jestem starszy od Ciebie i ja decyduje o swoim życiu.

-Jak umrzesz to się nie zdziw, że nie będę na pogrzebie. - Powiedziałam dość oschle i wróciłam do przyrządzenia posiłku.

Gotowanie zakończyłam po niecałej godzinie, akurat wtedy każdy zaczął zbierać się na dole.

-Nie no co Ty, nie byłem aż taki pijany...

-Hyunjin, tańczyłeś z alkoholem i mówiłeś, że chcesz mieć z nim dzieci. Dodatkowo mówiłeś, że jesteś brzydki. -Powiedziałam spoglądając na przyjaciela.

-Co Ty mówisz? Dobra, potrzebuje coś na kaca.

-Uszykowałam się i celowo poszłam do sklepu i apteki. -Z Hyunjinem postąpiłam dokładnie tak samo jak z całą resztą.

𝐌𝐀𝐊𝐍𝐀𝐄 𝐎𝐍 𝐓𝐎𝐏	 ❝𝑌𝐴𝑁𝐺 𝐽𝐸𝑂𝑁𝐺𝐼𝑁❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz