Rozdział 45

211 12 40
                                    

-Jeongin, j-ja nie wiem...Czy dalej chce się nazywać Lee T.I...

-Czyli się zgadzasz? - Zapytał z nadzieją w głosie.

-Tak!! - Chłopak wsunął mi pierścionek na palec, wstał i mocno mnie przytulił przy tym kręcąc wokół własnej osi. Dopiero po chwili mnie postawił. Zaraz potem wbił się w moje usta. Po upływie niespełna 5 minut oderwaliśmy się od siebie. - Twoja babcia tylko na to czekała.

-Nie masz pojęcia jak do mnie pisała i dzwoniła w sprawie oświadczyn. - Zaśmiałam się pod nosem, Jeongin wyciągnął telefon z kieszeni spodni po czym wybrał do kogoś numer. - Hej hyung, możesz po nas przyjechać? - Jego głos wyglądał na przygnębiony, pewnie robi go w chuja.

-NIE ZGODZIŁA SIĘ?! - Aż się trochę odsunęłam, wystraszyłam się jak chuj.

-Potem Ci powiem... - Rozłączył się i spojrzał na mnie.

-No i czemu go okłamujesz? Tak nie można.

-Nie marudź, może mnie nie zabije. - Zaśmiał się i wyprowadził mnie z plaży, zobaczyliśmy auto przy, którym stał Channie. - Módl się za mnie. - Skierowaliśmy się do auta, a zostaliśmy zaatakowani przez Chana.

-Pokaż mi rączki, bo wątpię, że się nie zgodziłaś. - Wyciągnęłam dłonie w stronę Chana, przejrzał każdego palca dokładnie. - WIEDZIAŁEM!!! - Chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. - Czuje się jak dinozaur, I.N jest najmłodszy, a ma już narzeczoną. Tak szybko dorastają...Dobra wsiadajcie, jedziemy do domku. Musimy to opić, T.I Ty dostaniesz soczek.

-Co, ale czemu? - Zapytałam wsiadając do auta.

-Masz 18 lat, nie pozwolę abyś się napiła.

-Ale...

-Nie ma, ale T.I, nie będziesz pić.

-No dobrze... Jak już sok ma być jabłko mięta.

-No to jedziemy do sklepu... - Westchnął Chan, cicho się zaśmiałam.

-Ktoś jeszcze wiedział o tych oświadczynach?

-Tylko Chan, Felix i Jina.

-A reszta czemu nie?

-Chciałem zobaczyć ich reakcję.

-Soomi mnie raczej nie zabije. Chodź czasem...

-Nie zabije, nie może. Prędzej Park by ją zabił.

-Jej nic nie powstrzyma, uwierz mi. - Zaśmialiśmy się, zatrzymaliśmy się przy jakimś sklepie, teraz pytanie kto idzie.

-To kto idzie?

-Nie mam pojęcia.

-Musimy to jakoś rozstrzygnąć... Jest tylko jeden sposób...

-Chyba nie mówisz o tym.

-ENE

-DUE

-RIKE

-FAKE! T.I idziesz!

-AHA? To dawaj portfel Channie.

-Z jakiej racji?

-Bo Ty chciałeś abym piła sok.

-Ugh...8 dzieci na utrzymaniu... - Wyciągnął portfel i podał mi odpowiednią sumę.

-Dziękuje! - Opuściłam auto i skierowałam się do sklepu. Błagam niech nikt mnie nie rozpoznaje! Chcę kupić tylko marny sok! Udałam się na odpowiednią aleje, czyli aleja z sokami. Wzrokiem odszukałam soku, po kilku chwilach go dostrzegłam. Bez wahania go chwyciłam, ale poczułam czyjąś dłoń. Skierowałam wzrok ku osobie, która złapała moją dłoń.

𝐌𝐀𝐊𝐍𝐀𝐄 𝐎𝐍 𝐓𝐎𝐏	 ❝𝑌𝐴𝑁𝐺 𝐽𝐸𝑂𝑁𝐺𝐼𝑁❞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz